kot schroniskowy, katowicki niekochany
Po prostu młodziutki , niespełna roczny, najzwyklejszy burasek
niechciany
wyrzucony jak stary śmieć w marcu na ulicę
ktoś go znalazł, wziął do domu
ale po dwóch dniach oddał do schroniska- bo kot sikał wszędzie
Vikram trafił do schroniska całkowicie zatkany, wyjący z bólu
został zacewnikowany, poddany leczeniu, dostawał urinary, długo to trwało, długo bolało go jak oddawał mocz.Nie leczył się szybko, od początku się tym martwiliśmy.
Sytuacja w końcu jakby się usabilizowała, kicio już nie płakał przy siusianiu
Leki zostały odstawione, urinary nam się skończyło kilka dni temu.
dzis rano Vikram znowu wył, chociaż nie ,on skomlał, strasznie płakał


znów się zatkał, maksymalnie, dostał leki
nic nie pomogło
po południu to była leżąca kocia kukiełka popłakujacą tylko cicho, którą szarpały mega wymioty




pojechałam z nim do gabinetu wet
w drodze ze stresu opróznił trochę pęcherz, oczywiscie mocz z krwią
wielce prawdopodobne ,ze musi mieć jutro wyszyta cewkę moczową skoro tak bardzo ma silne i częste zatkania, został do jutra w lecznicy- co dalej, co jutro-nie wiem
a dlaczego założyłam mu wątek...
bo nie wiem czego się uczepić, jakiej nadziei
nie umiem mu znaleźć domu stałego, nie umiem mu znależć tymczasu
kto chciałby takiego kota
w schronisku nie może żyć, będzie cierpiał
po co o niego walczyć
co z tego ,że cudny, przemiły, przekochany , młody
może powinien być uśpiony.....
a może resztką sił liczę na forumowy cud-nie wiem
kto go zna nie uwierzyłby ,ze leży jak szmatka pod kroplówką, obolały, pewnie też juz bez nadziei ,że ktoś w końcu go pokocha



