Były też filiżanki na stole i zapach świeżo zaparzonej kawy o poranku.
W radiu grały wesołe nutki.
To Symfonia Szczęścia muskana promieniami zimowego słońca.
Aż chciałoby się zaśpiewać... "nic mi dzisiaj nie potrzeba". Chciałoby się... ale tak jakoś ciężko wydusić z siebie choć jedno, malutkie słówko. Wyobraź sobie że leżysz na kanapie i mruczysz z całych sił. Korzystasz i korzystasz. Łapiesz chwile. Bo wiesz że one nie trwają wiecznie.
Wystarczy zrobić jeden, nieudolny ruch, odsunąć nie ten klocek co trzeba, żeby zniszczyć całą konstrukcję, budowaną od wielu, wielu lat.
I wszystko się sypie...
Nie ma już kanapy i domowych zapachów. Tu czas stoi w miejscu. Zarówno dla tych, co wytrwale czekają, i dla tych co niestrudzenie czegoś szukają. Znajdujesz się na samym środku sceny, na której właśnie toczy się dramat. Ale to nie film. To smutna, szara rzeczywistość...
Fotki standardowo do powiększenia!






Macchiato. Jak ciepła kawa z mlekiem o poranku. Symbol szczęścia.
Nie wiem jaka jest dokładnie jego historia - może Kruszyna będzie wiedzieć coś więcej. Tak czy inaczej, Macchiato musi pilnie znaleźć dom, i chociaż z początku może się wydawać że tu nie ma aż TAKIEJ tragedii - w końcu to nie zagładzający się chudzielec, lekki jak piórko. Ale tak naprawdę, tusza w warunkach schroniskowych też jest wyrokiem śmierci

Jest bardzo, bardzo gruby, wygląda jak Guliwer nim odszedł ['] sądzę że Gulliś musiał maczać w tym łapki. Jemu się nie udało (FIP) Ale rudzielcowi MUSI się udać

Macchiato jest zaszczepiony, odrobaczony i wykastrowany. Przebywa we Wrocławskim schronisku. Wygląda na zdrowego kota. Pozwala robić ze sobą wszystko - to oaza spokoju o magicznym spojrzeniu!