Witam:)
Po pierwsze naturalnie gratuluję chęci zaopiekowania się maluchem. Z mojego doświadczenia wiem, że kotki po przejściach są niesamowicie wdzięcznymi towarzyszami.
Co do decyzji co dalej robić z łapką to należy ona przede wszystkim naturalnie do Ciebie i lekarza prowadzącego kicię. Ja mogę podzielić się jednak drobnym doświadczeniem. Prowadzę domek tymczasowy dla kociastych i miałam przyjemność opiekować się czwórką futrzaków z urazami łapek (jeden - Miko - aktualnie nadal na stanie

). Dwóm udało się w pełni uratować łapki, los jednego nadal jest w zawieszeniu (Miko), a jednej koteczce nestety nie udało się uratować łapki.
Po pierwsze na podtrzymanie na duchu napiszę, że Zuzia (1,5 roczna kotka, która musiała mieć amputowaną łapkę przednią - nie pamiętam lewą, czy prawą) doskonale radziła sobie i radzi (dziś już w domku adopcyjnym) na trzech łapkach. Praktycznie na drugi, czy trzeci dzień po amputacji biegała i skakała na swoich trzech łapkach i z pewnością czuła się lepiej niż z chorą łapką (koteczka trafiła z ponad półrocznym urazem, łapką bez czucia od barku i bardzo poranioną). Decyzja o amputacji była dla nas bardzo trudna, ale miałyśmy wsparcie dwóctrzech doskonałych specjalistów (nasz weterynarz internista:), chirurg i neurolog), co do których miałyśmy pełne zaufanie i po operacji rzeczywiście odetchnęliśmy z ulgą patrząc na to jak Zuza sobie doskonale radzi. Dodam jeszcze, że znam przypadki innych kiciastych po amputacjach (w zaprzyjaźnionych domkach tymczasowych) i naprawdę nieźle sobie radzą.
Było już to pisane, więc podpiszę się jeszcze pod wskazówkę moich poprzedników, że trzyłapki wymagają domku niewychodzącego, gdyż na dworze czycha na nie zbyt wiele niebezpieczeństw, którym najzwyczajniej w świecie mogą nie sprostać.
Ja osobiście (wraz z osobami wspierającymi mnie) jestem zdania, że zawsze warto o łapkę powalczyć i zawsze w miarę możliwości i rozsądku staram się to robić. "Na amputację zawsze jest czas" jak mówią weterynarze, pod których opieką są moi podopieczni. Niestety wszystko musi być robione z głową.
Ja osobiście zawsze po pierwsze konsultuję kotka z
chirurgiem i
neurologiem zwierzęcym. Ustalamy
możliwości rehabilitacji i
czas przez jaki będziemy obserwować postępy leczenia. Następnie kotek taki przechodzi pełną
rehabilitację obejmującą fizjoterapię i kinezyterapię. Brzmi poważnie a polega na przeprowadzaniu serii regularnych masaży, ćwiczeń biernych i czynnych łapki (czasem w połaczeniu z naświetlaniem i stymulacją laserową) często z chirurgiczym wsparciem polegającym na czasowym usztywnianiu łapki właśnie po to, aby nie tworzyły się przykurcze czy defomacje kośćca.
Wszystko to da się zrobić choć wymaga dyscypliny, zaangażowania i nadzieji. Nigdy nie mamy też pewności, że nasze zabiegi uchronią kotka przed amputacją. Ale wiem, że zawsze warto spróbować, czego dla mnie dowodem są dwa kociaki, które u nas odzyskały pełnię władzy w łapkach.
Ważne, by mierzyć siły na zamiary. Z tego co piszesz uraz jest świerzy, więc przy odpowiednim wsparciu kicia może dać sobie spokojnie radę.
W razie potrzeby polecam się jako pomoc co do wskazówek dot. lekarzy, rehabilitantów i ćwiczeń.

Pozdrawiam i trzymam za małą kciuki.
