Słuchajcie, sprawa awaryjna.Bez Waszej pomocy kociaki umrą.
Szylkretka okociła się pod schodami bloku,ludzie próbowali wygonić ją,ale nic z tego.Obrała sobie to miejsce ze względu na to,że dzieciaki ją dokarmiały.Jedna matka pomagała,nawet budke zrobiła.Minęły niecałe 3-4 tyg....telefon do schroniska o zabranie całej rodzinki,bo śmierdzi,bo to choroby,bo to hałasuje...
Schronisko stanęło przed dylematem,bo na kociarni jest pp.Wiedzieli,że zabranie małych=śmierć.Chwycili matkę,a maluchy zostawili.Oburzeni ludzie dzisiaj znowu wydzwaniali...w końcu nie wytrzymałam i poszłam tam.Usłyszałam mnóstwo epitetów,tylko nie wiem za co? przy dzieciach mówiono,że roztrzaska sie maluchy o mur.
Pilnie potrzebny tymczas dla oswojonej matki+ 3 lub 4 maluchów.One nie mogą trafić do schroniska.Złapały sie jak dotąd 2 maluchy, wieczorem idę dalej łapać.Są piękne i w typie ludzi.
Błagam o tymczas,choćby na pare dni

Z maluchów jest rudy, dymny,szylkretka i ostatni chyba dymny,który nie jest złapany...Może ktoś chociaż jednego uratuje?
Maluchy mają szanse na DT do 22.08 .kto wspomoże mlekiem i gerberkami?