Tu jest jego smutna historia i fotki. Od siebie dodam, że Oluś w tym kołnierzu błąkał się po ulicy prawie dwa tygodnie! To cud, że żyje. A jego cierpienie musiało być potworne.
Ja jeszcze nie widziałam u kota tak udręczonych oczu, a widziałam już niejedno. Zdjęcia nie oddają tego wyrazu. Odchodziłam do zmysłów cały czwartek, by załatwić mu jak najszybszą wizytę u weterynarza, nie wiedziałam co mu jest i bałam się o niego.
Historia jest niestety w stu procentach prawdziwa, niczego nie fabularyzowałam. Poprzednia właścicielka od tygodnia wiedziała o sytuacji i stwierdziła że już jej to nie interesuje. Ci "nowi" opiekunowie, którym Oluś zawdzięcza kołnierz weterynaryjny - w ogóle się nie pojawili i nie wiemy kim są.
Kot jest obecnie całkowicie zdany na łaskę dobrych ludzi... Osoby chcące pomóc Olkowi - proszę o kontakt z Fundacją Felineus, oczywiście wszelkie rozliczenia przedstawimy. Oluś był dziś cewnikowany w narkozie, miał robione badania krwi i opróżniane jelita - ich treść stanowiły głównie zbite włosy i trawa, którą biedak próbował się ratować... Usunięto mu też dwa zęby trzonowe ze stanem zapalnym. Konieczne będzie leczenie wrzodu na rogówce.
Niebieskooka ruda kupka kociego nieszczęścia bardzo potrzebuje wsparcia
