A dzisiejszym postem dota&kota udowodniła w zasadzie wszystko, co o niej myślimy: że jest złym, nieodpowiedzialnym DT, że jej szacunek wobec kociego życia stoi na żenująco niskim poziomie, że niedojrzałość emocjonalna oraz brak poczucia odpowiedzialności za własne czyny nie pozwalają jej na trzymanie się jednej wersji wydarzeń.
Cytuję (pogrubienia i podkreślenia moje) ten dziecinny, napisany średnio po polsku, niesmaczny w kontekście cierpienia kotki wywód, ponieważ poprzednie wpisy zostały zmienione:
dota&koka 19 listopada o 7.45 pisze:sąd się odbył,ale oskarżona nie miała jeszcze okazji się wypowiedzieć.
rozczaruję was,nie miałam jeszcze okazji wam napyszczyć.
żałosne są te wasze śledztwa,insynuacje i wnioski.
wow!ona ma konto na nk!jee nawet na fb!pisze pod innym nickiem!
zablokowała galerie!
niesamowite...
zabawiłyście się w detektywów,prokuratorów,sędziów.
nieudolnie.
bo zawsze są dwie strony medalu i należy choć postarać się je poznać,
a przede wszystkim zaczekać z szafowaniem wyrokami
dopóki nie pozna się dowodów.
a teraz fakty:
kotka nie trafiła do mnie od osoby o której mówiła Agnieszka,że nie może się
kotką zająć.
to ja przywiozłam dziewczyny wraz z kotką z fabryki,prosto do mojej wetki.
pisałam o tym,joluka cytowała nawet ten fragment,ale zrozumiane zostało to inaczej.
kotka była w stanie praktycznie agonalnym.w gabinecie zostalo uczynione wszystko
aby postawić kotkę na nóżki,co się udało.
Pani doktor nie pozostawiała nam złudzeń co do stanu kotki-nadal był ciężki.
kotka nie miała się gdzie podziać-prosto z gabinetu wróciłaby praktycznie na ulicę.
po bardzo dlugim zastanowieniu i przekonywaniu tzta,udało mi się uzyskać kilka dni.
w tym czasie Aga miała zgłosić sprawę kotki komuś z miau...
ja się nie prosiłam o wątek,ani pomoc.
absolutną bzdurą jest,że ODMÓWIŁAM wydania kotki komukolwiek.bzdurą!
podczas wizyty Agnieszki poprosiłam ją,o jeszcze kilka chwil z tym
cudownym stworzeniem.dziewczyna na własne oczy widziała,jakie kotka miała warunki,
jak zajmuję się nią i resztą zwierzyńca.
na wątku napisałam ...jeśli kotka mogłaby u nas zostać...-czy to waszym zdaniem
jest odmowa??
ufałam swojej wetce,powierzyłam jej nie jakieś tam stworzenie,ale kotkę
bardzo mi bliską.wiem,że przez ten tydzień robiła wszystko,że by kotce udało sie
wyjść z kryzysu,aby można było zająć się okropnymi guzami.
ufam tej wspaniałej kobiecie nadal.inny lekarz potwierdził sposób leczenia
(raczej podtrzymywania przy życiu) widząc kliszę rtg(tak,tak,
rozczaruję cię antonino,mam rtg kotki!!!)
naśmiewacie się z parkingu?niech któraś postawi samochód na ul.wileńskiej,a wtedy
ja się pośmieję.
naśmiewacie się z chorego na astmę dziecka,które jak się okazalo mialo atak z
powodu alergii na sierść kota?nikomu nie życzę,aby musiał patrzeć jak jego własne
dziecko walczy o każdy oddech.śmiejcie się,śmiejcie.
antonino,ciut rozmijasz się z prawdą.klamałam ci do sluchawki w piątek?
nie rozmawiałyśmy na dzień przed śmiercią kotki,ale tego właśnie dnia.
pominę fakt,że byłaś delikatnie mówiąc niegrzeczna i odmówiłaś jej przejęcia,
oznajmiając mi,iż nie musisz mieć na to czasu.stwierdziłaś że znajdziesz chwile
we wtorek.pewnie że nie musisz.ale tego właśnie oczekiwaliście wszyscy na wątku.
