Myślę, że Albercik był tutaj zadowolony. Miał, co chciał, robił, co chciał. Miał swojego kolegę, Antosia, a właściwie trochę mu tatusiował, bo Antek specjalnie nadstawiał mu główkę do całowania.
Bardzo mnie wzruszało, jak Albert okazywał czułość Antkowi, a przecież Albert nie był wylewny.
Antoś jest teraz smutny...
Albercik to była wielka kocia osobowość. To był prawdziwy Pan Kot.
Jest mi bardzo smutno, ale myślę, że decyzję o wizycie u weta podjęłam w najlepszym momencie. Ani za późno, ani za szybko. Bo wet mu dziś pomógł...
Rano jeszcze Albercik zjadł ulubionego ostatnio mokrego miamora, zamruczał... Ale też nawarczał na mnie za sprzątanie kupki spod ogonka. Cały Albert.
Chciałam ogromnie podziękować za wspieranie Albercika przez cały czas pobytu u mnie, i za wspieranie mnie, kiedy było wiadomo, że to już długo nie potrwa - szczególnie dziękuję alince6, której Albercik był jakoś bardzo bliski, i Cammi, która chciała mu dać dom, ale nie zdążyła.
Podziękowanie za pomoc finansową, puszkową, bazarkową kieruję też do Jowity, która zawsze o Alberciku pamiętała, oraz dagmary-olgi, jej siostra, paw, Alaty, alinki6, Cammi i oczywiście Joli_K, która wspierała nas bazarkami i dzięki której Albercik został zabrany z parkingu.
Pusty fotel Albercikowy... Smutno...
Dziękuję Wam, że jesteście ze mną, bo naprawdę za dużo tego wszystkiego...