To mój pierwszy post, więc gdybym pisała go nie w tym miejscu – proszę o przeniesienie. Najpierw chciałam pogratulować użytkownikom i moderatorom – to forum to kopalnia wiedzy i każdy koci właściciel powinien tu trafić! Z pewnością dowie się tu więcej niż u niejednego weta… Ja osobiście bardzo żałuję, że dotarłam tu dopiero teraz.
Trafiłam tu do Was w związku z chorobą mojego kociaka – 10 letniego kastrata, Hermesa. Teoretycznie leczymy się u weta, ale może ktoś z kocich właścicieli miał podobne problemy…
Ale zacznijmy od początku. Jakieś 1,5 mies. temu wzięłam na przechowanie na week małego kociaka znajomych, który, okazało się, miał koci katar. Moje koty: dwie 3-4 letnie kotki i staruszek Hermes, niestety się zaraziły. Kotki zwalczyły wirusa dość szybko, natomiast Hermes całkowicie posypał mi się ze zdrowiem

Trafiliśmy z kotkiem do pierwszego weta. Na wydzielinę z nosa i oczka dostał jeden antybiotyk w zastrzykach, który nie pomógł, następnie drugi w tabletkach, który pomógł, ale tylko na chwilę. Po jakiś 2 tyg. kotu znowu zaczęła lecieć wydzielina z nosa, tym razem tylko z jednej dziurki, czasem z krwią! Dodatkowo pojawiły się nowe objawy: zwiększenie pragnienia oraz wymioty po każdym posiłku, a nawet piciu wody, wypadająca sierść.
Poszliśmy zatem do kolejnego weta, gdyż wcześniejszy nie miał już pomysłu na leczenie. Tu od razu Pan doktor powiedział, że jak jest jednostronny wyciek z noska i to z krwią – to musi być zmiana nowotworowa i zalecił rezonans (bagatela tylko 700zł). Trochę się przeraziłam, no ale cóż – koci członek rodziny, jak każdy inny – musi być leczony i już. Zatem decyzja zapadła – rezonans będzie. Lekarz zalecił jeszcze przed rezonansem badania krwi. Kolejnego dnia zbadano zatem: krew, wymaz z nosa i mocz. No i niestety, tu znowu nie najlepiej – kot ma niewydolność nerek, przekroczona kreatynina ( 4,3 mg/dl) i mocznik we krwi (160 mmol/l), niski ciężar właściwy moczu (1,008), obecność białka (1 mg/dl B/K 0,003). Zatem rezonans odszedł na później, bo nie można usypiać kota z chorymi nerkami. Dodatkowo, zajrzeliśmy kotu do pyszczka – dziąsła owrzodzone + ząbki w opłakanym stanie. A w wymazie z nosa – gronkowiec złocisty (s. aureus). Hermes dostaje zatem od 5 dni kroplówkę oraz antybiotyk na dziąsła (Isotonica). Kot przeszedł na karmę dla nerkowców Renala i nie ma co ukrywać – jest poprawa. Łaknienie spadło, wciąż jest głodny (jednak je tylko Renala), sierść wróciła mu do lepszej formy no i więcej rozrabia. Teraz przypominam sobie, że ponad rok temu leczyłam go na zmiany skórne - jakieś owrzodzenia koło uszu. Zastanawiam się, czy już wtedy nie uaktywniał się gronkowiec, ale żaden z wetów nie zwrócił na to uwagi...
Co o tym sądzicie? Miał ktoś może kota z gronkowcem? Czy leczenie jest dobrze dobrane? Ja już nie ufam żadnym wetom – każdy mówi mi coś innego

Z góry dziękujemy za wszelkie podpowiedzi.
I pozdrawiamy kocich właścicieli – Inkaa i Hermes