Jak się dokocić i nie zwariować?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lut 09, 2014 21:49 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Mam takie samo zdanie jak alix76. Mojej wycofanej koteczce obróżka dodała pewności siebie. Według mnie obróżka jest nie tyle uspokajająca (chociaż od tego sformułowania zaczyna się jej opis), co poprawiająca nastrój kota. Oczywiście reakcje mogą być różne, ale i tak doradzałabym nałożenie obróżki kotce zastraszonej.

mateosia

 
Posty: 1346
Od: Nie wrz 11, 2011 18:41
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 10, 2014 16:58 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

jest niewielka poprawa u "zaobrożowanej" rezydentki - ilość ataków trochę się zmniejszyła, zrobiła się bardziej wyluzowana i aż tak mocno nie nasłuchuje, czy tymczaska nie próbuje się przemieszczać czy nie :) rozważam założenie tych obróżek całej trójce, ale chciałam sprawdzić, czy to w ogóle ma jakiś wpływ na kota, bo te obróżki niestety tanie nie są :( może jak wszystkie będą je miały założone to będzie jakiś większy efekt.

agnieszka_wroc

 
Posty: 22
Od: Pt gru 20, 2013 20:17

Post » Czw lip 17, 2014 21:18 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Bardzo proszę o poradę. Mam 6-cio letnią koteczkę Cornish Rex. Jest kochana, miziasta i bezproblemowa. Stanęłam przed decyzją dokocenia się 3 miesięczną koteczką Devon Rex, która od zawsze była moi marzeniem. Jest szansa na piękną koteczkę z hodowli, którą sobue upatrzyłam. Wszystko pięknie się ułożyło, aż nagle zdałam sobie sprawę z tego, że moja rezydentka może w ogóle nowej koteczki nie zaakceptować.

Pamiętam jak 2 lata temu, wzięłam na tydzień kota mojej koleżanki (podczas jej pobytu na wakacjach) - też Cornish Rexa. Moja kotka warczała na niego, prychała w właściwie non stop.

Proszę Was doświadczonych o pomoc, może powinnam zrezygnować z nowego kociaka. Nie narażać mojej kotki na stres. Może ona woli być sama i woli mieć ludzi na wyłączność.

Prosze o pomoc.Co Wy byście zrobili na moim miejscu?

colargolka

 
Posty: 9
Od: Śro lut 04, 2009 22:20

Post » Pt lip 18, 2014 4:34 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Tydzień to nie tak długo.
Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz :wink: . Możesz zrezygnować z marzeń, możesz też spróbować, w porozumieniu z hodowczynią.
Z gnojami na dwoje babka wróżyła - czasem są lepiej tolerowane niż koty dorosłe a np. moje koty nie znoszą maluchów :roll: . Kilka dni przed adopcją przynieś z hodowli jakąś szmatkę z zapachem kociaków i zanieś tam coś z domu, z zapachem kotki.
Na początek izoluj malucha i wymieniaj posłanka, żeby zapachy się mieszały. Głaszcz często swoją kotkę, niech się czuje ważna. Pierwsze kontakty niech będą w Twojej obecności - daj im smakołyki albo wciągaj do wspólnej zabawy. I nastaw się na kilka tygodni aklimatyzacji.

