POGRYZIONY KOT ....ma domek :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 19, 2010 14:22 POGRYZIONY KOT ....ma domek :)

No i doszłam do ściany. Wczoraj. Nie wiem co mam zrobić, zupenie nie wiem.
Wczoraj poszłam karmić moje koty i spotkałam obcego kocurka - ogromnego pingwinka, chyba nazwę go Pok, był głodny i co dziwne wcale się nie bał, co dziwniejsze miał nacięte niedawno ucho i potworną ranę na karku.
Obrazek


Zadzwoniłam po posiłki i za 15 minut dziecko dostarczyło mi transpotrer, za 5 minut kot był wśrodku, za 15 minut w domu, na balkonie.
Skąd ten kot?
No i skojarzyłam, jeden z karmicieli z pobliskich terenów jakis tydzien temu zabrał z lecznicy kocurka rzekomo po potrąceniu przez samochód, zabrał go na działkę bo panie doktórki (nienawidzę tej lecznicy również z innych powodów) chciały oddać kota na Paluch. Pan karmiciel nie miał z tym kotem zupełnie nic wspólnego, po prostu przypadkiem tam był ze swoim kotem z działek. Kot podobno został przyniesiony przez jakąś panią która więcej się nie pojawiła. Kot ewidentie domowy, wychodzący, niewykastrowany. Nie mam pojecia jaki miał uraz bo się nie sposób dowiedzieć od nikogo.
Po 2 dniach na działce pana karmiciela miejscowe koty go pogryzły i kot zniknął.
Po 3 dniach pojawił się u mnie, a to spora odległość, choć nasze tereny karmienia pzrylegają do siebie. (Ja ch... nie wiem , jak te koty mnie znajdują, chyba mają siatkę szpiegowską i jako pierwszy adres na liście mają moje dane "kłopoty- wal do kobity).
Kot jest bardzo pokiereszowany, ma ranę 10 cm na karku plus liczne strupy na szyi, pyszczku i łapach. Jest w lecznicy (nie tej z której został zabrany :evil: ).
No i nie wiem co z nim zrobić. Bo: w domu nie mam kompletnie miejsca (mam kilkanaście tymczasów i dwie stare kotki wymagające odzielnych pomieszczeń, mój Rudolf ma alergię chyba ze stresu, więc mu nie wpakuję dużego kocura do domu), na działkach koty go zagryzą, bo jest ewidentnie słabszy, tam gdzie karmię koty pewnie by go przyjęły, ale tam absolutnie nie może być tak oswojonego kota (zresztą na działakach też nie), który idzie do każdego i wchodzi na ręce (no chyba że tylko do mnie tak podszedł :? )
Błagam, może ktoś ma jakiś pomysł? Jemu by się przydał dom wychodzący, może nawet ten stary dom go szuka ale ja nie wiem gdzie został znaleziony...
Mam kilka dni, bo będę go musiała zabrac z lecznicy
I nie wiem co z nim zrobić...nie spałam dziś pół nocy.. nie wiem, to sytuacja bez wyjścia
Może ktoś ma jakiś pomysł?

Kot:Obrazek

(nie moge obrócić zdjęcia, jestem w pracy i mam tu tylko jakiś dziwny program do zdjęć)
Ostatnio edytowano Sob gru 11, 2010 22:02 przez AnielkaG, łącznie edytowano 6 razy
AnielkaG
 

Post » Nie wrz 19, 2010 14:30 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

http://img830.imageshack.us/i/img0012h.jpg/
pozwoliłam sobie poprawić linka

Theodora

Avatar użytkownika
 
Posty: 1886
Od: Pon kwi 30, 2007 10:49

Post » Nie wrz 19, 2010 20:40 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

ehh, nikt nawet tego nie czyta :( co tam biedny, sponiewierany kot
AnielkaG
 

Post » Nie wrz 19, 2010 20:42 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

jak tam kot? gdzie jest? trzymam kciuki zeby domek sie znalazl
gerardbutler
 

Post » Nie wrz 19, 2010 20:52 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

Czyta ... tylko co napisać, jak nie mogę pomóc ...

