Strona 1 z 13

Chory Franek- GRONKOWIEC ZŁOCISTY, Ropniak opłucnej... [']

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 14:55
przez hoooky
:(

Właśnie wróciliśmy od lekarza. Dwudniowe duszności kota okazały się na zdjęciu płynem w opłucnej i zwężonymi płucami. Pierwszy weterynarz stwierdził, że to może robaki, może zakłaczenie, może astma... Na siłę próbowała kota odrobaczyć- nie udało się tabletką, strzykawką również nie. Odesłano nas do domu i proszono o wizytę nazajutrz- zbadamy krew.

Pojechaliśmy na Gagarina, skąd odesłano nas na Książęcą- nie mieli wolnego sprzętu. Na Książęcej zrobiono zdjęcia rentgenowskie i widok był następujący:

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us


Według lekarza to prawdopodobnie miał być FIP lub nowotwór (chyba wspominał coś o białaczce- nie jestem pewna, bo byłam w szoku) i bardzo sugerował uśpienie. Odradzał badania.

Po przemyśleniu sprawy i kontakcie mailowym z dr Niziołkiem zawiozłam Franka na Gagarina.

Edytuję po wizycie u weterynarza:
Franek został na Gagarina.
Dzwoniła do mnie już pani doktor, ściągnęli mu ten płyn, z jednej strony 100-150ml, z drugiej 250ml Pani dr mówi, że to nie jest raczej płyn fipowy, bo jest to ropa z krwią Od czego - niewiadomo, przyczyn wiele. Jest ostrożna z rokowaniami, mówi, że dobrze nie jest, ale mnie ulżyło, że to nie fip raczej Może to coś uleczalnego?

Czekamy na reakcję na antybiotyk, na to czy znowu się będzie zbierać, na wyniki badań: rozmaz (wymaz?) i posiew. Franek na razie powinien tam zostać.

Lecę wygrzebywać rzeczy na sprzedaż na bazarku, to co dzisiaj zrobiono to już koszty ok 300zł, dochodzą opłaty za badania i kolejne podane leki Czytałam stare wątki, wiem, że czasami sobie pomagacie w takich przypadkach. Bardzo mi głupio napisać to zdanie, ale muszę, bo chodzi o mojego kochanego kota. Jeśli ktoś jest w stanie mi pomóc- będę wdzięczna. Służę uwiarygodnieniem jakie tylko sobie zażyczycie- od spotkania po wizytę u kota wspólną.


Wstawka z wczorajszego wątku:

Witam!
Wróciliśmy dzisiaj z wakacji, koty przez 5 dni były pod opieką znajomej osoby. Parę minut temu jeden z kotów próbował wymiotować, ale mu się nie udało. Teraz powoli zaczynam zlepiać w całość wszystko- już przed wyjazdem kot mniej jadł, myślałam, że to upały... Teraz po tych kilku dniach widzę, że wyraźnie zapadły mu się boki. Obłożenie kuwety też jest dosyć małe - od wczoraj nie była sprzątana i była jedna kupka + 4 kulki po siusiu (dwa dorosłe koty).

W dodatku po tej próbie wymiotów zaczął ciężej oddychać- nie zipie, ale wyraźnie mocniej pracuje brzuszkiem. Poza tym zachowuje się normalnie- reaguje na zaczepki i zabawki.

I tu prośba o poradę- jechać do całodobowej lecznicy czy czekać do rana? Co to może być? Zakłaczenie? Robaki? Coś poważniejszego?

Jeśli lecznica to która całodobowa w Warszawie jest dobra i obiektywnie tania?

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 15:08
przez JOANNAM
możesz jeszcze poszukać szpitaliku z komorą tlenową

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 15:29
przez MaybeXX
Wstawię z innego wątku, żeby było jaśniej:
hoooky pisze:Witam!
Wróciliśmy dzisiaj z wakacji, koty przez 5 dni były pod opieką znajomej osoby. Parę minut temu jeden z kotów próbował wymiotować, ale mu się nie udało. Teraz powoli zaczynam zlepiać w całość wszystko- już przed wyjazdem kot mniej jadł, myślałam, że to upały... Teraz po tych kilku dniach widzę, że wyraźnie zapadły mu się boki. Obłożenie kuwety też jest dosyć małe - od wczoraj nie była sprzątana i była jedna kupka + 4 kulki po siusiu (dwa dorosłe koty).

