Jagusia ma słabość po do mojej kanapy - owszem, jak wejście do pokoju zostało zakazane zrobiła mokrą niespodzankę na dywaniku łazienkowym który stoi przed kuwetą (żeby większośc żwirku na nim została)- ale to tylko raz - pewnie chciała mi pokazać, że baaardzo brzydko zrobiłam zakazując dostępu do kibelkowej kanapy.
Wszystko inne jest bezpieczne, a kibelkowa kanapa na razie jest nadal przykryta folią na wypadek gdyby udało jej się jednak tam dostać. Po kilku dniach myślałam, że już jej te zapędy przeszły, wpuściłam ją do tego pokoju a Jagusia? Oczywiście prawie natychmiast na kibelkową kanapę się załatwiła (na folię). Wrrrrr, to bardzo męczące gdy koty wyją pod drzwami, że chcą wejść.
Maurycy niby się z nią przyjaźni, niby się wspólnie bawią, ale swoje za uszami jak miał tak ma. Przyduszoną do podłoża (ona kładzie się na plecy) gryzie, podgryza aż Jagusia tak piszczy, że nieraz to przerywam. Z drugiej strony, przecież potrafi mu uciec, więc gdyby tak naprawdę, naprawdę tego nie chciała to by mu uciekła. Wystraczy, ze wskoczy na lodówkę
ciężka dupka Maurycego nie pozwala mu wskakiwać na lodówkę, wskoczyłaby chociażby na lodówkę, bo potrafi wskoczyć wszędzie. Ona jest dużo zwinniejsza od niego.
Taki obrazek regularnie oglądamy: Gonią się. Jagusia po drapaku wbiega na segment z którego skacze na podłogę. Maurycy goni ją do momentu w którym widzi, że ona już dobiegła do końca i wie, że za chwilkę będzie skakała. Wtedy cofa się szybko, i biegnie po podłodze do miejsca w którym według wszystkich znaków na niebie i ziemi Jagusia powinna wylądować. Ale ona widząc co się święci już w trakcie jego odwrotu ze skoku rezygnuje i wykukuje tylko znad krawędzi. On ponownie biegnie, aby ją do zeskoczenia sprowokować i historia się powtarza. Gdy jednak podbiegnie do niej za blisko, Jagusia skacze - Maurycy nie, musi się więc cofnąc "starą ścieżką" i cała zabawa od początku. Oj, nie umiem tego pisać
ale fantastycznie to wygląda.