(nie masz czasu przejąć kota,a miałabyś czas biegać z nim na badania?)
jeśli mówisz mi,że nie masz czasu na przejęcie kota,ja mam dzwonić do ciebie z
informacją,że masz po mnie przyjechać?mi wystarczy raz oznajmić,że ma się mnie gdzieś.
nie odmówiłam ci przekazania kota,zapytałaś mnie ile mam dziś czasu-odpowiedziałam że
cały dzień.nieprawdą jest,że chciałaś uczestniczyć w wizycie w milanówku.
ze względu na niemożność wyjechania samochodem,zawiozłam kotkę na rtg.taksówką.
mam dowód-prześwietlenie z datą.
lekarz po zaznajomieniu się z wynikiem,oznajmił,że tej kotce pomóc może jedynie
eutanazja.najprawdopodobniej z powodu guzów mało powietrzne płuca,zajęte górne drogi
oddechowe,tym samym podniesiona tchawica (skąd ci się wziął podniesiony mostek,antonino?)
powiększone narządy wątroba i nerki,prawdopodobnie również zajęte
i stare złamanie mostka.
kotka odeszła w sobotę,nie pozostawiona sama sobie.nie cierpiała w samotności.
spędzila całą sobotę,jak i cały tydzień zresztą,w moich ramionach,i tulona przeze mnie odeszła.
jaka dokładnie była przyczyna,wyjaśni sekcja.
wszystkowiedząca antonino,kazałaś mi zawieźc ją na wyspową-nie
wiesz że tam sekcji nie wykonują?
później wkleję,o ile umiem,dokument nt stanu kotki w sobotę 6.11,
leczenia min ile razy widział ją wet przez tydzień pobytu u mnie,
jakie leki były stosowane i jakie były rokowania.
nie wiem,czy Pani doktor nie zechce się tu wypowiedzieć,ją też obrażałyście..
wynikami sekcji rownież się podzielę.przecież jestem wam to winna...
w moim mniemaniu,jedynej osobie której jestem winna wyjaśnienia,jest Agnieszka.
z jej rąk odebrałam kota.
winna jestem pewnie i tego,że kotka miała guzy?
antoninośnieżko,skąd wiesz co dzialo się z kotką wześniej,że twierdzisz,że koty
tak szybko nie odchodzą na raka?
skąd wiemy,ile czasu miał rak,aby zająć narządy wewn?
może ona chodziła z tymi guzami lata?
nie wzięłam jej do siebie żeby zablyszczeć,jak to ktoś mi zarzucił.
wzięłam ją,żeby nie wracała na ulicę.możecie nie wierzyc,pokochałam.
razem z wetką,robilyśmy wszystko,żeby jej ostatnie chwile były
najpiękniejszymi w jej życiu.mam gdzieś że nie wierzycie że takie były.
ona umierając,próbowała jeszcze dla mnie mruczec.najpiękniejszy i najszczerszy to dla mnie z komplementów.
ja do końca próbowałam jej się rewanżowac pieszczotą.
mogłam tylko i aż tyle.
nie pozwoliłam jej cierpieć,odeszła godnie.
mimo wszystko,nie żałuję decyzji o przygarnięciu jej.
żałuję tylko że trwało to tak krótko.
mimo cyrku jaki tu się odbył,nie zniechęciłyście mnie do pomagania.
ale raczej zostanę przy psach.nigdy nie szukałam kotków na dt
i bez obaw,nie będę szukać.
insynuowanie,że nie radzę sobie również z psami,jest nietrafione..
opiekunki psiaków które są u mnie,nie mają na co narzekać.
no chyba że tak tylko mówią że jest super,bo darmowych dt dziś
ze świecą szukać i godzą się na znęcanie się przeze mnie nad nimi...
uczę swoje dzieci tego,czego moi rodzice mnie uczyli-przez szacunek do
zwierząt szacunku do ludzi.
tego drugiego na tym wątku zabrakło.
