No to lecimy:
Lundgren przyjechał do nas 1. listopada (Natalia i Agnieszka i inni zaangażowani - dziękuję ! ) W transporterze zachowywał się wzorowo, nie próbował zwiać, nie narzekał, siedział i czekał na wypuszczenie. Wypuszczenie nastąpiło w łazience, kot wylazł, popatrzył na mnie, zwiedził apartmą ( całe 4,5 m kw!) walnął (tak!) łbem (tak) w moją dłoń i rozpoczął powitanie. Walenie łbem (trudno to inaczej nazwać
) to jest to oraz: nadstawianie karku do drapania, za uchem, pod brodą niekoniecznie. Aha, i udeptuje.
Zwiedza.
Je (bardzo łapczywie, rozgląda się), pije.
Nie miauczy, nie mruczy.
Chudy jest okropnie.
Wonieje nieco (chłop dopiero z więźnia wyszedł, więc nie czepiam się
)
Chodzi ostrożnie, jak puma.
Wypuszczam go z łazienki do kuchni i do przedpokoju ( to jego całe królestwo od teraz). Zwiedza, niepewnie, nieustannie patrząc w górę (czy na niego ktoś mógł skakać w schronie?)
Prawie ZERO stresu, na luzaku, wskakuje na fotel, cały czas waląc łbem w moją dłoń ( byk na korridzie?)
Zalicza kuwetę, i 1 i 2
Jest bardzo, bardzo słodki - wzruszający. Tżet wrócił i też się wzruszył. To kot, którego nie można nie kochać.
Tymczasem Kierowniczka coś usłyszała. Oddziela ich gruby materac dla gości stojący w przejściu (racjonalizatorski pomysł - trochę się słyszą i trochę czują, ale nie widzą i nie kontaktują) z nosem przy szparze usiłuje dociec, co się dzieje. Nic nie ustala, ale nos jej mówi, że należy warknąć i poleżeć ogonem w stronę jedzeniodawców.
Noc mija spokojnie.
Dziś od rana Księciuniu w SPA. Manicure, pedicure (matko boska! żałoba za paznokciami okropna) czesanie, furminatorowanie, wycieranie ścierą, czyszczenie uszysk (kopalnia). Daje sobie grzecznie wszystko robić, od czasu do czasu nieśmiało zaprotestuje, Puciolinda już by mnie dawno zjadła
Wonieje znacznie mniej, można zacząć robić skarpetki z sierści, ale ta robi się dużo ładniejsza po wyczesaniu. Mruczy!!! Cichuteńko, trzeba przysunąć ucho do pyszczka, ale mruczy. No i miauknął kilka razy
Grzecznie bawi się szczurem i torem z piłką, którym wzgardziła Puciolinda. Wywala się na plery, daje brzuch do głaskania
Niedopieszczony ewidentnie (nadrabiamy). Wiatry puszcza jak prawdziwy facet
Kierowniczka węszy. Nie podoba jej się zapach mojej bluzy. Wark wark, ogon. Dostaje gustowną ścierkę w kratkę z zapachem nowego współlokatora. Wark wark, ale skoro pańcio się bawi i przyniósł centymetr (ukochana zabawka), to można przestać się złościć i chwilę pobawić. Można też łaskawie dać pańci podrapać podbrodzie.
To tak w wielkim skrócie. Dwa dni za nami. Dziękujemy za wsparcie.
Pacz! Ptaszyska za oknem !!!Księciuniu w SPA
Kierowniczka wściekło - wesoła z zapachem nowego chłopa i ukochaną zabawką
To tyle na dziś, idziemy spać:)
Pozdrowienia