
Oto moje koty:
Maurycy został prawdopodobnie wyrzucony przez swoich właścicieli, jak był małym kociakiem (albo uciekł z domu, w którym był źle traktowany). Błąkał się po osiedlu - wychudzony, z odmrożeniami na poduszkach, przerażony. To był styczeń, a on wyglądał jak dwumiesięczne kocię... Przez pierwsze kilka dni czy tygodni jedynie siedział z kimś pod kołdrą albo jadł. Na początku po skorzystaniu z kuwety uciekał z niej przerażony - być może to jakaś trauma z poprzedniego domu, może był bity? A to bardzo czysty kotek. Kiedy pół roku później przygarnęliśmy następnego kota (piękny rudzielec, ale ktoś nam go chyba ukradł) - opiekował się nim, mył go, nauczył się bawić (wcześniej w ogóle się nie bawił) i zagrzebywał po nim kupki.
Teraz ma 8 lat, jest dorosłym, poważnym kocurem, ale często bawi się z młodymi kociakami. Często ostentacyjnie wzdycha, jak coś mu się nie podoba


Rudy Andrzej razem z bratem trafił do mnie dzięki ogłoszeniu na gumtree.pl Urodził się na wsi i miał być utopiony razem z resztą miotu. Na szczęście zajęła się nim studentka, która przez jakiś czas trzymała kocicę z młodymi u siebie w szafie w mieszkaniu studenckim, a potem oddała mi dwa kociaki.
Andrzejek od początku swojego pobytu u mnie ma coś nie tak z prawą (a może lewą?



Charlie to kochany i najdziwniejszy kot, jakiego miałam. Nie dość, że nie jest czarny tylko czarno-pręgowany, prawie nie miauczy tylko robi takie "mmmm" i ssie, jak się rozmruczy. Jak był młodszy to miał brzydki nawyk warczenia przy jedzeniu albo trzymając zabawkę w pysku (aż brat się go bał i unikał jedzenia razem z nim).
Poza tym jest kochany i przytulaśny - garnie się do człowieka, jest towarzyski, można go nosić na rękach przez miasto i zachwycać nim ludzi

Jedynie do tej pory nie opanował sztuki korzystania z kuwety...
Jeśli ktoś miałby ochotę na więcej zdjęć to w moim profilu mam linka do bloga

pozdrawiam
