Poker71-bardzo mi przykro...
Rok temu (po 3 latach polowań)ułaskawiłam Krawacika...przychodził jeść, coraz czesciej nocował na tarasie.Złapałam go, podleczyłam ,odrobaczałam w jedzeniu wczesniej i w końcu zapakowałam do kontenera 6 kg kocura, aby go wet obejrzał i odjajczył.
Mam w zwyczaju testowac i badac wszystko co złapie, wiec i tu tak zrobilismy.Morfologia/biochemia -piekne, kot zdrowy, negatywne testy wyszły , no i ciachnelismy...Zabrałam go do domu z lecznicy i juz wracajac zobaczyłam,ze sie przelewa , ze posłanie troche zakrwawione.W domu okazało sie ,ze ciagle mu leci krew, no i z powrotem do weta....Umarł dwie godziny potem ...nie mogłam sobie podarowac,ze złapałam go do kastracji...Był piekny , zdrowy i nam zaufał.
Ale takie jest życie...nie oskarżaj się proszę...