Tylko tak w ramach podsumowania wątku; małpa złapała nas na ciążę i już się zasiedziała chyba na stałe.
Oczywiście nikt jej nie chce, nawet moja rodzona mama. A Lulu(bo takie imię dostała) uważa, że to jej dom, ma tu fajnych kolegów, jedzenie, jacyś duzi też się plączą- żyć nie umierać.
Prawdę mówiąc to chyba moja wina; całe życie miałam kotki, dopiero od niespełna roku jestem "matką" dwóch kocurków, którzy są oczywiście przekochani, ale jak to chłopcy-takie ciapki. I pomyślałam kiedyś, widocznie w złej godzinie, że przydałaby nam się jeszcze dziewczyna, żeby ich trochę rozruszać. Taka zwykła, szara w paski. No, więc mam, co chciałam...