No to i ja napiszę. Pewnie niektórzy z was pamietaja wątek CHUDZINKA BŁAGA O DOM? To własnie obecnie moja INka. Ale zaczne od początku.
Nigdy nie przepadałam za kotami. Przez 13 lat w moim domu był pies i nawet do głowy mi nie przyszło,żeby kota mieć. Ale los chciał,że pewnego październikowego dnia zachciało mi sie porządki robic. Wzięłam karton, powkładalam tam różne chwilowo zbędne rzeczy i zeszlam do piwnicy. Juz teraz nie pamietam jak dokladnie to było,że zauważyłam te kotki. Siedziały w piwnicy naprzeciw mojej. Zaglądałam do nich przez szparę pod drzwiami- 4 małe kociaki. Jak sie potem okazało - miały wtedy ok.3 tygodni. Nie miałam pojęcia o opiece nad kotami, ani o istnieniu forum takiego jak to
Zaglądałam do nich parę razy dziennie- była z nimi matka.Nosiłam wiec jej jedzenie,żeby miała pokarm dla maluchów. Nie będę się rozpisywac, ale jak małe zaczęly wyłazic z piwnicy w której miały kryjówke, to oczywiście zaczęły nagle przeszkadać paru osobom z mojej klatki.Jeden z sąsiadów wyrzucił je na dwór ( to już byl listopad) Moja sąsiadka akurat wracała ze sklepu i usłyszała miauczenie- były 2. Poniewaz sama w domu miala 2 psy, przyniosla maluchy do mnie. Akurat tak się złożyło ze ( mieszkałam wtedy jeszcze z rodzicami) byłam sama w domu przez parę dni. Zatrzymalam oba.Potem okazalo się,że pozostałe dwa zdązyly schowac sie w piwnicy, wiec cała czwórka wróciła do mamy. Bardzo pilnowałam,żeby znowu nikt ich nie wygonił. Trwalo to wszystko ze 2 m-ce.Dowiedziałam sie od wetki ze można je juz od mamy zabierać. Prawde mówiąc upatrzyłam sobie rudaska. I on jakos tez najbardziej się do mnie kleił.
Czekałam na jakiś weekend, kiedy rodzice mieli gdzies wyjeżdżac i jak tylko drzwi się za nimi zamknely, poleciałam do sklepu, kupilam wszystko co trzeba i pobiegłam po rudaska. NIE BYŁO.
Nie było równiez 2 pozostałych. Został tylko Ambrożek, który był najslabszy i nieciekawy kolorystycznie. Zrobiłam awanture sąsiadowi podejrzewając ze znowu je wyrzucił.
Ambrożego zabrałam do domu. Okazało sie na drugi dzien,że po tamte zgłosili sie ludzie i dozorca wydał 3 kotki. Ambrożka nikt nie chciał, bo się słabo prezentował
Po powrocie mama oświadzczyła,że skoro został sam , to niech juz sie u nas zatrzyma, ale ze ona mu bedzie domu szukac wśrod znajomych. PO 2 dniach mruczenia i przytulanek slowa o szukaniu juz nie było.
A teraz Ambroż jest pięknym ,wielkim kotem idealnym do wąchania łapek i bardzo go kocham
Przeprowadzil się z nami do nowego mieszkania i obecnie zaprzyjaźnia się z Inką.
A z Inką było tak: mam koleżanke posiadajacą w domu 4 koty, 2 psy, 2 papugi i Tż-ta
Od dawna rzucała mi czasem- "wzięlabys kotka do towarzystwa dla tego twojego grubasa"
Ale ponieważ miszkamy w wynajetej , niewielkiej kawalerce, to jakos tak "chcialabym i boje się"
Kiedys rozmawialam z moim Tż o tym i zgodnie doszliśmy do wniosku,że weźniemy drugiego jak bedziemy mieli większe mieszkanie.
Ponieważ nudziło mi się w pracy, łaziłam sobie po różnych stronach kocich,aż trafiłam na miau. Weszłam na forum i tak z ciekawości rzuciłam temat o adopcji drugiego kotka.Chcialam poznac doświadczenia , porady itd. Zamiast tego zostalam zarzucona linkami adopcyjnymi
Czytałam i płakalam. Co chwile podrzucalam Tż linki z kocimi historiami, co go do szału doprowadzało. W domu bezustannie marudziłam o drugiego kotka. Raczej bezskutecznie
Az ktos napisał do mnie o Chudzince. Przeczytałam wątek , zobaczylam tą mordkę i serce mi sie ścisnęło.Wieczorem opowiedziałam wszytsko Tż-towi. Udalo mi się go namowieć,żeby wziąc kotkę "na próbę" Choć ja oczywiscie od poczatku zakladałam,że o oddaniu nie ma mowy, chyba ,że krew by się lała. Ale musialam Tż-towi jakąs "furtkę" zostawić
Czekałam na Inke miesiąc, bo uzgodniłyśmy z Olgą,że sterylkę bedzie miała jeszcze w Łodzi. Połtora tygodnia temu ja odebrałam
Jest niesamowita. Tż od razu ja polubił tez i nawet nie marudził za bardzo,na "nocne niedogodności"
To jedno z najnowszych zdjęc naszej parki