Dzisiaj na ulicy Pod Fortem (właściwie przy przejściu przez tory kolejowe) złapałyśmy szylkretową koteczkę(czarno-rudą z białym dodatkiem pod szyją). Kicia ma oskalpowaną końcówkę ogona i to był powód polowania na nią. Kotka należy do kolorowego stadka dokarmianego codziennie (to obserwacje ekoto) przez starszą panią z psem. Niestety nie rozmawiałyśmy z nią przed łapanką i nic nie wiemy o kotce. Kicia za szybko

weszła do klatki łapki i nie doczekałyśmy pory karmienia. Kotów przychodzi tam sporo. Czekają co rano na karmicielkę. Widziałyśmy jeszcze jedną czarną szylkretkę, jedna burą szylkretkę, rudego chyba kocura, jednego czarnego około 3-miesięcznego kociaka, dwa czarne dorosłe (w tym chyba matka kociaka), biało-burego chyba kocura i jedno bure coś. To pewnie nie koniec.
Czy ktoś z forum tam działa? Czy były tam sterylizowane koty?
Kicia na jutro jest umówiona na zabieg amputacji końcówki ogona i sterylkę. Jest młoda i mimo że się boi to nie mogę powiedzieć że jest dzika. Mogłam jej zaglądnąć w paszczę, w uszy, wymacać brzuch, wydrapać za uszami i pod szyją, ... - typowy krakowski "dziki kot"

. Rozluźnia się głaskana. Wyczułam jedynie dwa cycusie między tylnymi łapami (edit: inne są tak małe że trudno je wymacać), więc możliwe że miała kiedyś jeden miot ale mało liczny. Głupio by było gdybyśmy zorganizowali jej sterylkę po raz drugi.
Stadko wygląda dobrze. Futerka mają błyszczące, oczy zdrowe, nie są chude. Malucha przydałoby się złapać przed zimą. Poszkodowana kitka poza ogonem wygląda bardzo dobrze.
Jeśli ktoś coś wie to proszę o jakiekolwiek informacje na temat tych kotów.