prośba o radę

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 03, 2011 9:08 prośba o radę

Dostałam maila od znajomej. Może znacie podobne przypadki i możecie polecić dobrego weterynarza z okolic Warszawy?

"Misia ma bardzo złośliwego mięsaka poszczepiennego, wg diagnozy lekarzy ze Starej Miłosnej, na podstawie oględzin i wywiadu. Biopsji nie miała, bo się na to nie zgodziłam, ciężko znosi narkozę. Guz, a teraz już dwa wyrastają jej na karku, w okolicy łopatek i kręgosłupa.

Lekarz z Międzylesia szczepił ją co roku przez 10 lat właśnie w kark. W 11-tym roku były u niego młode lekarki praktykantki, które to po wglądzie do książeczki zdrowia, powiedziały że nie trzeba jej szczepić, bo koty zachowują odporność do trzech lat. Ucieszyłam się, bo kici nie kłuli a i pieniążki zostały na co innego. Nie miałam wtedy pojęcia o szkodliwości częstych szczepień kotów ani o mięsaku poszczepiennym.

W marcu zeszłego roku wyczułam przy głaskaniu kici, malutki guzek na kręgosłupie, który minimalnie się powiększał, latem pojechałam z nią do poleconej przez moją koleżankę do Kliniki Małych Zwierząt przy SGGW. I tu szok, jak lekarka obeszła się z moją kotką, a ja jakoś zastraszona na to pozwoliłam. Nie chce mi się, ale opiszę to ku przestrodze.

Byliśmy umówieni na godzinę, ale bardzo się przedłużało i czekaliśmy prawie dwie godziny. A potem jeszcze 40 minut w gabinecie pani doktor. Jej stosunek do nas był od samego początku nieprzyjazny. Skorzystałam z jej nieobecności i przemyłam brudny zaschniętą krwią z czymś /może ropa/i różnej długości i kolorem sierści. Wyjęłam jakiś środek dezynfekcyjny z szafki w dużej butli, spryskałam stół i wyczyściłam ligniną. Niestety zostawiłam równie brudne jakieś narzędzie na rancie stołu, bo bałam się to usunąć po nieprzyjemnych fuczeniach lekarki, jak np., dlaczego tak późno przychodzimy- czekaliśmy prawie trzy godziny, ale ona tego nie chciała słuchać. W końcu po 40 minutach wróciła do gabinetu i coś pisała w komputerze o poprzednim pacjencie, był to pies. Ja opowiadałam o problemach kici, o przykrej napaści na działce, a przede wszystkim o tym guzku, że ją boli przy nacisku. Wtedy był jeszcze mały, jak fasolka. Obecny przy tym mąż stwierdził, że pani doktor mnie w ogóle nie słuchała. Jak już skończyła pisać o piesku, przeszła do wpisania do komputera danych kici, potem wstała chwyciła ją , wtedy jeszcze spokojną, z moich kolan za sierść w okolicy guza i poniżej i przerzuciła na stół, niestety przygniatając ją do ostrego i brudnego narzędzia. Kotka się bardzo wystraszyła a i zabolało ją. Podbiegłam i wyjęłam spod niej to kanciate narzędzie. Kicia zaczęła się bać po takim wstępie i niespokojnie zachowywać, więc pani doktor wezwała troje studentów , aby ją trzymali/mi nie pozwoliła/. Jednemu z nich poleciła owinąć ręcznikiem kark kotki i przycisnąć do stołu, pozostali trzymali ją od tyłu a pani doktor ku mojemu zdziwieniu zaczęła obcinać jej pazurki u wszystkich czterech łapek. Misia przyciskana do stołu właśnie w miejscu guza, nieziemsko wyła. Powiedziałam lekarce, że sama obcinam jej pazurki bezstresowo, ale że jedziemy na dziką działkę, to nie chcę jej pozbawiać samoobrony, zresztą pazurki były krótkie. Prosiłam, by nie cisnęli na guz, bo to ją boli. Wszystko na nic. Nagle kałużka moczu spod Misi. Pobiegłam po ligninę i wytarłam, mówiąc, że to z bólu puściły zwieracze, a pani doktor prawie z uśmiechem- siku jej się chciało to będzie spokojniejsza. Boże, i ja na to pozwoliłam a jeszcze mój mąż, który też tam był. Powinien to sfilmować, ale przecież nie po to tam pojechaliśmy. Jakiś czas to trwało, zanim obcięła u wszystkich łapek pazurki / z jednego sączyła się krew/, a kicia przyciskana ciągle guzem do stołu przeraźliwie wyła. Na koniec pobrała krew z bezwładnej łapki i tyko to powinna zrobić. Jeszcze raz przypomniałam o guzie ale ona machnęła ręką, że to nic takiego, samo przejdzie, ewentualnie maść ichtiolową położyć. I pojechaliśmy na działkę. Oczywiście zabawa z maścią nic nie dała.

