Witaj Arweno 28,
mam dzisiaj ciężką noc, nie mogę jakoś spać i tak natrafiłam na Ten wątek. I piszę. I też nie wiem, czy ktoś ten elaborat przeczyta. Piszę, bo poruszyły mnie pewne sprawy. I w zasadzie najbardziej piszę do tych, którzy przez przypadek trafią na taki wątek pt. "Trudny kot, sytuacja beznadziejna" (czy coś w tym stylu) i nabiorą przekonania, że koty to jakieś trudne zwierzaki - demolki. Wg mnie nie ma trudnych przypadków – wszystko zależy jak problem postrzega opiekun, jak chce go widzieć i jak chce go rozwiązać.
Z moich obserwacji wynika, że kot to jednak nie jest zwierzę mało socjalne. Na pewno każdy z nich to indywidualista, są to zwierzęta trochę autystyczne, chodzą swoimi drogami i chyba dlatego ludzie myślą, że koty dobrze znoszą samotność. Tzn. zdarzają się takie przypadki (sami mieliśmy takiego tymczasa, który absolutnie nie tolerował innych zwierząt i musiał być jedynakiem), że kot dobrze znosi samotność . Ale użyjmy wyobraźni: „właściciela” nie ma po ileś godzin .A zwierzę siedzi w domu samo. Jeśli się trafi na spokojnego osobnika, który dobrze sobie radzi w samotnym, pustym mieszkaniu (np. dużo śpi, ale przez to i dużo może przytyć, bo ma mało ruchu), jeśli trafi się na takiego, to dobrze. To nie będzie np. z nudów albo tęsknoty niczego niszczył, sikał "za karę" poza kuwetę, nie popadnie w depresję bądź otyłość.
I uważam,że branie sobie kotka do domu (tu piszę ogólnie, bo Ty nie jako nie planowałaś wzięcia kotka, a był to zwykły, ludzki odruch), bierze się kotka bo np.:
1. Jest „wygodniejszy” w obsłudze niż pies – nie trzeba mu poświęcać tyle czasu i nie trzeba z nim wychodzić na spacery;
2. Bo miło jest, gdy ktoś nas powita, czujemy się mniej samotni, kiedy się wraca po całym dniu do pustego mieszkania (zwł. w przypadku młodych kotów, które potrzebują zazwyczaj kontaktu z drugim kotem: zabawy, gonitwy. )
3. Bo jest śliczny i taki miły.
Biorąc sobie takiego kotka do domu, nie mając za bardzo pojęcia o specyfice tego (jak i każdego innego) gatunku, narażamy się (chciałam napisać „często”, ale mam nadzieję, że tylko „czasem”), na różne rozczarowania, stresy. Zresztą narażamy nie tylko „się”, ale również zwierzaka. Oczywiście opisywany tu przypadek jest trochę inny – kot został wzięty do domu spontanicznie, była to reakcja na sytuację,
A koty - pomimo mnóstwa rzeczy, za które się je kocha, tak zwyczajnie po prostu (ale trzeba je lubić. Niektórzy np. wolą psy), mają również tzw. minusy:
- są delikatne, wrażliwe, chorują – i biorąc kota do domu trzeba o tym wiedzieć, że może się zdarzyć, że zwierzę, które miało za sobą jakieś przejścia, żyło w złych warunkach, może zachorować. Często są to niegroźnie choroby (katar, świerzb, grzybica) - bierze się kota „pod pachę” (no, żeby nie było: konieczny kontenerek, inaczej kot może uciec) i leci do weta. Kot dostaje lekarstwo i żyje długo i szczęśliwie. Zdarzają się czasem inne, poważniejsze choroby ( jak i u ludzi przecież się zdarza), no, ale wtedy mówi się trudno ( nie trzeb od razu zakładać czarnych scenariuszy, wiele, wiele osób cieszy się zdrowiem swoich pupili przez całe lata. A trzeba wiedzieć, że kot żyje i nawet 20 lat, co też trzeba wziąć pod uwagę, biorąc zwierzę pod swój dach);
- mają skomplikowaną psychikę i naprawdę nieraz trzeba być dobrym psychologiem, żeby zrozumieć dane zachowanie i móc odpowiednio zareagować (tak, aby nie kumulowały się w przyszłości problemy).
