Dzięki dziewczyny za wsparcie i dobre słowa
A u mnie od soboty same interwencje
W sobotę w sprawie psów ,dzisiaj w sprawie malutkiego kociaka ,i na jutro znowu w sprawie psa
Zabiedzonych psów nie miałam gdzie zabrać,cały czas szukam domów tymczasowych,ale codziennie dowożę karmę,bo to rodzina patologiczna,więc boję się zostawić karmę,żeby na wódę nie przehandlowali
Co do kociaka,to nie miałam wyjścia,musiałam zabrać do domu(choć się zarzekałam ,że na razie nic nie biorę)
Pan zadzwonił (akurat ,jak wychodziłam po rehabilitacji)że u nich koło zakładu psy zaatakowały malutkiego kotka.Odgonił psy ,przeszukał okolice,w poszukiwaniu kociej mamy,ale niestety nie znalazł.
Nie miał co z Nim zrobić,więc zostawil pod drzewem,że mama po kociaka wróci.
Ale po jakiejś godzinie,zaczęly kotka atakować ptaszyska,więc go zabrał do biura i zadzwonił do mnie ,prosząc o pomoc.
Niestety ,nie mógł go wziąc do domu,więc co miałam robić.Pojechałam po kociaka.
Kotek to malutka 2-u,góra 3-tyg.koteczka,trikolorka,w opłakanym stanie
Oczka i nosek ,to strupy ropne od kociego kataru,temperatura39,9,pchły jak czołgi,w uszkach czarno
W dodatku malutka jeszcze sama nie umie jeść,więc trzeba ją karmić butelką
Troche mnie to przeraża,ale jakoś ogarnęłam.Nakarmiłam mlekiem w proszku dla kociąt,wymasowałam brzusiu,obłożyłam w koszyczku ciepłym pluszowym misiem ,i....czekam ,co będzie dalej.
Wetka ma nadzieję uratować oczka
Długo przemywała,zanim się w ogóle otworzyły.Dostała antybiotyk i coś jeszcze,ale nie wiem co ,bo trochę rozkojarzona byłam.Myślałam już,gdzie butelkę kupić,bo wetka nie miała.Ale się udało
Jutro następna wizyta,tym razem z trzema ,Szarusią,Nalą i małą srajdą.