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Czw lis 27, 2014 11:52 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Witajcie,
To moj pierwszy post i mam nadzieje w najbardziej pasujacym dziale i watku. Poradzcie mi, bo juz nie wiem co mam robic. Miesiac temu dokocilam moja tajke Saszke malym ruskiem niebeskim Grafim. Po tygodniu placzu i stresu kotki sie dogadaly, teraz razem spia, wylizuja sie, ganiaja, moze bez przesadnej euforii ze strony rezydentki, ale widac, ze sie lubia. To co mnie martwi to zmiana jej zachowania w stosunku do mnie. Bo do meza jest taka jak dawniej.
Na poczatku bylo ok, przychodzila rano na baranki, budzenie i mizianie, mimo, ze mlody tez sie gdzies tam paletal.A teraz od pewnego czasu nic. Stala sie bardziej plochliwa, nie ma ani mruczenia, ani barankow, tylko zaczepki rano zeby jej dac jesc (kasa mnie w reke!). Przyzwyczajona do innego budzenia jestem w lekkim szoku i jest mi przykro. Dodam tylko, ze od samego poczatku najbardziej zalezalo mi na jej samopoczuciu, staralam sie ze wszystkich sil, zeby nie czula sie opuszczona, nawet czasami kosztem malego. Nie chce sie juz ze mna bawic, czasami zamykam sie z nia w sypialni (inaczej Grafi z impetem nam wchodzi w parade latajac za wedka), to ona od razu nasluchuje gdzie jest maly i leci do drzwi. Rano jak ja wolam, to ostentacyjnie odwraca glowe, w zyciu sie tak nie zachowywala.
Wiem, ze to glupio zabrzmi, oczywiscie ciesze sie, ze ma towarzysza,ale jestem zazdrosna, bo tesknie za moja miziasta Saszka:( Czy ktoś z Was mial podobnie i moglby mi poradzic co robic? Biegać za nia czy zostawic w spokoju liczac, ze w koncu jej przejdzie? Tak sobie w duchu licze na to, ze jak maly szaleniec wyrosnie z kociecosci, to sytuacja moze wroci do normy... ? Zamowilam wczoraj Feliway, bo moze to jednak stres mimo wyraznych objawow...nie wiem, poradzcie cos:(

Pozdrawiam
Klaudia

diewojtyna

Avatar użytkownika
 
Posty: 4
Od: Pon wrz 09, 2013 17:13

Post » Pon gru 08, 2014 22:02 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

alix76 pisze:Ludzie.
Dokocenie to emocjonujące przeżycie. Najpierw jest wzruszenie i oczekiwanie, potem stres i frustracja, nieraz zdołowanie. Trzeba nastawić się na konflikty i trudności.
Warto starać się analizować sytuację racjonalnie ("ruszył jego mysz i dostał w ucho" a nie "biedny kiciuś, dostał w ucho, jestem złą opiekunką!").
Koty świetnie wyczuwają nastroje ludzi. Jeśli opiekun jest zdenerwowany, to znaczy, ze dzieje się coś poważnego i ktoś jest temu winien. W pysk go!
Trudny jest widok zestresowanego rezydenta, ale trzeba pamiętać, że w ostatecznym rozrachunku, to on będzie miał towarzystwo pod nieobecność ludzi. Przykro patrzeć na wystraszonego tymczasa ale w ostatecznym rozrachunku poprawiają mu się warunki bytowe a i tak czekałaby go przeprowadzka.
Postępy i poprawa będą powolne, dlatego warto skupiać się na drobnych pozytywnych sytuacjach (koty spały razem, nowy wyszedł z ukrycia, rezydent wyszedł na przywitanie). Dobrze też mieć jakąś odskocznie dla siebie - wieczór z winem, kino, spacer, partyjkę warcabów - żeby nie żyć tylko kocim konfliktem. Wtedy łatwo zacząć wszystko wyolbrzymiać i stracić dystans.
Z reguły po 3-4 dniach jest pierwszy spadek nastroju i wtedy dobrze jest przypomnieć sobie, dlaczego została podjęta decyzja o dokoceniu i policzyć wszystkie dotychczasowe postępy.

Doskonale opisane wszystkie etapy, jakie przyszło nam przejść podczas dokocenia. Nigdzie nie znalazłam tak idealnie odwzorowanej sinusoidy emocjonalnej huśtawki wszystkich domowników.

Diewojtyna, jak u Ciebie sprawy?
Ja jestem teraz w podobnej sytuacji co Ty pisząc swój post. Dokociłam się miesiąc temu i do mojej nevki Zosi dołączył szkocki fold Niko, ale u nas nie jest tak wesoło. Koty się akceptują, nie ma agresji, ale do miłości jeszcze daleko. Wczoraj rezydentka myła małemu ucho [przez 10 sekund :)) krótka chwila a jaka radość :)
Byłabym w siódmym niebie gdyby sytuacja wyglądała tak jak u Ciebie.
Wiele czytałam na różnych forach oraz rozmawiałam ze znajomymi kociarzami i nie masz co się martwić. Koci rezydenci już tak mają, że przez jakiś czas sprawiają wrażenie obrażonych. Po prostu nowy domownik pochłania ich bardziej, być może w Twoim przypadku to Ty byłaś codziennym świadkiem docierania się kotów i chwilowo kojarzysz się swojej kotce z tym stresem.
Tak czy siak, na pewno Twoja kotka powróci do normy, trzeba tylko czasu.

