Koty, ach te koty, człek by je łyżkami jadł!
Co tu gadać, co tu kryć - spróbuj bez kota żyć...No nie da się, nie da!
Nawet kiedy się straci ukochanego przyjaciela, to żałoba trwa... tyle ile trwa. Nigdy się go/jej nie zapomni, ale tyle ich czeka na domy! A nasz dom jest tak przeraźliwie pusty, bezkotny
W tym smutku, jeszcze nic nie planując, przespacerowałam się po Adopcjach, po wątkach Kociarni, myśląc niewyraźnie, że nie ma co szukać pojedynczego Kota, wszak lepiej, jeśli by było ich dwie sztuczki, zaprzyjaźnione wcześniej. I tak trafiłam na taki wątek:
viewtopic.php?f=13&t=127420 I tam już zostałam
Wysłałam pw do założycielki wątku, joluki, że ja bym owszem, ewentualnie
Zostałam skierowana bezpośrednio do DT p. Marty, i tak się zaczęło. Jak to było, dlaczego tak długo trwało, i masę fotek z DT można znaleźć w wątku przeuroczej parki. Przy czym w międzyczasie pani Marta napomknęła o "czarnej serii" zwrotów z adopcji, która dotknęła jej tymczasy. Wróciła czarna Maszka, bo "kotek się zepsuł" - miała plazmocytarne zapalenie dziąseł. Wrócił łaciaty, biały z szarym Tadzinek - bo siknął gdzie nie potrzeba, podobno do łóżeczka dziecka... Tadzinek okazał się ulubionym towarzyszem zabaw Panny Koty, słodkiej, psotnej dziewczynki. Niewiele więc myśląc - dołączyłam go do "pakietu", a pani Marta się zgodziła, chociaż już prawie zamierzała zostawić go jako kolejnego rezydenta.
W połowie lipca odwiedziłam trójeczkę w DT, gdzie zostałam podjęta niesłychanie gościnnie, włącznie z zawiezieniem do innego, mocno zakoconego domu
Mała Panienka biegała i psociła, Tadzinek jej towarzyszył, a czarniutki wujaszek Funio obrabiał przywiezioną jako gościniec filcokulkę od Kocurii, aż trzeba było mu zabrać strzępy, żeby ich nie zjadł
Ustawiłam też dwie torby-przenoski z kocykami w środku, żeby koctwo sobie w nich pomieszkało i miało potem swojskie leże w DS. Później towarzystwo trochę się zmęczyło, Funio zwinął się w kłębuszek, Panna wtuliła się w jego boczek i oboje bardzo mruczeli, kiedy ich głaskałam. Szczególnie Funio wtulał mi się w dłoń
Tylko Tadzinek trochę się dziczył - odsuwał się od ręki i czmychał w kąt. Prawdę mówiąc, nie dziwię się - ileż ten kot już przeżył
Najpierw ktoś wyrzucił małe kocię zimą pod sklep, dosłownie "na śnieg na mróz". Kiedy znalazł się u pani Marty, poczuł się bezpiecznie, ale znalazł się dom, który go chciał... a w każdym razie tak się im zdawało. Więc przeprowadzka. A potem dom okazał się niezbyt dobrym domem, i kolejna przeprowadzka, co prawda do znanego już miejsca, ale i tak stres. I ciężka choroba, zapalenie płuc. Ledwo się pozbierał, a tu pojawia się znów jakaś obca baba i umizga się do niego - o, to źle wróży! Znowu będą biednego kota przerzucać wte i we wte
No będą, ale tym razem z całym towarzystwem
A ja przez ten czas zapadłam na chorobę zwaną "dla moich kotów wszystko co najlepsze"
Mają jeść co najlepsze dla kotów, pić z kociej fontanny, mają mieć spokojny, kochający dom, w którym kot jest ważny i wolno mu prawie wszystko, mają być bezpieczne... Siatka! Bez siatki na balkonie żaden kolejny kot do tego domu nie wejdzie! No i stąd te opóźnienia, bo najpierw miałam fanaberie i czekałam na Damorka, który ma długie terminy, potem się okazało, że Damork moim fanaberiom nie da rady. W ramach "jeść co najlepsze dla kotów" postanowiłam zafundować kociastym BARFa, czyli mięsną mieszankę wszystkiego, co kotu potrzeba. No ale nie będę przecież tego wszystkiego ważyć, mielić, siekać, suplementować, rety!
Dowiedziałam się, że mieszanki dla swoich hodowlanych norwegów produkuje agal i zapytałam, czy ma "wolne moce przerobowe", żeby i dla moich kotów robić. Ma
Przy okazji opowiadałam jej o swoich przypadłościach z siatką, i na wszelki wypadek podała mi adres stronki alpinistów (
http://www.phuaxon.pl/ ), którzy m. in. sprawnie siatkują przeciwkocio. No to wysłałam maila, i bardzo szybko pojawił się pan alpinista, ocenił balkon (przy okazji zrezygnowałam z części fanaberii...
) i umówił się na robotę. W piątek pojawił się z wielką torbą i plecakiem, w kilka godzin powbijał kotwy, rozciągnął stalowe linki, napiął siatkę... I już! I jest! Mieszkam w wielkiej wolierze!
W związku z czym kocie jednostki zapakowały plecaczki i jutro (co ja mówię, to już dziś!) o świcie przyjeżdżają!
Nareszcie!
Z fotkami na razie będzie pewien problem, jako że nie mam ani aparatu, ani komóry - ale później pewnie zjawi się Una-z-pogranicza, zwana czasem stovokorem, i obfoci towarzystwo
Na razie jeszcze parę ostatnich filmików z DT:
http://www.divshare.com/download/15516520-ea0 - Panna chlapiłapka
http://www.divshare.com/download/15516531-329 - cała trójka plus Maszka i bury rezydent Zenek
http://www.divshare.com/download/15516563-552 http://www.divshare.com/download/15516610-e40 Ech