Jakiś czas temu u babci pojawiły się koty. Najpierw był jeden, potem dwa kolejne, ostatnio przyszedł jeszcze maluch. Koty na tych działkach, a w każdym razie w okolicy ogródka mojej babci, to prawdziwa rzadkość, ponieważ któryś z działkowiczów truje...

Zaczęli je dokarmiać sąsiedzi babci - resztki z obiadu, jakieś kości, zupa, chleb rozmoczony w mleku. Czasem najtańsza karma marketowa. Babcia mówi, że widziała dwie różne kotki (czarną i szarą) pojawiające się z małymi. Potem małe stopniowo znikały, więc przeżywalność jest niewielka. Na dzień dzisiejszy babcia zaobserwowała tylko jednego malucha, ok 3 miesięcznego.
Wracając do sedna. Dziś podczas pobytu na działce widziałam cztery koty:
1. szary, uroczy maluch ok 3 mies. Wypłoszony, ale dał się dotknąć podczas jedzenia
2. kotka szara, drobna i umaszczona podobnie, jak maluch - więc myślę, że to jego matka. Trzymała się z daleka, podchodziła do jedzenia, ale zaraz się wycofywała
3. kotka czarna z białymi znaczeniami, bardzo elegancka, ok roczna. Nieufna, ale dała się przelotnie dotknąć
4. duży czarno-biały kocur bez tylnej łapy. Zupełnie oswojony, miziasty, mruczący, kontaktowy
Obie kotki oczywiście trzeba złapać i wysterylizować. Może działki nie są najbezpieczniejszym miejscem dla kota, ale bywają gorsze, więc jeśli nie znajdzie się alternatywa, to wrócą na miejsce odłowienia. Maluch? Gdyby znalazł się chętny, choćby tylko na tymczas dla niego, to złapię szaraka. Myślę, że oswoi się bez większych problemów, a jest naprawdę uroczy, więc i o dom byłoby nietrudno.
Zostaje kocur. Teraz wygląda dobrze, jest gruby, ma ładne futro. Ale niestety kot niepełnosprawny ma na wolności szanse na długie i szczęśliwe życie o wiele mniejsze, niż kot w pełni zdrowy. Każdy ogródek jest ogrodzony, więc kot musi oddać mnóstwo skoków, co - już na pierwszy rzut oka - przychodzi mu z pewnym trudem. Zimą będzie jeszcze gorzej - zapadający się śnieg, oblodzenie. Skakanie będzie kota wyczerpywać, wydatki energatyczne rosnąć. Czy zdoła się dość najeść i ogrzać, by organizm temu podołał? Ponadto niektórzy działkowicze mają psy, a psy rozrywkę - ganianie kotów. Ostrożnego kota na 4 łapach raczej nie dopadną, ale ufnego, powolnego trójłapka?
Kupiłam jedzenie, nakarmiłam koty, zostawiłam babci na zapas. Obiecała sypać kotom, gdy będzie na działce. Porozmawiam też z nią, aby zgodziła się postawić przy altanie budkę dla kotów, aby miały schronienie zimą. Ale to w niewielkim stopniu poprawi położenie kocura bez nogi.
Czy jest szansa na dom dla takiego kota? Choćby tymczas?
edit
17 października 2010 - mavi zadeklarowała wsparcie finansowe diagnostyki kota, dziękuję!
edit
16 listopada 2010 - Wasyl został wykastrowany, a dr Gugała zaproponował protezowanie łapy
edit
17 listopada - Wasyl pojechał do domu tymczasowego do Gorzowa (myślę, że dom znalazł się dzięki dobrej energii mavi, która była z nim od początku)
NIESTETY ZMIENIŁ SIĘ STAN KOTÓW DZIAŁKOWYCH, AKTUALIZUJĘ I WSTAWIAM ZDJĘCIA NA 3 STRONIE
- nie ma już małego szaraczka
- pojawiła się odjazdowo umaszczona trikolorka bez połowy ogona