Po jakimś czasie zaczęłam Franczeskę ogłaszać. Wiele propozycji adopcji odrzuciłam. Aż dostałam mejla od... właścicielki kotki z prośbą o oddanie, bo dziecko tęskni. Sprawa była poruszana na forum na innym wątku. Większość osób odradzała mi oddawanie kotki w tak nieodpowiedzialne ręce. Ale kobieta, która do mnie napisała zgodziła się na rozmowę, z uwagą słuchała moich i koleżanki forumowej uwag dot. sterylizacji (obiecała przemyśleć sprawę), ogólnie sprawiała dobre wrażenie, chociaż jej stosunek do kotów, powiedzmy - pozostawiał wiele do życzenia. Niemniej jednak zdecydowałam się dać jej szansę, tym bardziej, że Franczeska już była wysterylizowana i nie było szans na rozmnażanie. Postawiłam warunek - wpłatę określonej kwoty na fundacyjne konto koleżanki, która w bardzo szerokim zakresie tymczasuje i sterylizuje koty.
Minął miesiąc. Z tego co wiem, żadne pieniądze nie wpłynęły. Franczeska większość czasu spędza na ulicy, najczęściej głodna. Zdecydowana jestem znaleźć jej dobry dom. Nie chcę dawać ogłoszeń w internecie, żeby nie trafiła na nie obecna „właścicielka”. Nie mogę kotki teraz wziąć do domu, bo mam inną trudną tymczaskę (agresywną w stosunku do innych kotów), a u nas w domu prawie cały czas nikogo nie ma, na weekendy wyjeżdżamy. Najprawdopodobniej będę mogła ją przygarnąć do domu dopiero we wrześniu. Ale może do tego czasu mogłaby znaleźć dom? Jest przyzwyczajona do wolności – mógłby to być domek z ogródkiem w bezpiecznym miejscu. U mnie spędziła trzy miesiące w mieszkaniu – jak zrobiło się ciepło, to siedziała na parapecie wąchając zapachy zza uchylonego okna...
25.08.2011
Druga trikolorka (bardzo oryginalnie "przypudrowana") została wysterylizowana miesiąc temu i przebywa w DT u sąsiadki, która widuje i dokarmia Franczeskę i jej synka rudzielca (kocurek zeszłoroczny, wykastrowany). Szukamy domu (domów) dla obu kotek i ew. dla kocurka, bo obecni "właściciele" w ogóle o nie nie dbają




