Piszę kolejny wątek bo muszę się wyżalić, nie ważne czy ktoś przeczyta czy nie ale może mi jakoś lżej będzie. Salma (od miesiąca u mnie) ma bardzo chore oko (m.in. przerost i zapalenie spojówki), było już takie kiedy ją przygarnęłam z ulicy. Od miesiąca regularnie chodzimy co najmniej raz w tygodniu do veta z powodu oka, ale dzisiaj już się prawie załamałam. Rano kiedy wstałam okazało się, że znowu strasznie cieknie jej ropa i chodzi z przymkniętym okiem. Od prawie miesiąca miała zakraplane oko 5 razy dziennie kropelkami Gentamicin (czy jakoś tak), poza tym co tydzień 2 zastrzyki i czasem jakaś kroplówka z lekiem. Kiedy dziś poszłyśmy do lekarza powiedział, że praktycznie nie widać zmian na lepsze, ja zauważyłam, że zawsze po zastrzyku jest lepiej ale po 2 lub 3 dniach wszystko wraca do normy (tej nienajlepszej oczywiście) . Dziś dostała znowu 2 zastrzyki i nowe kropelki (dicortineff) oraz tabletki (synulox). Mamy się pokazać w środę rano, ale lekarz powiedział, że jak nie będzie poprawy to sam już zacznie sie martwić, ja martwię się już od dawna. Kotka nie zachowuje się jak chora, je normalnie, ostatnio mniej sie bawi, ale moze po prostu jest zmęczona leczeniem. Vet stwierdził, że w najgorszym wypadku grozi jej utrata oka, ale życia raczej nie. Ja jestem już powaznie załamana , strasznie żal mi kota, tym bardziej, że przechodzi przez te wszystkie zastrzyki i krople a poprawy większej nie widać, poza tym jak tak dalej pójdzie to chyba zbankrutuję. Z powodu choroby Salma nie może być zaszczepiona, sterylka to chyba najwcześniej na wiosnę z moich obliczeń bo wcześniej powinna być jeszcze zaszczepiona, a do szczepienia oczywiście musi być zdrowa, po szczepieniu musi znowu nabrać odporności przed sterylką, zastrzyk hormonalny przy podawanych antybiotykach nie wchodzi w grę. Czasami już po prostu chce mi się wyć kiedy patrzę na jej przymknięte, zaropiałe i zmętniałe trochę oczko (i na coraz chudszy portfel też).
No to się napisałam, na razie nie jest mi lepiej, ale jak sobie jeszcze trochę popłaczę to może coś pomoże