Zaczne od tego, ze nie jestem "stara kociara" i mam male doswiadczenie. Pierwszego kota w swoim zyciu przygarnelam w polowie pazdziernika 2010. Miala wowczas 6 tygodni, byla zagilana, kichajaca, z ropa wylatujaca z oczu i katarem cieknacym z nosa.
Dlugo nie moglismy jej wyleczyc, weterynarz sam nie mogl pojac dlaczego Mala nie reaguje na leki, wreszcie po 2 miesiacach ciaglych wizyt, lekow, zastrzykow - udalo sie. Kota ma juz ladne, blyszczace oczy, nie kicha, zostala tez wreszcie zaszczepiona.
No, a mnie zamarzyl sie drugi kot, ale jakos sie wewnetrznie boje czy podolam

No bo co jesli sie koty nie polubia ? Tego najbardziej sie boje, bo przeciez nie wezme kota i go pozniej nie oddam - te opcje wykluczam calkowicie. Ale tez jak to bedzie gdy sie koty beda braly za lby ? Moja kota ma dosc wyrazisty charakterek i w kasze to ona dmuchac sobie nie da,a takze istny z niej wulkan energii. Kompletnie nie umiem przewidziec jak zareaguje na towarzysza.
Obawiam sie tez, ze z zazdrosci o nowego czlonka rodziny zaczna sie male zlosliwosci, ze zacznie mi gdzies sikac tam gdzie nie powinna, ze sie obrazi - cos jak w przypadku zazdrosci o mlodsze rodzenstwo

Kolejna sprawa to warunki mieszkaniowe - ja sie w ogole zastanawiam czy gabaryt mojego lokum jest odpowiedni dla dwoch kotow... Niedawno wyprowadzilam sie "na swoje" i od czegos trzeba zaczac wiec mieszkam w kawalerce - 36m kwadratowych. Czy nie jest zbyt mala przestrzen dla dwoch futrzastych ogonow ? Nie beda sie meczyly ?
Jednoczesnie poczulam powolanie

