oto aktualny serwis informacyjny:
-wólkowcy, czyli Ania, Iwonka, Kajtek i Bartek
Futerka rosną, szaleją, kleją się do "tatusia" Napoleona lub do siebie nawzajem
Kajtek po powrocie momentalnie doszedł do siebie, więc dla wszystkich dalej szukamy domków
-AWF, czyli Anitka i Franio
Dzieciaki coraz większe. Siedzą w swoim kojcu i bardzo chciałyby wyjść "na pokoje".
Zupełnie nie mam możliwości wypuszczania ich tak, żeby nie mieli kontaktu z resztą maluchów, więc biedy męczą się w odosobnieniu
Szaleją w swoim "domku", świetnie jedzą i kuwetkują i wyciągają łapki przez pręty, żeby dosięgnąć wszystko w zasięgu.
Na dzień dzisiejszy są w bardzo dobrym stanie i nie wykazują objawów chorobowych.
Franio chętnie daje się brać na ręce i wtedy szybciutko zaczyna mruczeć i wtula się we mnie.
Anitka jeszcze się boi, ale po jednym syku na wszelki wypadek, wzięta na ręce rozluźnia się i przytula.
Te koty bardzo potrzebują człowieka, który mógłby tylko im poświecić swój czas, wtedy momentalnie stałyby się wielkimi miziakami
-"bezoczka", czyli Jaś, Małgosia, Grześ i Rysia
Maleństwa już bez antybiotyków.
Oczka zakraplamy non stop i, jak widać (przynajmniej ja to widzę), jest troszkę lepiej
Słodziaczki są niesamowicie przytulaśne i mruczące, tylko Jasio trzyma się ciut bardziej na dystans.
Dzisiaj maluszki po raz pierwszy wyszły na spacer poza swój kojec i dobre dwie godzinki szalały po całym pokoju zaczepiając swoich starszych kolegów
Ładnie jemy, kuwetkujemy i rośniemy
-przedstawiam "bezoczki od Asi", czyli Tofik i Irysek (Pingwinkowi nie zrobiliśmy nawet jednego zdjecia -nie zdążyliśmy
)
Tofik z jednym oczkiem chorym i jednym zdrowym(?)
Irysek ma jedno oczko z wrzodem, a drugie mu się niestety zapada (nie znam fachowego określenia)
Rudziaki mają chyba ok 5-6 tygodni. Po wczorajszym gorszym dniu, dzisiaj już lepiej jedzą(bez dokarmiania), bawią się, kuwetkują lub śpią.
Niestety obaj dostają antybiotyk w zastrzyku (b.bolesny) i oczywiście kilka razy dziennie zakraplam im oczka.
Tofik znosi wszystkie zabiegi w miarę spokojnie, ale Irysek (może dlatego, że prawie nie widzi), po wzięciu na ręce od razu próbuje mnie nastraszyć, warcząc groźnie -jest to taki mały, rozczulający bidulek
Od dzisiaj maluszki są w klatce z nami w pokoju, a dzięki dziewczynie mojego dużego dziecka, mają wreszcie imiona