Misia wysterylizowana przed laty w gabinecie lekarza od szczepień, miała od czasu zauważenia guzka dziwną ruję, posikiwała nam na dole/mamy mieszkanie ze schodami/, często w buty, a w nocy nawoływała jakby kota. W wakacje pokrył ją kocurek sąsiada i do jesieni był spokój.

Po powrocie z wakacji pojechałam z nią do poleconego przez moją znajomą okulistkę, lekarza w Starej Miłośnie. Tym razem zapowiedziałam na początku, że nie dam jej męczyć, nawiązując pokrótce do tamtej wizyty. Pan doktor był bardzo delikatny, pogłaskał ją pogadał do niej i kicia spokojna dała się dokładnie obejrzeć. Wyniki badań miała dobre/ tylko jakiś wskaźnik dużego stresu/, więc pan doktor kazał obserwować guza i zgłosić się za jakiś czas. Zalecił smarowanie olejkiem kamforowym. Ja na początek zanim kupiłam kamforowy, pokropiłam jej z drzewa herbacianego i to był błąd. Podrażniło jej skórę i pewnie rozdrapała, bo zrobiła jej się rana, aż było widać żywe mięso. Walczyłam jakiś czas z tą raną ale jak przyschło, to ona znów drapnęła i tak w kółko aż wylądowała znów u lekarza. Tym razem była bardziej doświadczona lekarka, opatrzyła jej ranę. Właściwie to był to różowy guz , żywe widoczne mięso bez skóry. Pani doktor zasępiła się i powiedziała, że to na 99,9% bardzo złośliwy mięsak poszczepienny. Zabandarzowała Misię, tworząc taki kubraczek/załączam zdjęcia/, po dwóch dniach musiałam to zdjąć, i pilnować, aby nie podrapała. Czuwanie dniem i nocą, chodziłam jak zombi no i już prawie dwa tygodnie. Lekarka nie daje gwarancji zagojenia, bo to na chorej tkance, ale jest suche i coś tam porosło jakby skóra, choć taka ciemna i dziwna, a i strupki jeszcze są. Najgorsze, że obok wyrósł szybko drugi naciek. No i przestała jeść. Do tej pory jadła chętnie przychodziła na każdy posiłek i łapką zaczepiała, by jej też dać. Było to urocze.

No i jeszcze ta ruja. Dostała tym razem bardzo silnej rui, tarza, się po podłodze , krzyczy w nocy, wypina pupinę, przebierając tylnymi łapkami. Może dlatego nie je. Już mam receptę na tabletki. Boję się o tą nie do końca zagojoną ranę, choć zrobiłam jej wdzianko z męża nogawki od kaleson. Skąd taka silna i długa ruja u chorej i wysterylizowanej kotki?. Nie rozumiem. Lekarka mi wytłumaczyła, że podczas sterylizacji, zostawiono jej fragment jajnika, który się uaktywnił. Ale dlaczego teraz, gdy jest chora?. Może to nie jest ten rak, chociaż wszystko na to wskazuje?. Ciągle się łudzę?. Tak bardzo ją kocham. Jest to przedobre kocię.

Teraz już wiem, dlaczego kotów nie szczepi się za często i w kark, tylko w łapę, wiem dużo o tym mięsaku, ale dlaczego lekarze o tym nie wiedzieli lub nie chcieli wiedzieć?. Opinia o tym lekarzu krąży, że zdziera pieniądze i wykańcza zwierzęta. Widocznie ludzie mają rację."

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Czw lut 03, 2011 10:12 Re: prośba o radę

Straszna historia, aż mnie zmroziła. Współczuję tobie i kici. Jak nazywa się ta pani? ..bo ja tez lecze koty na sggw :-/

Żmijka

 
Posty: 338
Od: Pt lis 19, 2010 13:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 03, 2011 12:25 Re: prośba o radę

Wiem, że takie powikłania po szczepieniach są ale nic więcej.
A nazwisko tej "lekarki" mysle, że dobrze byłoby ujawnić. Takiego zachowania nic nie usprawiedliwia, zwłaszcza u ludzi, którzy maja nieść pomoc.

