Wel, dokładnie, przebywa u siostry Kasi. Dostaliśmy od niej mniej więcej 2 tygodnie na czas diagnozowania i ewentualnego ustawienia leczenia no i szukania nowego miejsca dla kota o którym będzie już coś więcej wiadomo. Więc za około tych 14 dni znowu będzie panika co dalej.
Póki co Wel, oprócz ataków, jest zasmarkany, zaropiały i z "czymś" obcym w uszach, jeszcze nie wiemy czy to coś żyje czy tylko jest
Ale już na dziś Wel ma umówioną wizytę więc będzie i oglądnięty i obadany i leczony a także diagnozowany w kierunku padaczki czy innych schorzeń, które mogą wywoływać ataki pseudo-padaczkowe.
Nadal szukamy stałego tymczasu dla Wela (rozwiązanie, które wczoraj się pojawiło chyba jednak nie jest tak pewne, jak wczoraj jeszcze mogłam przypuszczać). Za jakieś dwa tygodnie Wel będzie musiał zmienić lokum, tak czy siak. Powrotu do schronu, nawet na lekach, sobie nie wyobrażam.
Kasia jest prawie na 100% przekonana, że póki był w osobnej klatce na kwarantannie nigdy nie miał ataku, nigdy w jego klatce nie znalazła śladów po siusiach a nic, co mogłoby wskazać na atak. Natomiast już po pierwszej zwrotce do schronu, kiedy był już na kociarni miał przynajmniej jeden atak, który był zaobserwowany. Mimo ataku (ów) nigdy nie był odtrącony przez kolegów i koleżanki z boksu.
Przy okazji jeszcze przypomnę o bazarkach, które wciąż trwają. Wsparcie finansowe będzie nam bardzo potrzebne. Póki co, Wel trafił pod finansową opiekę Fundacji Fioletowy Pies ale później, jak znajdziemy (mam nadzieję) "stały" DT, wtedy już Wel będzie pod opieką naszą i każdy grosik będzie się liczył.
A więc:
Prosto z Singapuru - karteczki przylepne typu post-it w kociej formie wraz z kocimi znacznikami do książekTorby, torebki i portfel. Plecaczek i plecaki. Kubek Royal Canin. Grzebień z bambusa. Kosmetyki. Książki. Zawieszki.Buty i butki. Kurtka i dżinsowy płaszczyk. Bluzki, bluzeczki, sweterki. Spodnie, spodenki, spódnice i sukienki.Nie tylko Świąteczne rękodzieło - kartki okolicznościowe, ozdoby i stroiki Świąteczne. Cuda i cudeńka!