Nie chcialo mi się czytać tamtego wątku, ale mogę opisać swoje doświadczenia, bo spaceruję z kotami na smyczy od prawie 40 lat.
Szeleczki trzeba najpierw zakladać w domu, same bez smyczy. I bawić się wtedy z kotem. Uwagę mlodego kociaka latwo odwrócić, więc z tym raczej nie ma problemu. Potem dopina się do szelek krótką smycz (taką jaka jest w kompletach dla kotów sprzedawanych w sklepach). Na spacery się toto nie nadaje, ale do noszenia kota za pazuchą jak najbardziej. Następnie wychodzimy na spacery z kotem za pazuchą. Najlepiej w jakieś w miarę spokojne miejsce, a nie po ruchliwej ulicy. Kić może się spokojnie rozglądać, a my mamy nad nim kontrolę. Dobrze jest chodzić w miejsca, w które potem będziemy wychodzić z nim na spacer, ale nigdy nie na jakiś wielki, pusty trawnik czy dużą otwartą przestrzeń (takie miejsca uwielbiają psy, nie koty!). Kot powinien mieć - przynajmniej teoretyczną i choćby ze swojego punktu widzenia - możliwość ukrycia się i obserwowania okolicy, czyli powinny tam być jakieś krzaki i drzewa. Na początku może być panika; albo nie, to zależy od kota i jego wieku. Na ogól, im mlodsze, tym spokojniej to znoszą, bo blisko swojego czlowieka czują się bezpieczenie. Ja jeszcze zawsze zabieram kota do weterynarza w szelkach (niezależnie od transportówki), żeby wiedzial, że szelki oznaczają generalnie wyjście z domu. Po jakimś czasie można dopiąć do szelek dluższą smycz (ja używam psiej, rozciąganej o dl. 5 m, w mieście i podobnej o dl. 8 m, na wyjazdach w lecie; kocie są do kitu).
Niezależnie od tego, trzeba zawsze mieć oczy dookola glowy, znać okoliczne psy i wiedzieć czy są agresywne wobec kotów, nie spacerować w porach, w których ludzie na ogól wyprowadzają psy, nie spacerować zbyt blisko placów zabaw i boisk dla dzieci.
Nigdy nie ciągnąć kota za sobą na smyczy,
nigdy nie pozwalać, aby koty zacząl się cofać i wyrywać z szelek

Innymi slowy,
należy być zawsze trochę za kotem 
Lepiej nie pozwalać kotu wlazić na drzewa w szelkach i ze smyczą, bo może się to źle skończyć. Zwracać uwagę co kota denerwuje, czego się boi i starać się takie sytuacje przewidywać lub dostrzegać zanim dostrzeże je kot, żeby nie spotkala nas przykra niespodzianka w postaci nagle rzucającego się do ucieczki kota, którego już nie da się opanować. Teoretycznie najlepsza sytuacja jest taka, gdy kot nie zdąży nawet zauważyć potencjalnego "zagrożenia"; ew. taka, że obserwując kota, zauważamy to "zagrożenie" po jego zachowaniu. Jednak czasem zaaferowany kot traci czujność i wtedy musimy zachować ją za niego.
Nigdy nie myśleć w trakcie spaceru o niebieskich migdalach,
nie gapić się w chmurki i
nie wylączać się
Pamiętać, że zdenerwowany czy przestraszony kot nie da się przekupić żadnym smakolykiem, że zdenerowany czy przestraszony kot jest od nas dziesięć razy szybszy i może (nas też!) podrapać i pogryźć; jeśli w ogóle da się go zlapać czy wziąć na ręce
Kolejna rzecz, na którą trzeba się przygotować, to niewybredne czasem komentarze bliźnich, posądzanie nas o znęcanie się nad kotem (bo kto to widzial kota na sznurku

) i wątpliwości co do naszej kondycji umyslowej

Z czasem dorobimy się skóry niczym nosorożec, a chodzącemu z zadowoleniem na spacery kotu i tak jest to obojętne.
Ponadto, uważać na "miny", czyli psie odchody. Mnóstwo ludzi nie sprząta (bo ich pieski kup nie robią

), a chodząc po trawie latwo w to wdepnąć; kotom też się zdarza!
Ostatnia rzecz: regularnie odrobaczać i szczepić kota wychodzącego na spacery!
Życzymy powodzenia