W dodatku po tej próbie wymiotów zaczął ciężej oddychać- nie zipie, ale wyraźnie mocniej pracuje brzuszkiem. Poza tym zachowuje się normalnie- reaguje na zaczepki i zabawki.

I tu prośba o poradę- jechać do całodobowej lecznicy czy czekać do rana? Co to może być? Zakłaczenie? Robaki? Coś poważniejszego?

Jeśli lecznica to która całodobowa w Warszawie jest dobra i obiektywnie tania?


Ja bym skonsultowała kota u innego weterynarza.
Jakie badania kot miał robione?

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 15:37
przez hoooky
MaybeXX pisze:Wstawię z innego wątku, żeby było jaśniej:
hoooky pisze:Witam!
Wróciliśmy dzisiaj z wakacji, koty przez 5 dni były pod opieką znajomej osoby. Parę minut temu jeden z kotów próbował wymiotować, ale mu się nie udało. Teraz powoli zaczynam zlepiać w całość wszystko- już przed wyjazdem kot mniej jadł, myślałam, że to upały... Teraz po tych kilku dniach widzę, że wyraźnie zapadły mu się boki. Obłożenie kuwety też jest dosyć małe - od wczoraj nie była sprzątana i była jedna kupka + 4 kulki po siusiu (dwa dorosłe koty).

W dodatku po tej próbie wymiotów zaczął ciężej oddychać- nie zipie, ale wyraźnie mocniej pracuje brzuszkiem. Poza tym zachowuje się normalnie- reaguje na zaczepki i zabawki.

I tu prośba o poradę- jechać do całodobowej lecznicy czy czekać do rana? Co to może być? Zakłaczenie? Robaki? Coś poważniejszego?

Jeśli lecznica to która całodobowa w Warszawie jest dobra i obiektywnie tania?


Ja bym skonsultowała kota u innego weterynarza.
Jakie badania kot miał robione?


Dziasiaj tylko rentgen. Jak napisałam- odesłał nas do domu, żebyśmy przemyśleli- powiedział, że badania są bolesne i jak go zestresujemy przy takiej duszności to może się udusić.

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 15:50
przez Marcelibu
Może chociaż chwilowo podać coś na ściągnięcie płynu (np. Furosemid, ale po konsultacji z lekarzem, innym na przykład) i pociągnąć jeszcze diagnostykę?

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 15:53
przez kropkaXL
hoooky pisze:
Dziasiaj tylko rentgen. Jak napisałam- odesłał nas do domu, żebyśmy przemyśleli- powiedział, że badania są bolesne i jak go zestresujemy przy takiej duszności to może się udusić.

O matko!-idź do innego weta!-ratuj kocinę!

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 16:04
przez Beata
przede wszystkim przydaloby sie badanie plynu - czy rzeczywiscie "fipowy"...
juz o badaniu krwi ze nie wspomne - morfologia. i albuminy do bialka, tak na poczatek :wink:

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 16:27
przez hoooky
Dzwoniłam na Gagarina i konsultowałam mailowo z dr Niziołkiem (b.polecanym tutaj na forum). Obydwaj lekarze zgodni- ściągać płyn i zobaczyć czy ma kolor jak fipowy + krew, dodatkowo na Gagarina na noc by go zostawili. Na Gagarina by to zrobili jeszcze dziś, dr Niziołek prosił, żeby spróbowac się dostać jutro do niego, nie obiecuje, ale... Zdziwili się, że tak łatwo na Książęcej do uśpienia kota chcieli dać.

Chyba nie będę czekać na wizytę do jutra u dr Niziołka i jedziemy jak najszybciej na Gagarina.

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 16:45
przez MaybeXX
Trzymam kciuki :ok: :ok: :ok:
Odezwij się jak wrócicie.

