moje głupiutkie kocię (~5miesięczny kocurek) miało dzisiaj niefajne doświadczenie ze świeczką :/
Przeleciało po moim biurku, wsadziło tylną łapkę w szklaną świeczkę pełną płynnego (roztopionego od płomienia) wosku :/
Z sierści dookoła łapki wyczesałam, przy protestach, ale się udało. Problemem jest sama łapka - kocurek utyka (na moje oko to wygląda na utykanie w stylu 'fuj, niewygodnie' nie 'aua, boli' ale może się nie znam), ma sierść powyżej poduszeczek (tak gdzieś do stawu) pokrytą równomiernie woskiem. Zajmuje się wygryzaniem/wylizywaniem wosku z pazurków i poduszeczek, nie daje sobie pomóc - nie wiem, czy z bólu, czy z frustracji ;/ Jest u nas niecałe 2 tygodnie, może mi nie ufa jeszcze wystarczająco? Z drugiej strony, jest bardzo ufny i tulaśny, więc nie wiem, czy to to.
Moczyłam łapkę w ciepłej wodzie, żeby roztopić wosk - niewiele dało, bo bałam się dać zbyt gorącej wody. Zamoczyłam na dłuższą chwilę w zimnej, trochę wosku wykrystalizowało z sierści, kocurek wygryza sobie.
Normalnie domaga się jedzenia i bawi się ze mną, wydaje się głęboko zdegustowany, nie obolały - brać go do weta? Ma ktoś tego typu doświadczenia?
Wiem, że zawoskowaną sierść się wyczesuje i/lub wycina, ale to chyba nie dotyczy sierści bezpośrednio koło pazurków, poduszeczek itp.?
A przy okazji wczoraj wsadzał namiętnie łepek w tą samą świeczkę i podkręciło mu artystycznie wibrysy...
Eh, Karmelku, gupiś Ty

Ktoś ma jakieś rady, pomysły, zanim przerażona polecę do weta?