Moja Zocha też zmieniła się w stosunku do mnie, ale z tym akurat nie panikuję bo wiem że to wszystko wróci, byle dogadała się z Nikodemem.
Tak na marginesie, to wiele stresu ile kosztowało mnie to dokocenie, a obyło się bez jednej bójki. Kilka syknięć zaledwie.
Podziwiam osoby które mają w domu na początku regularne walki i dają radę to przetrwać :)

mariposa.traicionera

 
Posty: 3
Od: Pt wrz 21, 2012 21:04

Post » Sob lut 21, 2015 13:09 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Witam!
Dziękuję za ten wątek,jest bardzo pomocny.
Ja od paru miesięcy chodzę z myślą o dokoceniu.Opiszę Wam moją sytuację,bo jestem ciekawa,jak doświadczeni kociarze widzą szanse na powodzenie;)

Szprotka ma ok.1,5 roku.Do mnie trafiła,jako ok.5 miesięczny kociak.Bardzo lubi się bawić,ma bardzo dużo energii,jednak boi się każdego stuknięcia,puknięcia czy buczenia w rurach :roll:
Kiedy Szprotka miała ok.7 miesięcy (nie pamiętam dokładnie,czy była po sterylce,czy przed) zabrałam ją ze sobą do koleżanki,która ma psa i kotkę.No generalnie było ciężko,syczenie,najeżanie się i strach w oczach.Dodam,że rezydenci byli bardzo przyjacielscy i nie atakowali mojej Małej.

No i teraz myślę o dokoceniu,ale po tym jednym i jedynym w sumie kontaktem z innym kotem obawiam się,że mogę ponieść klęskę...Dodam też,że Szprotka źle znosi wszelkie podróże,podczas jazdy do weterynarza zakopuje się w kocyk,a u samego już weta wciska się w kąt transportera i udaje,że jej nie ma.Kłębek nerwów.

I nie wiem,czy ma sens dokacanie tej mojej Kici.Bo odkąd ją wzięłam sytuacja w moim życiu się trochę zmieniła-mam więcej zajęć na studiach,wychodzę rano,wracam późnym wieczorem.Czasem zdarzają się wyjazdy kilkudniowe i wtedy opiekę przejmuje mój Tato.Ale generalnie mieszkam sama,więc kot nie ma się z kim bawić.Przez to trochę jej się przytyło i ogólnie jak już mnie dorwie to mogłaby się ze mną bawić godzinami,a ja też czasem jestem zwyczajnie wykończona całym dniem.Jednak zawsze znajdę dla niej te 15-30 minut na zabawę.

No i pytanie do Was,czy myślicie,że dokocenie się może udać w tym przypadku?
Ja na razie nie mogłabym go przeprowadzić,bo nie mam wolnych 2-3 dni,żeby obserwować poznawanie się kotów,dlatego mam czas na zbadanie terenu i przemyślenie całej sprawy :idea:

Proszę o poradę!! :kotek:

smarkulaaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 55
Od: Wto cze 03, 2014 10:55

Post » Nie mar 08, 2015 9:36 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Jeśli kota jest natarczywa wobec Ciebie, to pewnie jednak brakuje jej towarzystwa. Można spróbować dokocenia, jakimś niezbyt dominującym kotem, najlepiej z DT, który podpowie jak dranie integrować no i w razie tfutfu draki przyjmie kota z powrotem. Niestety, dokocenia czasem się nie udają, szczególnie trudno bywa, jeśli rezydent nie akceptuje sytuacji i przez dłuższy czas nie ma poprawy :(

