Mam problem z Łaciatym

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 07, 2004 8:09 Mam problem z Łaciatym

Poza moimi domowymi kotami (5) na moim balkonie mieszkają dwa ok 2-letnie kocury. Zeszłą zimę dokarmiałam je przy sąsiednim bloku(tam się urodziły), ale po moich awanturach z lokatorami nakłoniłam ich do przeprowadzki(koty nie lokatorów :) ). Przezimowały w budkach na balkonie, który ma zejście do naszego ogródka(parter). Dostałam dwa bezpłatne talony na kastracje. Rudziak został przedwczoraj wykastrowany. Zafundowałam mu dodatkowo Strongholda. Nie miałam klatki, więc siedział w pokoju syna w dużym transporterku. Był tak grzeczny, że nawet nie pisnął, kocyk zostawił jak wyprasowany, zjadł wszystko grzecznie w kontenerku, nawet kropeczki brudku w kontenerku nie zrobił.
Już wrócił "do siebie" jakby nigdy nic.
Ale mam problem z drugim- Łaciatkiem. Obserwuję go i widzę, że nie jest chyba zdrowy. Tzn. nie jest to koci katar- oczy zdrowe, żadnej wydzieliny z nosa. Ale jest jakiś słaby, jakby obolały, boki ma zapadnięte(apetyt ma dość dobry), jakiś taki sztywny, zanim się rozrusza-kuleje, poza tym nigdzie się prawie z balkonu nie rusza- do ogródka załatwić się i z powrotem. Dzięki temu futerko ma schludniejsze niż Rudziak, który się włóczy po okolicy i znika na cały dzień lub noc. Na pierwszy rzut oka- z Łaciatkiem wszystko w porządku, ale ja "czuję", że coś z nim nie tak.
Nie jest na tyle ufny, zeby wleźć do kontenerka i dac się bez problemu zbadać i leczyć. Rudziaka też musiałam w pułapkę zwabić.
Dyskutowaliśmy wczoraj z TZ czy łapać i kastrować Łaciatka. Ten wyznaczony z talonu obligatoryjny wet sie nie patyczkuje z bezdomnym kotem-rachu ciachu , 5 min i zabieraliśmy Rudziaka jak szmatkę do domu. Ale jeśli Łaciatkowi coś jest-to może się nie obudzić. U tego weta nie ma stacjonarnego leczenia, żeby go wsadzić w klatkę i obserwować, zdiagnozować.
Nie ma też mowy, żebym go łapała i ganiała do mojego pobliskiego weta co parę dni.
Ponieważ TZ złapał niespodziewane zamówienie, wpadnie pare zł to pomyślałam, żeby znaleźć lecznicę gdzie mają doświadczenie w "obsłudze" dziczków. Czy ktoś w Warszawie zna taką- niedrogą -gdzie bezdomnego traktują jak pełnowartościowego kota, leczą stacjonarnie?
Boję się, że to białaczka.

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Śro kwi 07, 2004 9:07

Magdaleno to wspaniale co robicie dla dzikich kotków. Wielkie uklony dla ciebie i TŻ! na pewno wkrótce odezwie sie ktoś z Warszawy i doradzi szczegóły.
"NiechodziOToByCzłowiekMiałKota,TylkoByKotMiałCzłowieka"
Obrazek

RyuChanek i Betix

 
Posty: 2807
Od: Śro lis 05, 2003 11:48
Lokalizacja: Radzionków/Rojca- k/Bytomia- Śląsk

Post » Śro kwi 07, 2004 9:16

Magdaleno, złapałabym Łaciatka i zawiozła do weta na testy... Lepiej go nie kastrować jak jest w złym stanie, w końcu do kastracji daje się narkozę... Jeśli testy wyjdą negatywnie to może spróbujesz go podleczyć (jeśli będzie wiadomo co to)... Antybiotyki sa teraz w tabletkach...
W każdym razie trzymam kciuki mocno za Łaciatka...
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Śro kwi 07, 2004 12:29

Biedny Laciaty, dobrze, ze go masz "pod reka" /ja mam do moich 5km :wink: /. Napisalam do Ciebie na pw o lecznicy w Konstancinie, dziki jest tam pelnowartosciowy na pewno.
Malgorzata,
Wieslaw, Matylda, Bazyli za TM, Rozalia, Kazio,Iwan i mala Klara
Obrazek

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Śro kwi 07, 2004 13:53

Dzięki za rady :) Ponieważ Łaciaty to nie jest nic "ostrego" raczej przewlekłe, wezmę się za niego zaraz po Świętach. Wymyśliłam tak, że pogadam z moim osiedlowym wetem, który: traktuje mnie dość ulgowo finansowo, przepłynęło mu już przez ręce stado moich i "moich" kotów i jak do tej pory miał tylko jedną wpadkę(z przeoczeniem ranki u kota, który trafił do Micury), mogę dojść do niego pieszo, nie szafuje "chemią", widzę, że stale podnosi kwalifikacje i naprawdę zależy mu na pacjentach- bezdomny czy domowy-traktuje jednakowo uważnie. Coś z nim wspólnie zaplanujemy, żeby kota szybko "obsłużyć", nie męczyć i nie stresować a za jednym zamachem jak najwięcej badan zrobić. A jak będą wyniki będę główkować dalej.
Betix: nie robię tak dużo dla dziczków, nie ma co nawet porównywać z Pini, Ryśką, Kasią czy wieloma innymi z Was. Staram się ile "wydolę" organizacyjnie, finansowo no i psychicznie (bo z tym u mnie krucho, za bardzo sie wszystkim przejmuję). Zresztą w "koci interes" weszłam niedawno, dopiero się uczę :wink:

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Śro kwi 07, 2004 14:30

No i bardzo dobrze. Pamietaj, zawsze chetnie sie wlacze :lol:
Malgorzata,
Wieslaw, Matylda, Bazyli za TM, Rozalia, Kazio,Iwan i mala Klara
Obrazek

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, ewar, Google [Bot], Silverblue i 223 gości