To Stefania:

W lecznicowym komputerze w rubryczce wiek wpisano jej 100 lat (małpy jedne

). Choć szczerze, w momencie znalezienia wyglądała na więcej.
Wyskoczyła na jezdnię pod samochód Sylwki – akurat wracałyśmy z nieudanej łapanki, sprzęt był, kota padała z głodu, więc złapała się szybko. Wg info od stróża z pobliskiego parkingu: „pani, to stare jest nie opłaca się leczyć, tak stare, ze nawet kociaków już nie rodzi”.
Jechałyśmy do dyżurującej lecznicy z duszą na ramieniu, bo takiemu kotu można zaproponować jedynie eutanazję

Chuda, brudna, obolała. Odwodniona, zagłodzona. Obleziona przez pasożyty. W paszczy jedna wielka rana od zepsutych zębów, stanu zapalnego dziąseł i nadżerek, ropa cieknąca z pyszczka zabarwiła niegdyś białe kawałki futerka na brązowo. W dodatku dzikie – jak toto leczyć?
Ale dała się obejrzeć, wet wcisnęła trochę płynów podskórnie, podała antybiotyk i kazała czekać do poniedziałku.
W poniedziałek Stenia żyła i to całkiem nieźle. I zdążyła się już oswoić. Już w naszej lecznicy komplet badań: morfologia i biochemia wzorcowe, białaczka ujemna. Dostała zapas kroplówek i silne antybiotyki.
Poprawa była znaczna. Do czasu skończenia antybiotyku i planowanej kontroli, niestety tego dnia wypadła ewakuacja schroniska i zarówno moje wetki jak i wet alternatywny nieuchwytni, bo dyżurowali na Rybnej. Udało się ściągnąć lekarza do gabinetu późnym wieczorem, do następnego dnia prawdopodobnie wdałoby się zakażenie organizmu. Na cito rwanie wszystkich ząbków + sterylka (macica mocno „zużyta”). Parę dni potem kicia czuła się kwitnąco, ładnie jadła.
Po dwóch miesiącach znów stan zapalny dziąseł. Możliwe, że wcześniejszy nie był następstwem fatalnego stanu uzębienia, tylko jego przyczyną. Pora na dalsze konsultacje, a to koszty, koszty…
Wykastrowana, odrobaczona, FeLV (-), morfologia i biochemia w normie, waga: 3,80
Leczenie Steni wyniosło dotychczas: sterylizacja na konto FZK + 247 (opłacone z datków z forum) + 50 ząbki
Zapas leków na tydzień: 55 zł (zapłacone z wpłaty od Bungo

)