Dziewczyny zostały wysterylizowane i gdyby nie mieszkały w miejscu, które nie nadaje się do mieszkania, wypuszczałabym je lada dzień na wolność.
Ale: dotychczasowa karmicielka stara się bardzo znaleźć im domy, ale potrzebujemy jeszcze chwilę czasu. Teraz przebywają w dużej klatce w pustym pomieszczeniu, gdzie nie ma jednak warunków, aby mogły chodzić "luzem", a w klatce już nie powinny być, robią się osowiałe i brakuje im ewidentnie wolności.
Kotki nadają się spokojnie do domów wychodzących i nie muszą razem, karmicielkom dają się głaskać i brać na ręce, więc przy odpowiednim podejściu mogą iść "w dobre ręce".
Jeśli w krótkim czasie nie znajdą jednak domów, będziemy zmuszone wypuścić je na wolność, choć dwójka ich rodzeństwa nie przetrwała ostatniej zimy...
Ich matka i dwa maluchy z tego wątku są już zaopiekowane.
Czy na tym CUDOWNYM forum wydarzy się kolejny CUD?

Witam,
szukam osób, które miałyby jakieś pomysły lub chęć pomocy w jakiejkolwiek formie kilku kotom, które poznałam niedawno - pomoc potrzebna pilnie w związku ze zbliżającym się szybko obniżeniem temperatury i pogorszeniem pogody.
Koty żyją dosłownie pod mostem w centrum miasta, w śmietniku i ludzkich oraz psich fekaliach, wśród szczurów nad Odrą, nie mają w zasadzie żadnego ciepłego schronienia, chowają się czasem i w zimie w piwnicy budynku nieopodal, ale to też śmietnik, bez ogrzewania, cudem przetrwały ostatnią ciężką zimę. Są dokarmiane, ale na codzień walczą dosłownie o przetrwanie. W tej chwili są tam dwie dorosłe koteczki: dwie 2-letnie czarne kotki, które są trochę oswojone przez karmicielki, dają się głaskać i brać na ręce, jedna z nich jest w ciąży! No i dwa maluchy - kotek szary, 1 oczko stracone, ale drugie zdrowe, ma ok. 4 miesięcy, to synek jednej z kocic i maluch czarny ok. 3 miesiące, też synek; poprzednie mioty kotek poginęły lub poumierały.
Na ich nieszczęście chodzi mnóstwo ludzi, w tym niezrównoważeni psychicznie (b. łagodne określenie z mojej strony...) - jeden miot kotków został wymordowany przez psa, poszczutego przez swego pana, który jeszcze kazał psu wziąć martwego kociaka do pyska i dumny pomaszerował tak na ulicę, kotki z innego miotu były zabrane przez małych chłopców do nakarmienia węża itp....
Ja nie wytrzymałam i zabrałam stamtąd jedna kotkę w ciąży (mamy trzy piękne maluchy!), od której zaczęło się to siedlisko, bo kotki nie są oczywiście sterylizowane, ale nie mam więcej możliwości.
Moim zdaniem trzeba te obecnie 4 koty jak najszybciej stamtąd zabrać:
2 kotki zaczynając od ciężarnej wysterylizować
maluchy podleczyć i spróbować wyadoptować
kotki dorosłe spróbować wyadoptować? lub przynajmniej przenieść w miejsce, gdzie mogą przetrwać zimę
Rozmawiałam z karmicielkami o sterylizacji, nie są przeciwne, ale zasłaniają się tym, że nie mogą po zabiegu wziąć ich do domu, ja też niestety.
Czy ktoś miałby jakiś pomysł? Czy zdarzy się cud i znajdzie się DT przynajmniej dla kociaków (wymagają oswojenia). Ja mogę zaoferować dla nich TDT, ale niestety na krótko.
Czy jest ktoś ze Śródmieścia, kto przynajmniej pomógłby łapać lub w jakikolwiek inny sposób zająć się ta sprawą?



Debiutuję w zakładaniu wątku - jak wstawić zdjęcia