Bywa, że brak doświadczenia, wiedzy, cierpliwości powoduje, iż opiekun decyduje się na oddanie kota. Zwyczajnie nie radzi sobie z problemem. Do - chyba najpopularniejszych - należą:
1.posikiwanie - często o podłożu psychologicznym (zazdrość, również w okresie dokocenia rezydent lubi sobie siknąć na łóżko Pańci/Pańcia, zmiana miejsca, kot coś chce „przekazać” opiekunowi, jakieś jego potrzeby są niezaspokojone i teraz naszym zadaniem jest rozwikłać: o co chodzi. Bądź choroby, np. układu moczowego. U mnie się zdarza, że kot raz na jakiś czas siknie sobie na łóżko – np. raz na dwa miesiące. Nie lubię tego, ale nie jest to powód do dramatu
2. tzw. niszczenie mebli: drapanie JEST w kociej naturze. Czasem zdarza się, że kot nie chce(bądź nie został zawczasu nauczony) korzystać z drapaka. Czasem trzeba poświęcić jakiś mebel – u nas przez pewien okres wielkim powodzeniem cieszył się róg kanapy. Niestety.
3. Skakanie po meblach, zwł. blatach kuchennych – jeśli komuś przeszkadza, to naprawdę niech zastanowi się, czy chce wziąć kota. Może lepiej psa na przykład? Ale z opieką nad psem też związane są różne problemy (również zwł. w okresie dorastania – gryzienie dosłownie wszystkiego, sikanie po kątach dopóki się nie nauczy, wywlekanie śmieci itd.), więc w ogóle biorąc zwierzę jakiekolwiek, trzeba to zrobić w sposób przemyślany.
4.Wycie, miałczenie wymuszanie uwagi – wg mnie to może mieć np. związek z tym, że zwierzę się nudzi, potrzebuje towarzystwa, człowiekowi zazwyczaj chęci i energii starcza niewiele – ileż można, zwł. wróciwszy zmęczonym z pracy, machać sznurkiem bądź rzucać piłeczkę?
Mówiąc krótko: wg mnie (ale nie mam dużego doświadczenia: dwadzieścia parę kotów w ciągu 3 lat), ale mimo wszystko pokuszę się o stwierdzenie, że nie istnieje coś takiego jak „rozbestwiony”, wredny, fałszywy kot (zwł. jeśli mówimy o kocie w tak „młodym” wieku, o takim, jak na tym wątku). Podobnie jak nie ma rozbestwionych „bachorów”. Śmiem twierdzić, że problemy wynikają głównie z błędów „wychowawczych”, braku cierpliwości i niewiedzy. Niektórzy opiekunowie zwierząt bardzo szybko się poddają, ulegają przy pierwszych problemach. Natomiast nie jest możliwe mieć zwierzę w domu tylko tak, żeby „pachniało, wyglądało lub stało za szybką”…
Nie mówię, że sytuacje bywają naprawdę trudne, kłopotliwe, stresujące, wyczerpujące… Wiele odpowiedzi można jednak znaleźć w różnych źródłach - książki, specjaliści, Inernet, to forum. Trzeba jednak przynajmniej chcieć spróbować. Trzeba mieć cierpliwość, czas, chęć. Zauważyłam, że właśnie cierpliwość i czas, a także akceptacja czasem dziwacznych zachowań pupila, jest doskonałym narzędziem. Jeśli tego nie ma, to faktycznie może lepiej znaleźć zwierzęciu inny dom. W Twoich wypowiedziach Arweno wyczytuję: zniechęcenie, zniecierpliwienie, zmęczenie. Po prostu masz już ewidentnie dość. Być może kot stanął na Twojej drodze w nieodpowiednim czasie, nie planowałaś przygarnięcia, a tym bardziej kłopotów/problemów z tym związanych, na które ewidentnie obecnie ( tak odczytuję z Twoich wpisów) nie masz teraz czasu, masz inne problemy, którym musisz poświęcić uwagę. A kotek faktycznie… kłopotliwy… Ale być może i on „odczytuje” Twoje nastroje, wyczuwa niechęć… Pomijając to, że myślę jednak, że kot po prostu jest potwornie samotny… Nie powinno się może „uczłowieczać” zachowań kotów, ale gdyby mnie zamykano w mieszkaniu na ileś naście godzin, bez to miałabym ochotę zdemolować dom… Ja wiem, że teraz bywasz w domu.
