Dokładnie, miejsc w których mogla się zaszyć jest mnóstwo, w niektóre nawet nie jestem w stanie się dostać... wyobraźnia podsyła mi rożne scenariusze. Oby nie wpadła pod kola samochodu, albo pociągu ....ale niestety wszystko jest możliwe

. Już jak wybiegła na Jerozolimskie, to pomyślałam, że została z niej mokra plama, ale do tej pory żadnych makabrycznych scen na szczęście nie było mi dane zobaczyć. Kotka mogla zbiec w kolejne podziemia w stronę WKD, albo skręcić w prawo i kierować się wzdłuż dworca autobusowego i Złotych Tarasów.To faktycznie najgorsze miejsce w jakim można zgubić kota, zwłaszcza tak płochliwego jak ona. Witka do domu tymczasowego trafiła z interwencji jako nieoswojona kotka, wiec mam nadzieje, że instynkt jej podpowie jak przetrwać w mieście. Wynajdywanie dziwnych miejsc do chowania się miała we krwi, to mi daje nadzieje, ze gdzieś tam jeszcze jest. Co do kontenerka, to jest on wykonany z materiału tekstylnego w formie torby, może tez służyć jako plecak, ma okienka na suwaki. To nie była jakaś taniocha, z tego co pamiętam, nosiłam w nim swojego drugiego kocura, kiedy był młodszy i transporter działał bez zarzutu. Witka tez parę razy miała okazje w nim podróżować i nigdy nie interesowała się suwakami. Może przy zdejmowaniu kontenerka z ramienia zahaczyłam o niego i przesunęłam, może ona sama jak kręciła się w klatce...albo i jedno i drugie, później po zajściu jak oglądałam kontenerek, to ten feralny suwak faktycznie "chodził" lżej niż pozostałe. Tak czy inaczej kotce mogla wystarczyć tylko mala szparka, wcisnęła łapkę a potem pyszczek.... i tyle ja widziałam. Podejrzewam ze jakby zamek był niedosunięty, to zwiała by dużo szybciej i ja bym tez to zauważyła. Ale jednak nigdy już żadnego kota w materiałowy kontener na suwaki nie wsadzę... Oczywiście będę bardzo wdzięczna za pomoc. Jeśli masz okazje rozejrzeć się gdzieś w okolicach DW, to może Twoje oko wypatrzy Witkę
