rudy bestyj i minikot... plus Kosmicia i Migotka :D

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lip 24, 2011 18:44 rudy bestyj i minikot... plus Kosmicia i Migotka :D

Zacznę od tego, że nie znam się na kotach. Nigdy dotąd kota nie miałam. Mam za to dwie 12-letnie jamniczki i cztery bezczelne, wszędobylskie szczury (w tym prawdziwego kanałowca). Kot nijak nam nie pasuje, ale - tak czy inaczej - jest...

Wczorajszej nocy, ok. godziny 2, szczęśliwie jeszcze nie spałam. Leżałam już grzecznie w piżamce pod kołderką, obłożona jamnikami, kiedy moją uwagę zwróciły jakieś piski. Dochodziły zza okna. Przysłuchiwałam się im chwilę i szybko uznałam, że to miauczenie. Żałosne i rozpaczliwie, takie kocie "pomocy! ratunku! jestem straszliwie nieszczęśliwy i całkiem sam!". Cóż było robić? Naciągnęłam na siebie jakąś bluzę, włożyłam sandały i wybiegłam na dwór. Zanim dotarłam na dół, miauczenie się oddaliło, dochodziło już od strony ulicy. Dość ruchliwej, mimo późnej pory - wszak to Saturday night w centrum miasta. Źródło lamentu zlokalizowałam pod zaparkowanym przy szosie samochodem. Nie miałam żadnej latarki, więc skulona na asfalcie mogłam tylko zaglądać pod spód i czekać. Opłaciło się. Po chwili jakiś malutki, puchaty kształt oddzielił się od czarnej powierzchni podwozia i wylądował na ziemi. Zauważył mnie. Podejść nie chciał, ale też nie rzucił się do ucieczki. Wystraszony i zdezorientowany wlazł w końcu na tylne koło i tam się zaszył. Śledzenie go, pilnowanie, żeby nie wybiegł na środek jezdni i próby schwytania malucha zabrały mi chyba kwadrans. W końcu położyłam się płasko, wpełzłam pod to auto (nocni imprezowicze mieli ze mnie niezły ubaw), złapałam puchatka za skórę na karku (być może trochę za mocno, ale bardzo się bałam, żeby mi się nie wyrwał i nie wpadł pod samochód) i - jest! mam! uratowany! Syczał na mnie wściekle i wymachiwał pazurzastymi łapkami, ale przytuliłam go mocno do siebie i zaraz się uspokoił. Cieniutkie żeberka drgały mu delikatnie, jakby mruczał - choć podejrzewam, że raczej warczeć na mnie próbował.

W domu zapakowałam go do plastikowego koszyka (taki z klapami, jakiego ludzie często do transportu kotów używają - u mnie podróżują w nim szczury). Dałam mu wodę i trochę psiej karmy z puszki. Nie było to proste, bo jak tylko zbliżyłam się do kosza, bestia zaczęła wściekle warczeć i syczeć, a jak włożyłam rękę do środka - próbowała mnie podrapać. Na noc zostawiłam potworka w spokoju, przykrytego z wierzchu bluzą. Jak tylko zauważał, że się ruszam, groźnie warczał (swoją drogą tak się to u kotów nazywa? warczenie? taki niski, morderczy pomruk?).

Rano zasadniczo nie było lepiej. Przeniosłam dzieciaka do dużej szczurzej klatki położonej na boku. Ma tam otwarty koszyk, miseczki i kuwetę. Jak zostaje sam - miauczy wniebogłosy, jakby go żywcem ze skóry obdzierano. Jak mnie widzi - oczywiście się wścieka. Nie ucieka do koszyka, w żadnym razie - trzyma pozycję, otwiera tę śmieszną różową mordkę i syczy jak prawdziwa żmija. Zabawne by to było, gdyby nie świadomość, że jemu to raczej nie jest teraz do śmiechu...

Na wieku kotów się nie znam, ale wygląda na dziecko. Nie waży pół kilo, lżejszy jest niż mój szczur. Płeć - nieznana, nie chciałam go stresować oględzinami. Łapy sprawne, żadnych fizycznych urazów chyba nie ma. Dość chudy się zdaje i brudny, ale ładne kocię z niego, dość krępą budowę ma, pyszczek szeroki, futerko puchate, rude. Oczka troszkę zaropiałe, nosek też miał wczoraj mokry. Ale apetyt mu dopisuje, w kuwetce też już grzebał.

Po tym krótkim wprowadzeniu czas na pytania. Zielona jestem w temacie, a chcę dla bestyjki jak najlepiej, więc liczę, Drodzy Kociarze, na Waszą pomoc.