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Pon mar 09, 2015 22:17 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Zaznaczę sobie. :mrgreen:
Ciekawy wątek i pożyteczny.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon mar 09, 2015 23:25 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Witajcie. To mój pierwszy post na forum, choć nie ukrywam że od dłuższego czasu z niego korzystam jednak do tej pory tylko jako "czytelnik" wielu pomocnych postów. Przyszedł jednak czas zapytać Was bezpośrednio o radę. Od prawie dwóch lat jesteśmy szczęśliwymi właścicielami kotki tonkijskiej. Jak wielu z Was zakochanych w swoich kotach, zdecydowaliśmy się uszczęśliwić (co się dopiero okaże) naszą rezydentkę kocim towarzyszem, aby mieć czyste sumienie iż podczas naszej nieobecności w domu kot aż tak bardzo nie cierpi z powodu samotności. Nasza kotka, co jest typowe dla tej rasy, jest mega przylepą w stosunku do nas, najchętniej nie odstępuje nas na krok, typowy "psi charakter". Zdecydowaliśmy się na drugiego kota tonkijskiego, ze względu na przewidywalność charakteru i z nadzieją że ułatwi to kotom dogadanie się. Od prawie dwóch tygodni mieszka z nami 5 miesięczny kocurek. Kociak od pierwszych chwil w nowym domu czuł się jak ryba w wodzie. Zdecydowaliśmy się nie trzymać kotów na dystans i jak niektórzy radzili poszliśmy na żywioł. Maluszek bez obaw zwiedzał nowe mieszkanie, a na kotkę reagował obojętnie, w zasadzie zupełnie ją ignorował. Być może zachowanie to wynikało z tego iż przyszedł z domu w którym było kilka kotów więc kolejny nie robił na nim wrażenia. Ku naszej rozpaczy, choć wiedzieliśmy iż można się tego spodziewać, rezydentka bała się nowego lokatora, unikała go jak ognia, straciła apetyt i generalnie widać było że jest zestresowana. Najgorsze były pierwsze wspólne noce, kiedy kotka koniecznie chciała jak zawsze spać z nami ale gdy tylko wyczuwała obecność małego uciekała z fochem i miaucząc kładła się gdzieś niedaleko. Mając świadomość że musimy pokazać jej iż ona jest najważniejsza, robiliśmy wszystko by dołączyła do wspólnego towarzystwa, poświęcaliśmy jej dużo więcej uwagi, ale głównie w osobnych pomieszczeniach gdyż nie chciała przebywać w tym samym co mały. Nasze starania szybko odniosły efekty, rezydentka poczuła się pewniej i przestała uciekać od małego. Niestety zaczęła go również atakować - podbieganie z rozpędu, pacnięcie łapą. Po kilku takich atakach kładła się przy nim na pleckach odsłaniała brzuszek, co odebraliśmy jako zachętę do zabawy. Zaniepokoiła nas jednak reakcja malucha. Ataki, które niestety były coraz częstsze powodowały iż mały zupełnie się zestresował,a nawet gdy kotka już od niego odeszła on długo leżał skulony a nawet trząsł się ze strachu. Odniosłam wrażenie iż jego reakcja była zbyt wyolbrzymiona względem ataków które nie były z jej strony aż tak agresywne. Jednak cóż można wiedzieć siedząc obok a nie będąc w skórze tego malca. Z rozbrykanego kociaka stał się kłębkiem nerwów i rozbawienie go zajmowało nam kilka dobrych chwil, a gdy tylko zauważył lub usłyszał rezydentkę natychmiast się blokował. Od pierwszego dnia podczas naszej nieobecności koty są w osobnych pomieszczeniach. Jednak od kiedy zaczęły się te ataki zauważyliśmy że mały mimo iż przez wiele godzin jest odizolowany od kotki, coraz bardziej jakby jest zdołowany, dopiero gdy my przychodzimy on wychodzi opornie ze schronienia i dopiero gdy jest pewny ze kotki nie ma w pomieszczeniu coś zje i skorzysta z kuwety (wszystko to ma oczywiście w tym pokoju gdzie jest sam). Przerażeni reakcją malucha który w ciągu tych kilku dni tak bardzo się zestresował i zmienił zachowanie, zdecydowaliśmy się je zupełnie od siebie odizolować, zarówno w dzień jak i w nocy (teraz mały śpi zupełnie sam). Malucha zostawiamy w różnych pokojach na zmianę żeby się do nich przyzwyczajał ale też żeby była wymiana zapachów. Kupiliśmy też feromony no ale dyfuzor jest włączony dopiero od kilku dni,a sprayem też psikamy na wszelki wypadek w newralgicznych miejsach. Izolacja przyniosła oczekiwany efekt, maluch na szczęście jest już zrelaksowany i bawi się tak jak na początku. Próbujemy znowu je sobie pokazywać, na razie przez lekko uchylone drzwi. Nasza rezydentka ciśnie się do małego a on gdy ją widzi natychmiast syczy i wycofuje się. Dzisiaj spróbowaliśmy dać im jednocześnie jakieś przysmaki w miseczkach ustawionych przy uchylonych drzwiach aby jedząc się widziały. Nawet się to udało. Wiem że zrobiliśmy to wszystko na opak, bo trzeba było najpierw izolować a później powoli przyzwyczajać. Jednak teraz potrzebujemy rady na swoją głupotę aby nie robić im dalej krzywdy. Obawiamy się teraz ponownego ich kontaktu bo nie chcemy znowu widzieć malucha w takim stanie. Co radzicie, czy powinniśmy wrócić do wcześniejszego wariantu, czy jednak jeszcze dać im trochę czasu osobno. Jesteśmy rozerwani, bo z jednej strony cieszy nas iż rezydentce wróciła już pewność siebie i wręcz ciśnie się do małego (ale może tylko po to żeby znowu spuścić mu łomot). Z drugiej strony boimy się że mały mając już zakodowane iż ona nie jest przyjaznym dla niego kotem, dłużej trzymany w izolacji będzie znacznie dłużej się do niej przekonywał. Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki :)