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Nie wrz 19, 2010 20:52 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

Kot jest w lecznicy, ma maksymalnie tydzień, jak uda się wybłagać. :(
AnielkaG
 

Post » Nie wrz 19, 2010 20:55 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

AnielkaG pisze:Kot jest w lecznicy, ma maksymalnie tydzień, jak uda się wybłagać. :(


Jak rozumiem nie w tej przez Ciebie znienawidzonej :?: A może więcej info na temat tej lecznicy co koty na Palucha wysyła :?: Bo to przecież porażka ..............

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Nie wrz 19, 2010 20:59 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

Jest w lecznicy (nie tej z której został zabrany ).

Nie, w innej lecznicy, tam moja noga więcej już nie postanie. Aleksandro, myślę że wiesz o której lecznicy mowa, bo pewnie widziałaś tego kota w klatce, siedział podobno 2 miesiące...a bywasz tam często
AnielkaG
 

Post » Nie wrz 19, 2010 21:21 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

AnielkaG pisze:
Jest w lecznicy (nie tej z której został zabrany ).

Nie, w innej lecznicy, tam moja noga więcej już nie postanie. Aleksandro, myślę że wiesz o której lecznicy mowa, bo pewnie widziałaś tego kota w klatce, siedział ze 2 miesiące...a bywasz tam często


Tak widziałam tego kota, tak miał w tej lecznicy opiekę przez chyba nawet więcej niż 2 miesiące - NIE JEST PRAWDĄ, że lecznica chciała kota przekazać do schroniska ........ Żadne zwierzę będące pod opieką tej lecznicy nie trafiło do schroniska - wręcz odwrotnie, obecnie pod opieką lecznicy jest pies zabrany ze schronu .......... I leczony ...

Wracając do KOTA - znam tego kota, był bardzo biedny ......... Siedział w klatce, był bardzo zaopiekowany, wymiziany, dokarmiany ..... Szukaliśmy mu domu ..., ale domu nie było.. I wtedy mityczny PAN Z DZIAŁEK zaproponował - weźmie kota na dzialki bo będzie mu dobrze na wolności. Lepiej niż w klatce ....... Jak zrozumiałam z tą opieką nie wyszło dobrze ......... I jak rozumiem obwiniasz za to lecznicę ......

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Nie wrz 19, 2010 21:32 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

No nie, to już przerasta wszystko ....Dobrze, Aleksandro, odwiozę tam kota spowrotem...Skoro ja kłamię. Skoro ręczysz że nie trafi na Paluch , tylko znajdziecie mu DOM a nie skażecie na poniewierkę. To nie jest mityczny pan z działek, to jest karmiciel którego znam od lat i na pewno nie on zaproponował że weźmie kota. To jest dobry człowiek i zaszantażowany nie widział wyjścia z tej sytuacji. Sama dobrze wiesz że ten kot na działki się nie nadaje, to DLACZEGO kota mu wydano? Dlaczego nikt nie szukał jego włascicieli, dlaczego nie wiadomo skąd został zabrany i co mu dokładnie jest? Podobno miał uraz kręgosłupa, ale doprawdy nie wiem jak to rozpoznano?
Ja obwiniam tę lecznicę o wiele cierpienia na które przez bezduszność, ignorancję i głupotę skazano kilka kotów, kilka o których wiem, a o ilu nie wiem? Mam Ci opowiedzieć o kocie z FIV oddanym w stanie agonii, z zapewnieniem że będzie żył wiele lat, o kotce z olbrzymim zapaleniem otrzewnej po sterylizacji, oddanej starszemu, niedołężnemu karmicielowi; o kotce z niedrożnością, którą miałam wypuścić żeby sobie spokojnie umarła, bo nikt nie zauważył że kot się nie wypróźnił przez tydzień, o kocie który siedział 3 doby w klatce łapce, o kocie który tkwił za lodówką przez tydzień? Teraz kolejny kot...ja tego nie rozumiem, przecież weterynarze moga pracować w rzeźni, a nie z kotami wolnożyjącymi...ale czasem KASA przesłania im wszystko...
A lecznica - dla niewtajemniczonych nazywa się Villavet, jest w Warszawie, w Wilanowie, przy ulicy Kosiarzy i miała w tym roku kontrakt z dzielnica na kastrację i leczenie kotów wolno żyjących z Mokotowa (więc żadnej łaski kotu nie zrobiła, pieniądze za leczenie dostali)
I wtedy mityczny PAN Z DZIAŁEK zaproponował -

to jest kłamstwo, jak rozumiem TOBIE zaproponował, bo jakoś mnie mówił zupełnie co innego? a wiesz chociaż jak pan się nazywa? skoro rozmawialiście na temat kota :?
AnielkaG
 