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 16:49
przez Marcelibu
hoooky pisze:Dzwoniłam na Gagarina i konsultowałam mailowo z dr Niziołkiem (b.polecanym tutaj na forum). Obydwaj lekarze zgodni- ściągać płyn i zobaczyć czy ma kolor jak fipowy + krew, dodatkowo na Gagarina na noc by go zostawili. Na Gagarina by to zrobili jeszcze dziś, dr Niziołek prosił, żeby spróbowac się dostać jutro do niego, nie obiecuje, ale... Zdziwili się, że tak łatwo na Książęcej do uśpienia kota chcieli dać.

Chyba plujemy na sławę dr Niziołka i jedziemy jak najszybciej na Gagarina.

Straszne to są koszty, a ja studentka :oops: :cry: 200zł wyskrobię dodatkowe, ale jeśli to coś powazniejszego to będę mieć problemy :(

Uffff....

Dasz radę - na Gagarina można chyba kredyt otworzyć.

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 16:51
przez kropkaXL
Jestem z Wami myślami!!!!!
W razie czego zawsze możesz zrobić bazarek-zawsze w domu znajdą sie jakieś rzeczy,które komuś innemu mogą się przydać,a Ty zarobisz troszkę kasy !

Kciuki zaciskam,żeby to nie był ani FIP,ani nowotwór!!!!! :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 17:05
przez siliana
z calego serca polecam te pania dr., mam do niej bezgraniczne zaufanie...
http://www.canfelis.pl/Dominika.html

przyjmuje dzis w godz. 18-20, jutro od 16. bialoleka.

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 18:37
przez Anka
Dobrze, że decydujecie się na badania gdzie indziej. Bo żeby podjąć decyzję o rozwiązaniach ostatecznych, to jednak trzeba wiedzieć co to jest, bo jak inaczej stwierdzić, że nic się już nie da zrobić?

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 19:55
przez hoooky
Franek został na Gagarina.
Dzwoniła do mnie już pani doktor, ściągnęli mu ten płyn, z jednej strony 100-150ml, z drugiej 250ml 8O Pani dr mówi, że to nie jest raczej płyn fipowy, bo jest to ropa z krwią :!: Od czego - niewiadomo, przyczyn wiele. Jest ostrożna z rokowaniami, mówi, że dobrze nie jest, ale mnie ulżyło, że to nie fip raczej :oops: Może to coś uleczalnego? :(

Czekamy na reakcję na antybiotyk, na to czy znowu się będzie zbierać, na wyniki badań: rozmaz (wymaz?) i posiew. Franek na razie powinien tam zostać.

Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowa. Ważne jest to dla mnie, bo wiem, że jestem wśród ludzi, którzy siedzą w temacie i wiedzą co czuję.

Lecę wygrzebywać rzeczy na sprzedaż na bazarku, to co dzisiaj zrobiono to już koszty ok 300zł, dochodzą opłaty za badania i kolejne podane leki :( Czytałam stare wątki, wiem, że czasami sobie pomagacie w takich przypadkach. Bardzo mi głupio napisać to zdanie, ale muszę, bo chodzi o mojego kochanego kota. Jeśli ktoś jest w stanie mi pomóc- będę wdzięczna. Służę uwiarygodnieniem jakie tylko sobie zażyczycie- od spotkania po wizytę u kota wspólną.

Re: Umiera mi kot....

PostNapisane: Nie sie 15, 2010 20:07
przez Blue
Ropny płyn z okolic płuc to konieczność wykluczenia jakiegoś ciała obcego wbitego głęboko np. w przełyk. Bywa że zropieje, powstanie ropień który przebije się nie na zewnątrz ale do klatki piersiowej.
Najczęściej są to odłamki drobiowych kości - łatwo się wbijają, powodują silne odczyny, dużo ropy.
Twój kocurek nie dostaje takowych?

Sa to podstępne przypadłości, bo zwykle długo nie dają żadnych objawów, ewentualnie w dniu wbicia ciała obcego kot może mieć odruchy wymiotne, ślinić się - ale niekoniecznie.
Potem jest jakiś czas spokoju i gdy dojdzie do pęknięcia ropnia do klatki piersiowej - wtedy się zaczyna :(
Warto by dobrze obejrzeć zdjecie RTG czy czegoś nie widać, jakieś drzazgi - bo bez usunięcia ciała obcego ciężko będzie kota wyleczyć :(