"Mam na imię Balbinka. To moje własne imię, tak zawsze mówił do mnie mój człowiek, więc wiem.
Mój człowiek jest dobry. Przygarnął mnie, kiedy potrzebowałam pomocy i mieszkałam u niego parę lat. Mogłam wchodzić do szafy, miałam pełną miseczkę - miałam własny dom. Jeszcze niecałe dwa tygodnie temu miałam własny dom i własnego człowieka. A potem z człowiekiem coś się stało, upadł i nie wstawał. Potem przyszli jacyś ludzie, był hałas, więc schowałam się do szafy. Kiedy wyszłam, mojego człowieka nie było, byłam w domu sama. Parę razy przyszły jakieś panie, nasypały mi jedzenia do miseczki i wyczyściły kuwetę, chciały pogłaskać, ale nie pozwoliłam, więc sobie poszły. Czekałam na mojego człowieka - przecież czasem wyjeżdżał na kilka dni - ale on nie wracał. Weszłam do szafy i spałam na koszulce pachnącej moim człowiekiem. W końcu jednego dnia przyszli znowu, złapali mnie, chociaż schowałam się do szafy, włożyli do jakiejś klatki razem z tą koszulką mojego człowieka, na której spałam i zawieźli tu, gdzie teraz jestem. Nie wiem gdzie to jest. To jakieś obce miejsce. Wygląda jak dom, ale to nie mój dom. Jest tu pani, która daje mi miseczki z jedzeniem i piciem, próbuje głaskać i mówi do mnie, ale ja się boję. Ze strachu nie chcę jeść ani pić. Jak mogę jeść czy pić w tym obcym miejscu? Przecież nie wiem nawet gdzie to jest i dlaczego tu jestem. Nie wiem czy mój człowiek wie, że tu jestem, więc jak mnie znajdzie? A może on już mnie nie chce? Ale dlaczego? Przecież byłam grzeczna, nawet nie podrapałam tej obcej pani, która weszła do mojego domu, kiedy jego nie było, tylko pacnęłam łapką! A może on już nie wróci? Czasem czuję, jakby o mnie myślał, ale coraz rzadziej. Boję się! Co teraz ze mną będzie? Czy ktoś obcy pokocha dorosłą, czarną kotkę, która ma tylko imię i starą koszulkę?!"I tyle. Historia jakich tu wiele. Z jedną różnicą - ta zdarzyła się w mojej rodzinie.
Człowiek Balbinki, to brat mojej mamy. Już do Balbinki nie wróci - umiera. Zostało mu niewiele czasu, już nie zawsze jest z nim kontakt, więc pewnie nie wie, że osoba, która powinna była Balbinkę przygarnąć odmówiła jej dachu nad głową. Na pewno byłby zawiedziony - on, który zawsze zgarniał z ulicy poturbowane przez los i ludzi kocie biedy - że ktoś mu bliski w takiej chwili zachował się w taki sposób.
Na moją osobistą prośbę Balbince zdecydowała się pomóc delfinka za co należy jej się moja dozgonna wdzięczność. Koteczka jest u niej od poniedziałku. Niestety, odmawia jedzenia i picia. Jest przerażona, chowa się w zakamarkach półek. I nic dziwnego: w ciągu niecałego tygodnia zawalił jej się cały świat, a wszystko co pozostało z dawnego życia, to imię i stara koszulka! Nie wiadomo czy uda się ją przekonać, żeby się nie poddawała.
Zakładam ten wątek, żeby nie została jeszcze jedną bezimienną, przerażoną kotką "po zmarłym". Żeby ktoś, oprócz delfinki i mnie, pochylił się nad jej losem, potrzymał przysłowiowe kciuki, może coś doradził. Wierzę, że pozytywna energia, którą przekażą jej ci, którzy ciepło o niej pomyślą, pomoże Balbince przetrwać ten najtrudniejszy czas, że zechce żyć i na nowo uwierzy w ludzi.
Zdjęcia Balbinki będzie wklejać delfinka; kilka jest już na jej osobistym wątku:
viewtopic.php?f=1&t=84368&hilit=W%C4%85tek+tymczas%C3%B3w&start=1230. Informacje będziemy się starać uzupełniać na bieżąco, chociaż ja - ze względu na wyżej opisaną sytuację rodzinną - pewnie nie będę tu zaglądać codziennie. Ewentualne prośby czy pytania delfinki proszę traktować tak, jakby były wyrażone przeze mnie.