gorzat

 
Posty: 4
Od: Pon mar 09, 2015 20:25

Post » Pt mar 20, 2015 10:27 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

alix76 bardzo dziękuję za odpowiedź!

Za dwa tygodnie przed świętami jadę do schroniska poobserwować koty i wybrać dobrego,mam nadzieję,towarzysza dla mojej Szprotuni;)

A jeszcze kwestia "metody" dokocenia: czy dobrą metodą jest rzucenie kotów na "głęboką wodę" tj.nie izolowanie nowego? W końcu jak się mają polubić to się polubią, prędzej,czy później :P Czy jednak lepiej izolować,wymieniać zapachy itd.,działać według metody polecanej przez wszystkich?
Żona mojego Taty ma 2 koty i 1 tymczasa i sugeruje mi właśnie ten sposób bez izolowania, ale nie jestem do końca przekonana:)

Jak myślicie?

smarkulaaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 55
Od: Wto cze 03, 2014 10:55

Post » Pt mar 20, 2015 10:31 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Wszystko zalezy od kotow. Moj Morgan jest przyjacielski i ciekawski, dobieralam do niego koty przyjacielskie i ciekawskie. Najdluzej aklimatyzowala sie Ryfka. Bo jest "po przejsciach". W czerwcu bedzie 2 lata jak u nas jest, a ona dalej nie jest w pelni zsocjalizowana z reszta kotow, ale dalej robi postepy. Ostatnio zacheca do zabawy Tinke, odtancowuje przed nia taniec "pobaw sie ze mna" patrzy na nia tesknie, a do tej pory sie sama izolowala. Mam duze mieszkanie, wiec koty moga sobie nie wchodzic w droge nawet bez izolacji.
Ciastusiu i Haskellku [*]

Discordia

Avatar użytkownika
 
Posty: 11246
Od: Nie sie 12, 2007 12:34
Lokalizacja: Wabern/Szwajcaria

Post » Pt mar 20, 2015 16:32 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Właśnie na jakiejś stronce z poradami behawiorysty mówią,że trzeba koty izolować.A kiedy czyjeś koty walczą i nie potrafą się zsocjalizować to jest to powód zbyt krótkiej izolacji....

smarkulaaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 55
Od: Wto cze 03, 2014 10:55

Post » Czw kwi 02, 2015 23:26 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

No i w końcu nadszedł ten dzień -jutro jadę do schroniska wybrać towarzysza dla mojej Szprotki :) Strasznie się boję,że koty się nie dogadają,że się pochorują etc.etc.,ale myślę o tym,że uratuję życie i dam szczęśliwy dom kolejnemu stworzeniu :)
Mam nadzieję,że pomożecie mi przetrwać ten 'gorący' okres ;)
Pozdrawiam

smarkulaaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 55
Od: Wto cze 03, 2014 10:55

Post » Pt kwi 03, 2015 8:10 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Powinnaś izolować kotka ze schroniska również po to, żeby go zbadać, ew. odrobaczyć, zrobić testy FeLV/FIV, również swojemu kotu, a potem dopiero bezpiecznie łączyć koty. Warto nowemu kotu zrobić badanie kału, żeby odrobaczenie było ukierunkowane.

Arcana

 
Posty: 5668
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa


Adopcje: 15 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 143 gości