Jestem na wakacjach w jednym z ośrodków wypoczynkowych w Jastarni. Na terenie ośrodka zaobserwowałam dwie młode oswojone kotki. Porozmawiałam z jedną pań, które tam pracują i fartem trafiłam na tę, która się nimi opiekuje, dokarmia. Okazało się, że kotki mają niespełna rok, przeżyły tam zimę, a jedna z nich (były wcześniej 3) została przez tą panią przygarnięta, bo jakimś cudem była "połamana". Kotka jest już po operacji i zostanie w domu u tej pani.
W okolicy jest też dzika kotka, która zostawiła tam te młode i koniecznie trzeba ją wysterylizować. Problem jest, że nie da się złapać. Podobno zostawiła też jakiś miot w sąsiednim ośrodku wypoczynkowym i wszystko wskazuje na to, że może się dalej mnożyć i zakacać okolicę.
Czy jest tu ktoś z okolicy Jastarni lub dalej, z Trójmiasta, kto mógłby pomóc załatwić talony na sterylki tych trzech kotek lub chociaż wskazać w okolicy dobrą lecznicę, która zrobiła by to w korzystnych,"fundacyjnych" cenach? Chcę poradzić tej Pani jak ogarnąć tę sytuację.
Operacja połamanego kota kosztowała ją 700 zł, teraz musi wyjąć mu jeszcze gwoździe. No i ma jeszcze w domu inne zwierzęta...Sterylka tych 3 kotek to może być w cenach komercyjnych duża kwota. Te dwie młode są jeszcze chude, brzucha nie widać, ale tylko patrzeć...
Ona się boi pytać w UM w Jastarni, że oni te koty zabiorą i umieszczą w schronisku zamiast ciachnąć i wypuścić. Podobno niedawno była w tej miejscowości akcja wyłapywania bezdomnych kotów i nie wiadomo, gdzie je wywieźli...
Czy ktoś zna temat, jak w tych nadmorskich małych miasteczkach pomagać bezdomiaczkom i ich karmicielom?