wiem,że bździągwa,idiota,debil,smarkata,parkingówka i wiele innych
nie ma prawa o nic prosić,
ale ja jednak sobie pozwolę skierować prośbę o nie zamykanie wątku do czasu
otrzymania dokumentacji dot. kotki.
detektywom oznajmiam,że mam podwójne nazwisko,a na nk dane zawsze widniały
dokładnie takie jak teraz.
a ze screenów(sis,wielkie dzięki!) zrobię właściwy użytek.bo nikt nie ma prawa obrażać nikogo,
zwłaszcza,jeśli nie ma jeszcze ewidentnych dowodów winy.
wy też możecie mnie pozwać,czekam.
może i nie zrobiłam wszystkiego co możliwe dla tej kotki,ale na pewno nie
znęcałam się nad nią!!
nie zdajecie sobie sprawy,ile krzywdy możecie wyrządzić takimi pomówieniami,wyzwiskami?
a podobno same dorosłe osoby są na miau..
I poprzednie posty, częściowo już wyedytowane, ale nieudolnie - bo rzeczy bardzo istotne wciąż tam są:
dota&koka we wtorek 9 listopada o 2.13 [edytowane 19 listopada o 8.08] pisze:witajcie.
to ja dałam kotce awaryjny dt.nie można było pozwolić żeby niunia wróciła do fabryki.
w sobotę przywiozłam dziewczyny wraz kotką do swojej wetki,gdzie okazało się,że niunia jest w strasznym stanie.oprócz wspomnianych guzów,była strasznie przeziębiona,miała poważne problemy z oddychaniem.dostała antybiotyk,steryd,witaminy,kroplówkę.wspaniała P.Krysia,wetka moich tymczasowiczów,nie wzięła nawet jednej złotówki.złota kobieta.
w niedzielę stan kotki znacznie się poprawił,duszności pojawiały się rzadko,dziś byłyśmy znowu w gabinecie,niunia dostała następną dawkę antybiotyku.ogólnie jest już znacznie lepiej,choć do pełni zdrowia jeszcze daleko
kotka otrzymała robocze imię Lola,na drugie Kropka (ma słodką jasnobrązową plamkę na mordce)
jest aniołem w skórze kotka.pomimo cierpień,pomimo złego samopoczucia jest spragniona pieszczot-wystarczy wejść do pokoju w którym śpi na swoim prywatnym łóżeczku,a ona pomimo osłabienia biegnie się przywitać i nadstawić łepek do głaskania.dla jej komfortu,pod noskiem ma swoje miseczki z jedzonkiem (ma ogromny apetyt) i piciem,wie do czego służy kuwetka.jednym słowem,wspaniała,grzeczna,niekłopotliwa kotka.
w pierwszej kolejności trzeba pozbyć się guzów.jutro oproszę wetkę o namiary do kolegi po fachu,który móglby wykonać taką operację.
dota&koka w środę 10 listopada o 15.16 [edytowane 19 listopada o 8.05] pisze:witajcie
kotka czuje się już o niebo lepiej.absolutnie nie ma już ataków duszności.jest żywsza,weselsza,powoli zapuszcza się w dalsze rejony mieszkania-sztywnieje na widok któregoś z psiaków,ale już nie prycha.czyli przyzwyczaja się do ich obecności.
dziś idziemy na trzecią dawkę antybiotyku,a że kotka znacznie lepiej się czuje,przy okazji oproszę o wyczyszczenie uszków-w środku jest dosłownie smoła.
apetyt jej dopisuje,nadal karmimy ją rc.
jeśli chodzi o diagnozowanie,na razie koncentrowaliśmy sie na poprawie jej ogólnego stanu.
jeśli kotka mogłaby nadal u nas wygrzewać dopoinkę,a antoninaśnieżka wyraziła zgodę na wzięcie nas pod swoje doświadczone skrzydełko,było by wspaniale.
mam samochód,tym samym mogę jeździć z kotką na badania gdzie tylko będzie trzeba.
dota&koka 10 listopada o 16.24 [edytowane 19 listopada o 8.06] pisze:wrociłyśmy od wetki.Lola dostała antybiotyk i witaminy.Pani doktor zwróciła mi uwagę,że kotce pięknie zaczęła lśnić sierść wraca nam dziewczyna do zdrowia
dostała saszetki puriny.niunia nie ma praktycznie zębów ale z suchym świetnie sobie radzi.