Na ranę może pomógłby olejek z dziurawca. Może choc tyle mozna pomóc.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw lut 03, 2011 12:29 Re: prośba o radę

Zapytam o nazwisko lekarki, dobrze by było ostrzec innych. Radę o dziurawcu zaraz przekażę :ok:
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Czw lut 03, 2011 13:08 Re: prośba o radę

Historia straszna :(

kamari pisze: i możecie polecić dobrego weterynarza z okolic Warszawy?


poszłam około miesiąca temu pierwszy raz (znalazłam na forum jako polecna lekarz) i nie chcę już żadnego innego lekarza.

Dominka Borkowska-Bąkała, tu link do przychdni:
http://www.canfelis.pl/
Ostatnio edytowano Czw lut 03, 2011 13:54 przez AniaU, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

AniaU

Avatar użytkownika
 
Posty: 537
Od: Czw wrz 30, 2010 11:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 03, 2011 13:22 Re: prośba o radę

AniaU pisze:Historia straszna :(

kamari pisze: i możecie polecić dobrego weterynarza z okolic Warszawy?


poszłam około miesiąca temu pierwszy raz (znalazłam na forum jako polecna lekarz) i nie chcę już żadnego innego lekarza.

Dominka Borakowska-Bąkała, tu link do przychdni:
http://www.canfelis.pl/

Dzięki :D już przesłałam informację o twojej lekarce :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Czw lut 03, 2011 13:52 Re: prośba o radę

super! Tu na forum pare osób ją polecała i poszłam do niej. Pierwszy raz w życiu jestem NAPRAWDĘ zadowolona a tylu lekarzy już przetestowałam. Nie mam słów aby oddać jej profesjonalizm, podejście do zwierzaka. Ja mam niedaleko do tej lecznicy, ale nawet jak się przeprowadzę to z drugiego końca Warszawy będę do niej wracać :D
Obrazek

AniaU

Avatar użytkownika
 
Posty: 537
Od: Czw wrz 30, 2010 11:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 03, 2011 13:57 Re: prośba o radę

Przyda się kobiecie jakiś normalny lekarz :ok: Przy Misiu było już za dużo błędów, kto na przykład usypia zwierzę do biopsji, to się robi w znieczuleniu miejscowym :!: No i wyrok o złośliwym mięsaku wydany na oko...
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Czw lut 03, 2011 14:21 Re: prośba o radę

:strach:

Myśle, że takie zachowanie 'lekarki' powinno się nagłośnić. To skandal!!!

Po prostu jestem w szoku 8O :evil: 8O

Amelia Poulain

 
Posty: 294
Od: Nie sty 16, 2011 13:58

Post » Czw lut 03, 2011 14:42 Re: prośba o radę

kamari pisze:Dostałam maila od znajomej. Może znacie podobne przypadki i możecie polecić dobrego weterynarza z okolic Warszawy?
.

Specjalista onkolog dr n. wet Dariusz Jagielski, SGGW w Warszawie 022 593 61 31

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lut 03, 2011 14:44 Re: prośba o radę

PcimOlki pisze:
kamari pisze:Dostałam maila od znajomej. Może znacie podobne przypadki i możecie polecić dobrego weterynarza z okolic Warszawy?
.

Specjalista onkolog dr n. wet Dariusz Jagielski, SGGW w Warszawie 022 593 61 31



dzięki :ok: już przekazałam :D :D :D
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto lut 08, 2011 16:31 Re: prośba o radę

Co za lekarka :strach: :evil: koszmar.
Zabrałabym zwierzaka i natychmiast bym wyszła przy takim traktowaniu.
Mam nadzieję że w końcu inny prawdziwy wet pomógł koteczce.
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lut 09, 2011 8:39 Re: prośba o radę

Napisz proszę kim jest ta kobieta.

Żmijka

 
Posty: 338
Od: Pt lis 19, 2010 13:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lut 09, 2011 8:48 Re: prośba o radę

Żmijka pisze:Napisz proszę kim jest ta kobieta.

Bardzo proszę - podaj nazwisko tej "lekarki".

magaaaa

 
Posty: 7599
Od: Pt paź 30, 2009 19:14




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Patrykpoz i 270 gości