Post » Nie wrz 19, 2010 21:55 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

Już wiem dlaczego nie lubisz tej lecznicy :mrgreen: Dla niewtajemniczonych - lecznica, z której usług korzystała AnielkiG niestety przegrała przetarg na usługi weterynaryjne na terenie Mokotowa w 2010 r. ........................... 8)

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Nie wrz 19, 2010 21:59 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

Dla niewtajemniczonych - lecznica, z której usług korzystała AnielkiG niestety przegrała przetarg na usługi weterynaryjne na terenie Mokotowa w 2010 r. ...........................

a skąd Ty możesz wiedzieć z jakich lecznic ja korzystam? co najmniej z 6 na terenie Warszawy...
już jest nowy przetarg :D , na szczęście ale i tak zupełnie nie rozumiem co przetarg ma do tego

to jest merytoryczna odpowiedź w sprawie sytuacji tego kota, na którą Cię stać? 8O
Zapowiedz więc swoim cudownym wetkom że KOT WRACA
skoro ma tam dobrą opiekę i nie trafi do schronu...
AnielkaG
 

Post » Nie wrz 19, 2010 22:10 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

AnielkaG pisze:
Dla niewtajemniczonych - lecznica, z której usług korzystała AnielkiG niestety przegrała przetarg na usługi weterynaryjne na terenie Mokotowa w 2010 r. ...........................


już jest nowy przetarg :D , na szczęście
hmm, to jest merytoryczna odpowiedź w sprawie sytuacji tego kota, ciekawe
8O


To nie była merytoryczna odpowiedź na Twoje pytanie - masz rację. Natomiast Twój post potwierdza moją sugestię, iż boli Ciebie kwestia wyboru lecznicy ..... Jeżeli pozwolisz o kompetencjach i działaniach lecznic mokotowskich nie będę z Tobą dyskutowała ....... Zbyt dużo złych doświadczeń mam .........

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Nie wrz 19, 2010 22:15 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

AnielkaG pisze:
Dla niewtajemniczonych - lecznica, z której usług korzystała AnielkiG niestety przegrała przetarg na usługi weterynaryjne na terenie Mokotowa w 2010 r. ...........................

a skąd Ty możesz wiedzieć z jakich lecznic ja korzystam? co najmniej z 6 na terenie Warszawy...
już jest nowy przetarg :D , na szczęście ale i tak zupełnie nie rozumiem co przetarg ma do tego

to jest merytoryczna odpowiedź w sprawie sytuacji tego kota, na którą Cię stać? 8O
Zapowiedz więc swoim cudownym wetkom że KOT WRACA
skoro ma tam dobrą opiekę i nie trafi do schronu...



Na szczęście wcześniej zacytowałam :)

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Nie wrz 19, 2010 22:16 Re: POGRYZIONY KOT - nie wiem co dalej...:(

Czy ja gdzieś powyżej napisałam że inna lecznica jest cudowna? Kot w ogóle nie jest na Mokotowie, nie napiszę gdzie bo jest tam nielegalnie. I kompletnie nie rozumiem co ma mnie boleć? Jak moja lecznica? Któa konkretnie? Może mam jakies profity od tych talonów z gminy? Czegoś tu zupełnie w Twojej wypowiedzi nie rozumiem...Mi jest najzupełniej obojętne gdzie kastruję te dziesiątki kotów co roku, zeby tylko dbali o te zwierzęta. Tak złej opieki jak na Kosiarzy nie widziałam nigdzie. Jak rozumiem zawiozłaś tam więcej kotów niż ja skoro masz inne zdanie i dobre doświadczenia? Ile talonów z dzielnicy (Wilanów) wykorzystałaś? Ja koło sześćdziesięciu...
A może leczysz tam tylko swoje własne koty?
Wszyscy umyli ręce, lecznica i karmiciel, a teraz ja mam kłopot, a oni czyste sumienia, dlatego szlag mnie trafia.
AnielkaG
 

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aassiiaa, agaruu, puszatek i 428 gości