- Zabrać go do weterynarza? Jutro idę z jamnikami i gryzoniami, to i kota bym wzięła. Od razu w tym koszyku, żeby mu łapania i stresu możliwie oszczędzić. Na pewno potrzebuje odrobaczenia, a te oczy koci katar sugerują, prawda?

- Czym go karmić? Ile? I jak często? Dzisiaj kupiłam to, co się dało w niedzielę - saszetki Whiskas Junior - i to mu daję. Rano zjadł jakieś pół saszetki, popołudniu znów połówkę dostał. Jeszcze suchą karmę chcę mu postawić, żeby mógł jeść, jak zgłodnieje.

- Jak go oswajać? Na razie ograniczam kontakty z nim do podawania mu jedzenia, staram się bez potrzeby nie podchodzić do biurka. Lepiej trzymać go w tej klatce, czy wypuścić go w pokoju brata, pozwolić mu zaszyć się za kanapą na kilka dni i cierpliwie czekać, aż sam zechce się socjalizować?

- O co chodzi z tym miauczeniem? Teraz najadł się i jest cicho, ale brzmiało to dość rozpaczliwie... Głodny był po prostu? Czy może koty w ten sposób mówią coś szczególnego, a ja po prostu nie rozumiem?

Wdzięczna będę za wszelkie uwagi. :) Zdjęcia Wam pokażę, jak je zrobię. Póki co nie chcę bestii straszyć...
Ostatnio edytowano Czw lip 10, 2014 13:19 przez alukah, łącznie edytowano 37 razy
Obrazek Obrazek + Kosmicia i Migotka
Moje koty żywię BARFem.

alukah

 
Posty: 420
Od: Wto maja 31, 2005 15:16
Lokalizacja: Łódź/Lublin

Post » Nie lip 24, 2011 19:00 Re: puchata bestyjka spod samochodu

:mrgreen: Gratuluję udanej łapanki. :ok:
Trudno odpowiedzieć na Twoje pytania, nie znając wieku kota. :roll:
To co napiszę może się okazać całkiem nieadekwatne.
1. Do weta zabrać koniecznie, bez względu na wiek. :wink:
2. Karmiłabym na żądanie, czyli tyle razy ile razy drze pysia i czegoś ode mnie chce.
3. Nie wypuszczałabym z klatki na salony z obawy, że gdzieś mi się zaszyje, coś niezjadliwego pożre, zatruje się jakąś rośliną doniczkową etc..... etc...., ale wyjmowałabym go z klatki i obdarzała pieszczotami trochę na siłę.
4. O tu jest dużo możliwości! :roll:
- chce jeść
- nudzi mu się
- chce Twojej uwagi
- nie czuje się bezpiecznie
- nie chce siedzieć w klatce.
To tyle , co na szybko przyszło mi do głowy.
A jutro jak będziesz u weta, zaopatrz się w przyzwoitą karmę stosowną do wieku tego Znajdka. :mrgreen:
Sądząc po maści, masz raczej kocurka.
I nadmieniam, że mało znam się na kotach.
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lip 24, 2011 19:46 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Puchata bestyjka uratowana :D :1luvu:

Do weta koniecznie, określi wiek, płeć i zapewne odrobaczy :D :kotek:

Dopytaj również o karmienie, bo whiskas to ohyda niestety :cry:

A tak w ogóle, to dzięki alukah, za uratowanie mu życia :1luvu: :1luvu: :D
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7327
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie lip 24, 2011 20:24 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Dziękować to nie ma za co - już niedługo sama będę weterynarzem i uważam pomaganie zwierzakom za mój ludzki i zawodowy obowiązek. :> Z kotami tylko nie miałam wiele do czynienia, słabo mi pasują do zestawu. Ten mały koleś wziął mnie z zaskoczenia...

Generalnie rozkoszny jest puchatek strasznie, ale charakternik z niego jak rzadko kiedy. Teraz stoi na dwóch łapach oparty o pręty i robi MIAU-MIAU!. Na całym podwórku go słychać, jeszcze Straż dla Zwierząt ktoś wezwie... Rozumiem, że jest mu w życiu źle i chciałby wyjść. Jak tylko podejdę, przysiada, patrzy na mnie mrużąc te żółtawe ślepka i zaczyna posykiwać. Już z troszkę mniejszym zapałem niż rano, ale na przytulanki to chyba nie ma ochoty. Jutro i tak przymusowe dotykanie go czeka, więc wybadam, czy na trzymany na rękach i głaskany się uspokaja.

