Niestety, nikt chwilki nie znalazł, zatem na rekonesans udała się stała ekipa, czyli annskr i ja....
Nastawione na spotkanie oko w oko z krwiożerczymi bestiami, uzbrojone w aparaty fotograficzne wjechałyśmy na posesję przy Kilińsiego 95.
Koty ludojady miały widocznie wieczorną sjestę, gdyż beztrosko wylegiwały się na trawniczku, pod krzaczkami tudzież pod autami(te ostatnie niewątpliwie
zamierzały przegryźć przewody hamulcowe, aby spowodować wypadek i ofiary w ludziach):



Koty nie wyglądają wyjściowo, są chude, mają matową przerzedzoną sierść, są nieposterylizowane i mnożą się na potęgę.
Rozpytywani na okoliczność kotów sąsiedzi twierdzili, że jest ich około trzydziestu. My dziś widziałyśmy:
1.Czarnuszka z ozorkiem na wierzchu
2. Chudą buraskę
3. Kolejną chudą buraskę
4. Przepiękne, zabiedzone sreberko
5. Buraskę na oknie
6. Dzikie-dzikie bure pod krzaczorem
7. Takie małe na oko trzymiesięczne kociątko.
I to kociątko najbardziej utkwiło mi w głowie:

Pani Karmicielka mieszka na parterze, resztę kotów trzyma w domu. W tym ciężarne lub tyle co wysypane kotki.
Pani podobno te koty leczy, ale sterylizować nie chce. Dziś była nieobecna, ale spróbujemy się z nią skontaktować, przekonać,
ponaciskać....I jeśli się zgodzi (na nielegalne nocne akcje się nie piszemy)- będziemy żebrać o kaskę na zabiegi
Właściwie miło nam się rozmawiało z tubylcami. Z jednym wyjątkiem. Pojawił się "szef podwóra-Ura Bura" i zaczął pyskować, że
jak fundacja, to on nie ma o czym z nami rozmawiać, bo potrafimy przeżerać tylko JEGO pieniądze. Ciekawe jak?- pytamy.
Jeden procent nie przekazał na pewno, bo- lombrozjonistycznie do sprawy podchodząc- wygląda, jakby pracą nie zhańbił się nigdy
I to raczej my nie mamy z nim o czym rozmawiać. Na co on, że należałoby te koty powybijać, powystrzelać i że on to zrobi.
I nikt mu nie podskoczy, bo skoro umarzają sprawy o morderstwa na ludziach, to wymiar sprawiedliwości kotami przejmował się nie będzie....
Piszę to, na wypadek, gdyby któremuś z kotów coś złego się stało- wtedy będziemy wiedzieć, kto zacz...
No i tyle. Pozostaje: namierzyć karmicielkę, przekonać do sterylek, kasę skołować, koty połapać, koty na zabiegi pozawozić, koty z zabiegów odebrać,
maluchy ślepe pousypiać, pozostałym malcom znaleźć tymczas, poogarniać, ogłosić i wyadoptować.
Bułka z masłem.
A teraz proszę o porozsyłanie linka. Do mnie proszę nie wysyłać, ja już wszystko wiem.