czekam na antoninęśnieżkę,na hasło czy zechce nam pomóc.
w piątek następny antybiotyk.
dota&koka 12 listopada o 17.21 pisze:Antoninaśnieżka,dziękuję za chęć pomocy
kotka na razie ma spokojną przystań,na pewno nie wystawię jej z dnia na dzień za drzwi-na razie tyle wynegocjowałam u tz-ta.co nie znaczy,że nie będę nadal wiercić mu dziur w brzuchu
niestety z kotką jest gorzej.dziś rano znowu ciężko oddychała,po południu miała atak duszności.pobiegłam z nią do wetki,dziewczyna znowu dostała sterydy,na razie jest lepiej.
wydaje nam się,że Lola może mieć przerzuty w płucach
jak najszybciej trzeba postarać się o rtg.
zaraz skontaktuję się z antoninąśnieżką.czas zacząć działać.
na zdjęciach widać te guzy
kotka jest przeraźliwie chuda,to co na zdjęciu wydaje się pełnym brzuszkiem,jest ogromnym guzem.przy każdym sutku jest guz,jedne mniejsze,inne większe.niektóre się otwierały,widać strupy.tragedia.
dota&koka 13 listopada o 1.02 pisze:antoninośnieżko,nie zadzwonilam,ponieważ pół dnia i wieczór spędziliśmy z dzieckiem w szpitalu.
jak wcześniej pisałam,kotka byla bardzo przeziębiona i na to jest do dziś leczona antybiotykiem,na wzmocnienie witaminami.moja wetka nie jest młodą nic nie wiedzącą siksą,czy znachorem,to kobieta z 30 letnim stażem w weterynarii.
pisałam również,że kotka jest osłabiona+przeziębiona,czy wyniki krwi wyjdą miarodajne?
kotka nie jest u mnie ponad tydzień,dziś mija 5 dzień.
nie napisałam,że guzy się pootwierały...napisałam że są strupy,czyli to działo się dużo wcześniej.
może nie mam takiego doświadczenia jak Wy,ale nie jestem też laikiem,czy gówniarą na którą trzeba wrzeszczeć żeby cokolwiek zrozumiała.
z ogromnym bólem serca,zapytam-czy satysfakcjonuje Was przekazanie kotki antoninieśnieżce?
bo tylko tak uratuje się życie niuni,przecież ja z satysfakcją patrzę jak powolnie umiera
Teraz sytuacja jest w pełni jasna, a zmiany wersji świadczą, o czym świadczą
Kotka jest w bardzo ciężkim stanie, tymczasem dota&koka skupia się na czyszczeniu uszu i "poprawie stanu ogólnego" przez antybiotyki, sterydy [sic!], witaminy oraz kroplówki, razem z wetką zachwyca się kondycją sierści u zwierzęcia z wyraźnie widocznymi guzami sutków i problemami oddechowymi (bez komentarza ). Po co najmniej sześciu dniach stwierdza, że czas zacząć działać (jak wyżej ). Jak te działania wyglądają, wiemy.
Po śmierci biednej kotki nagle się okazuje, że właściwie od początku była nie do uratowania, o czym lekarze informowali.
Wnioski każdy inteligentny człowiek potrafi wyciągnąć sam.
Tylko jeszcze w kwestii formalnej:
- Dota&koka, jeżeli już sięgasz po jakieś usprawiedliwienia, postaraj się, by miały one chociaż pozory prawdziwości. NIE ISTNIEJE coś takiego jak alergia na kocią sierść, więc Twoje dziecko nie mogło jej mieć.
- Podstawowe zasady kultury osobistej wymagają stosowania wielkiej litery w zaimku drugiej osoby. Zwłaszcza w wypowiedzi publicznej. Ja rozumiem, że małe dziecko, niewychowane przez rodziców, może tej zasady nie znać, ale człowiek posiadający własne potomstwo z reguły jest już mniej więcej dorosły, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by wykazać się choć odrobiną cywilizowanych obyczajów.