Karmę kupię mu jakąś lepszą, choć dla juniorów to wybór stosunkowo nieduży. Na Animalii takie porównanie znalazłam i może po prostu w Hill's zainwestuję, a co.

Dzikus zaczyna rozbójnikować. Wspina się po prętach, drapie ręcznik, wyraźnie chce się uwolnić. Połowę żwirku z kuwety wyrzucił na podłogę za biurkiem. Wciąż rozpacza na całe gardło. Szczury zadają się go olewać. Jamniki mają kino-bambino - udają, że śpią, ale oczka mają otwarte i skupione w jednym punkcie. Ściemniacze rude...

Dzięki za porady. :) Sytuacja jest dla mnie nowa, a zamiast błądzić i uczyć się na własnych błędach, wolałabym zapewnić maluchowi co najlepsze. Wasze wsparcie jest nieocenione. :ok:

Aha, co do wieku, to daję mu ze dwa miesiące. Kumpel (zakocony) podobnie obstawia. Mówi, że generalnie stopniem rozwoju na to 7-8 tygodni wygląda.
Ostatnio edytowano Nie lip 24, 2011 20:27 przez alukah, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek Obrazek + Kosmicia i Migotka
Moje koty żywię BARFem.

alukah

 
Posty: 420
Od: Wto maja 31, 2005 15:16
Lokalizacja: Łódź/Lublin

Post » Nie lip 24, 2011 20:25 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Co do oswajania - trzeba na siłę brać na ręce, głaskać, głaskać... I głaskać też przy misce, w czasie jedzenia ;)
Obrazek Obrazek Obrazek]Obrazek

Liwia_

Avatar użytkownika
 
Posty: 6713
Od: Pon wrz 03, 2007 20:01

Post » Nie lip 24, 2011 20:27 Re: puchata bestyjka spod samochodu

sikne sobie,bo zapowiada sie ciekawy watek :D :ok:
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Nie lip 24, 2011 20:30 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Mam go teraz przymuszać mimo tej wściekłości w oczach? :> W ręcznik cholernika złapać, przytulić i wygłaskać, póki się nie wyluzuje? Bo o głaskaniu podczas jedzenia raczej nie ma mowy. Je, ale nie rzuca się na jedzenie - dopiero jak ma spokój, zagląda do miski. Rękę próbuje drapać, nawet na kolorowy sznureczek uwagi nie zwraca. Nic go nie obchodzą niteczki i piórka, w skupieniu ruch dłoni śledzi i przymierza się, żeby ją pazurkami sięgnąć. Czarujący maluch... ;)
Obrazek Obrazek + Kosmicia i Migotka
Moje koty żywię BARFem.

alukah

 
Posty: 420
Od: Wto maja 31, 2005 15:16
Lokalizacja: Łódź/Lublin

Post » Nie lip 24, 2011 20:32 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Kuraka mu możesz ugotować albo Gerberki 100% mięsa zapodać :)
Obrazek
Devon, Gizmo i Dzidzia

Jowita

 
Posty: 6875
Od: Wto paź 19, 2004 19:35
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Nie lip 24, 2011 20:33 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Jowita pisze:Kuraka mu możesz ugotować albo Gerberki 100% mięsa zapodać :)

czyli słoiczki dla dzieci :ok:
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Nie lip 24, 2011 20:37 Re: puchata bestyjka spod samochodu

O, dobre. Gerberki znamy i lubimy, a jakoś na to nie wpadłam... :> Szczury się na mnie śmiertelnie obrażą, że jemu daję, a im nie.

Słuchajcie, ale czemu on sam po ulicy biegał i tak rozpaczał? Koty chyba normalnie tak nie robią? Wygląda na dzikusa, brudny jest aż do skóry i nie za gruby, a w tym wieku to już chyba powinien być w miarę samodzielny? Tymczasem snuł się taki zagubiony i wyraźnie wołał o pomoc. Raczej swoją mamę, a nie mnie, ale mamy coś nie widać... Możliwe, że jego matka zginęła po prostu i dlatego sam taki nieszczęśnik został?
Obrazek Obrazek + Kosmicia i Migotka
Moje koty żywię BARFem.

alukah

 
Posty: 420
Od: Wto maja 31, 2005 15:16
Lokalizacja: Łódź/Lublin

Post » Nie lip 24, 2011 20:39 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Zaznaczam wątek!
"Kino-bambino" :ryk:
najszczesliwsza
 

