Pojechaliśmy zbadać sytuację i sprawdzić co da się zrobić żeby uratować koty.
Kotka może zostać wsterylizowana i wrócić po rozbiórce, mieszkańcy zrobią tam dla niej budkę, bo to dzikawa kotka, podobno kiedyś mieszkała w kamienicy na przeciwko, ale od jakiegoś czasu już nie.
Z kociakam nie ma co zrobić, nie możemy ich łapać bo nie mamy dla nich miejsca, nie ma ich gdzie umieścić. Dalsza rozbiórka miała być kontynuowana jutro, ubłagaliśmy czas do czwartku na znalezienie dla nich choćby DT. Jeśli do czwartku rano ich nie zabierzemy, robotnikom raczej nie będzie zależało żeby zabezpieczyć koty, bo oni mają swoją robotę do zrobienia. Maluchy pochowają się w zakamarkach i nastąpi rozwalanie komórek z maluchami w środku.
Jeśli znajdzie się dla nich miejsce zrobimy wszystko żeby je złapać, nic więcej zrobić nie możemy.
Zaraz wkleję zdjęcia, żeby pokazać jak to wygląda.
Zegar zaczyna tykać, jeśli nie znajdziemy dla nich miejsca i sami ich nie złapiemy ich koniec będzie tragiczny.
Nie muszą iść razem, jeśli znajdą się domy które przyjmą pojedyncze maluchy, będzie to dla nich ratunek.
Maluchy nie są totalnymi dzikusami, udało nam się podejść do nich na odległość 1 metra, maluchy mają nie więcej niż 6 tygodni, część z nich ma jeszcze niewybarwione niebieskie oczki, więc szybciutko się oswoją, oczka czyste, nie zaropiałe, tylko straszliwie umorusane futerka, ze względu na warunki w których przebywają.
Prosimy o ratunek dla nich!!!