Aczkolwiek to, po co napisałam tak długi post, to to, że: NIE ZGADZAM się, by przerzucić winę (wiem, nie masz takiego zamiaru, ale tak to wychodzi), nie zgadzam się, żeby przerzucić winę na kota. Zwł. Tak młodego. Zresztą pomyśl: szukasz mu domu. Czym, myślisz, ten dom może się różnić od Twojego? Czy innym nie będzie przeszkadzało takie, opisywane przez Ciebie zachowanie? Dokleiłaś kotu wiele „łatek” i dobrze jednak o tym z ew. przyszłym domkiem porozmawiać, bo inaczej może kot wrócić… Kumulacja tak wielu złych, opisywanych przez Ciebie zachowań nasuwa mi jedną myśl: zostały gdzieś popełnione poważne błędy wychowawcze, być może trafiłaś na jakiś bardziej „wymagający” egzemplarz… Zgłosiłaś się po pomoc, to dobrze. W ogóle bardzo fajnie, że przygarnęłaś małą i nie zostawiłaś jej na ulicy. Będę trzymać kciuki z a domek, bo to chyba najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji.
- Co do relacji z kotami, które tutaj, na podstawie nie wielkiego odcinka czasowego, zostały określone jako złe: kotka gryzie, atakuje rezydentów, zarówno młodszego, którego chce ”ustawić”, a starszy w ogóle nie ma nic do „gadania”.
Wg mnie to jest za krótki okres, za wcześnie, żeby doklejać kotu łatkę: nietowarzyski, nie nadaje się do przebywania z innymi kotami. Opisywane tutaj zachowania (gryzienie w kark), bójki, gonitwy, wzajemna nieufność, ataki, skoki na przeciwnika itd. to raczej normalne zachowania, zwł. w początkowym etapie „dokacania”. Twoja kotka , z tego co mogę wyczytać, nie miała za bardzo kontaktu u Ciebie z innymi kotami. Jej pobyt u rodziców chłopaka był dla niej trudną sytuacją: nowe miejsce, ludzie i koty. To, co opisujesz, to próba zwyczajnego wg mnie odnalezienia sie w nowym miejscu oraz w relacji z kotami: próba sił (kto kogo zdominuje, co również jest zachowaniem naturalnym). Zazwyczaj trwa to trochę (do kilku tygodni, jak się ma „pecha” to ponoć i dłużej), zanim kotki się ustawią (zwł. że Twoja kotka jest młodziutka, więc nie zakładamy, ze ma już tak spaczony charakter, że nie jest do „naprawienia”. Znacznie trudniejsza jest nie raz praca ze starszymi kotami, takimi, które mają już określone nawyki, które trzeba rozgryźć lub poznać, albo koty po trudnych przejściach czy tzw. traumach).
To tak z grubsza. Oczywiście mogę się mylić, mogę nie mieć racji albo zwyczajnie za mało widziałam, za mało doświadczyłam.
Jest już nad ranem. Idę spać. Pozdrawiam i mam nadzieję, że wszystko się ułoży
literówki