Post » Nie lip 24, 2011 20:41 Re: puchata bestyjka spod samochodu

alukah pisze:Mam go teraz przymuszać mimo tej wściekłości w oczach? :> W ręcznik cholernika złapać, przytulić i wygłaskać, póki się nie wyluzuje? Bo o głaskaniu podczas jedzenia raczej nie ma mowy. Je, ale nie rzuca się na jedzenie - dopiero jak ma spokój, zagląda do miski. Rękę próbuje drapać, nawet na kolorowy sznureczek uwagi nie zwraca. Nic go nie obchodzą niteczki i piórka, w skupieniu ruch dłoni śledzi i przymierza się, żeby ją pazurkami sięgnąć. Czarujący maluch... ;)
Ja bym przymuszała, ręcznik to dobry sposób. Możesz też spróbować chwycić go za skórę na karku, jak kotka małe i wtedy zacząć głaskać, ostatnia "dzikuska", która u mnie była bardzo się wtedy uspokajała.
I wypuszczałabym go tylko na małej powierzchni, np w łazience.
Ostatnio edytowano Nie lip 24, 2011 20:44 przez Liwia_, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek Obrazek Obrazek]Obrazek

Liwia_

Avatar użytkownika
 
Posty: 6713
Od: Pon wrz 03, 2007 20:01

Post » Nie lip 24, 2011 20:41 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Ten maluch pewnie ludzi nie zna, nagle stracił matkę, cały czas ją woła i ma nadzieję że wróci, a do tego czasu sam próbuje się bronić - dla niego jesteś strasznym drapieżcą który go dorwał i zaraz pewnie zje.

Daj mu dzień, dwa odpoczynku, nie zmuszaj do kontaktu - poza wizytą u weta, która jest konieczna, tym bardziej jeśli maluszek ma objawy infekcji - teraz w potwornym stresie, po utracie matki, jej przeciwciał z mleka, w takim wieku - jest bardzo narażony na gwałtowne rozwinięcie się choroby.

Czas na oswajanie będzie za chwilkę, on teraz jest w za dużym szoku.
I uważaj na psy - bo taki maluch pewnie powoduje u jakby nie było psów myśliwskich niejako ślinotok ;)

Na pewno bym maluszka z klatki nie wypuszczała - jak gdzieś się zaszyje to będzie to dla niego niebezpieczne.
A i oswajanie maluszka siedzącego w klatce jest znacznie łatwiejsze i szybsze.

Blue

 
Posty: 23884
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie lip 24, 2011 20:44 Re: puchata bestyjka spod samochodu

alukah pisze:O, dobre. Gerberki znamy i lubimy, a jakoś na to nie wpadłam... :> Szczury się na mnie śmiertelnie obrażą, że jemu daję, a im nie.

Słuchajcie, ale czemu on sam po ulicy biegał i tak rozpaczał? Koty chyba normalnie tak nie robią? Wygląda na dzikusa, brudny jest aż do skóry i nie za gruby, a w tym wieku to już chyba powinien być w miarę samodzielny? Tymczasem snuł się taki zagubiony i wyraźnie wołał o pomoc. Raczej swoją mamę, a nie mnie, ale mamy coś nie widać... Możliwe, że jego matka zginęła po prostu i dlatego sam taki nieszczęśnik został?


odpowiedzi na Twoje pytanie jest x. Może się urodził w piwnicy i zgubił mamie, może jego mama się zgubiła, a on wyruszył jej szukać, może ktoś go wyrzucił.... 8 tygodni to jeszcze nie jest samodzielny kociak.
Nie pozostaje Ci nic jak pokochać gada :)
Jutro koniecznie do weta, musi dostać coś na robale, trzeba sprawdzić uchy pod kątem świerzbu, resztę kota pod kątem kociego kataru. Kup mu żwirek najlepiej drewniany, i dobre jedzonko, np. Royala Kittena albo Hillsa. Kuraka z ryżem, Gerberki, serek Bieluch (z jak najmniejszą zawartością soli).
Obrazek
Devon, Gizmo i Dzidzia

Jowita

 
Posty: 6875
Od: Wto paź 19, 2004 19:35
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Nie lip 24, 2011 20:47 Re: puchata bestyjka spod samochodu

Super wątek, młodej wetki się szykuje :piwa: :piwa:

Kotuś jest dzikuskiem, ale za 2 -3 dni skończą się syki i warczenia a mały pokocha Cię całym sercem :1luvu: :kotek:

Dałaś mu wodę do picia ? Albo mleczko Klara dla kotów ( w zoologicznym) albo ciut śmietanki, mleka zdecydowanie NIE (biegunka, kotki nie trawią laktozy) :!:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7327
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: dorcia44 i 47 gości