Wczoraj poszłam karmić moje koty i spotkałam obcego kocurka - ogromnego pingwinka, chyba nazwę go Pok, był głodny i co dziwne wcale się nie bał, co dziwniejsze miał nacięte niedawno ucho i potworną ranę na karku.

Zadzwoniłam po posiłki i za 15 minut dziecko dostarczyło mi transpotrer, za 5 minut kot był wśrodku, za 15 minut w domu, na balkonie.
Skąd ten kot?
No i skojarzyłam, jeden z karmicieli z pobliskich terenów jakis tydzien temu zabrał z lecznicy kocurka rzekomo po potrąceniu przez samochód, zabrał go na działkę bo panie doktórki (nienawidzę tej lecznicy również z innych powodów) chciały oddać kota na Paluch. Pan karmiciel nie miał z tym kotem zupełnie nic wspólnego, po prostu przypadkiem tam był ze swoim kotem z działek. Kot podobno został przyniesiony przez jakąś panią która więcej się nie pojawiła. Kot ewidentie domowy, wychodzący, niewykastrowany. Nie mam pojecia jaki miał uraz bo się nie sposób dowiedzieć od nikogo.
Po 2 dniach na działce pana karmiciela miejscowe koty go pogryzły i kot zniknął.
Po 3 dniach pojawił się u mnie, a to spora odległość, choć nasze tereny karmienia pzrylegają do siebie. (Ja ch... nie wiem , jak te koty mnie znajdują, chyba mają siatkę szpiegowską i jako pierwszy adres na liście mają moje dane "kłopoty- wal do kobity).
Kot jest bardzo pokiereszowany, ma ranę 10 cm na karku plus liczne strupy na szyi, pyszczku i łapach. Jest w lecznicy (nie tej z której został zabrany

No i nie wiem co z nim zrobić. Bo: w domu nie mam kompletnie miejsca (mam kilkanaście tymczasów i dwie stare kotki wymagające odzielnych pomieszczeń, mój Rudolf ma alergię chyba ze stresu, więc mu nie wpakuję dużego kocura do domu), na działkach koty go zagryzą, bo jest ewidentnie słabszy, tam gdzie karmię koty pewnie by go przyjęły, ale tam absolutnie nie może być tak oswojonego kota (zresztą na działakach też nie), który idzie do każdego i wchodzi na ręce (no chyba że tylko do mnie tak podszedł

Błagam, może ktoś ma jakiś pomysł? Jemu by się przydał dom wychodzący, może nawet ten stary dom go szuka ale ja nie wiem gdzie został znaleziony...
Mam kilka dni, bo będę go musiała zabrac z lecznicy
I nie wiem co z nim zrobić...nie spałam dziś pół nocy.. nie wiem, to sytuacja bez wyjścia
Może ktoś ma jakiś pomysł?
Kot:

(nie moge obrócić zdjęcia, jestem w pracy i mam tu tylko jakiś dziwny program do zdjęć)