JA SIE ZAKOCHAŁAM!!!! Jak tylko zobaczyłam tego oseska na pierwszych fotkach to cos mnie tkneło, pomyslałam sobie, o, to jest kocio dla mnie! I ryczec mi sie chce bo z jednej strony niewiele stoi na przeszkodzie abym go wzięła a z drugiej....ja juz się o niego boje...
Sytuacja u mnie w domu wygląda tak: mieszkamy na parterze, od strony osiedla mamy loggie i ogrodzony gestym parkanem (obrośnietym zywopłotem) ogródek. Na teren ogródka ani psy ani dzieci sie nie dostaną,trzeba miec klucz. Winio był kotem wychodzacym, Maki też. Ona na szczescie chodzi tylko po ogrodku bo jak kiedys na spacerze z Suzi psy ja pogoniły ma traumę ( i słusznie)- bo ona za nami wychodziła na spacer
, oczywiscie wieczorem jak nie było ludzi, płakała jak znikalismy z psem za drzwiami i z krzykiem wypadała na osiedle towarzysząc nam w tych wieczornych przechadzkach.
Loggia ma zasłoniete te szpary przez które kot może sie wymknać, ale jedna deseczka odsunieta jest dla Makuchy. Na loggi stoi kuweta. Kocia wychodzi na ogrodek rekreacyjnie ale kiedy próbowalismy jej tego zabronic zasuwajac deseczke przeskakiwała góra przez kraty, które maja jakies ostre esy floresy a ja zawsze dostawałam palpitacji bojąc sie czy sie nie nadzieje. Moi rodzice nadal sa anty na zamknięcie deseczki ( a co dopiero na siatkę!) mimo ze dzięki tej dziwnie pojetej miłości straciliśmy 2 kicie. Wiem ze zasiatkowanie nie wchodzi w gre a forsowanie tego skonczy sie karczemna awanturą. Zamknecie deseczki to nie problem ale dorastajacy kociak napewno bedzie kombinował górą...
Z drugiej strony mieszkania nie mamy krat i zdażylo sie ze Makucha wypadła...wróciła z drugiej strony...no i juz nie wygląda przez okna, szybko sie bżdziągwa uczy, no ale to ona...o nia sie nie boje...ale rudasek????
Nie mam prawa ryzykowac zdrowia i zycia takiej cudnej istotki w obliczu takiej róznicy zdań na kwestię bezpieczeństwa kota.
To pierwsze "ale" ale chyba najistotniejsze. Mysle ze problemem nie byłby nowy kociak ale właśnie zapewnienie mu bezpieczeństwa.
I co ja mam począc????