O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 22, 2014 21:30 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Ma na imię Kiara :)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

mandala20

Avatar użytkownika
 
Posty: 627
Od: Pon wrz 22, 2014 15:41

Post » Pon paź 27, 2014 22:53 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Wskrzeszam!
Ten dom bardzo długo stał pusty. Trochę jest zaniedbany. Dlatego tak tanio. Jakoś nam to nie przeszkadza. Śliczna okolica, na naszej uliczce same przepiękne domy. Sąsiedzi w lepszej sytuacji materialnej, niż kiedykolwiek mam nadzieję być.
Kiedy się wprowadziliśmy, zaczął przychodzić. Trochę utykał. Bardzo był kulturalny. Nie bał się ani trochę. Nikogo. No to został, burasek. Sąsiedzi mają Stefana. Więc został Zbyszkiem. Dom jest na ulicy Matysiaków, więc dostał po niej nazwisko.
Łapki się wyleczyło. Zastrzyki, antybiotyk, przeciwbólowe. Działają. Rzeźbi obicia mebli.
Później zaczął się drzeć i gryźć w tyłek. Błędna diagnoza, niby jakaieś keratynowo-łojotokowe paskudztwo. Dostałam płyn w kapsułkach, kota bolało. Mi zszedł lakier z paznokci od tego paskudztwa. TraumaI dla nas i dla niego. Drugi weterynarz rzekł, że ogon jest złamany, ogolił, zapakował w usztywnienie. Zbyszkowi się to bardzo nie spodobało. Zdjął usztywnienie i darł ryja. Trzeci weterynarz dał mu przeciwbólowe i kazał kity nie ruszać.
Ogon się zrósł. Może trochę krzywo, ale za bardzo mu nie doskwiera. Zbyszek Matysiak jest przemiłym, przeuroczym domownikiem.
https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/ ... ddbb3c980d
Zapewniamy mu dużo miłości.
I pudełek.
https://scontent-a-cdg.xx.fbcdn.net/hph ... e=54F70515
Chyba woli pudełka.
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/ ... ad22b35cb7
Przejął nawet to śmietnikowe.
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/ ... abf117a968
Pudełek nigdy za wiele!
https://scontent-a-cdg.xx.fbcdn.net/hph ... e=54E66FC1

Jeżeli Was zbytnio nie zanudziłam, to następnym razem Wam opowiem, jak w domu nam się Iggy Pop zwany Ignacym pojawił.
Ostatnio edytowano Pon paź 27, 2014 23:38 przez aassiiaa, łącznie edytowano 1 raz
Powód: Zamieniłam za duże zdjęcia na linki.

QuTi

Avatar użytkownika
 
Posty: 11
Od: Pon paź 27, 2014 12:26
Lokalizacja: Tuluń

Post » Wto paź 28, 2014 0:30 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

QuTi pisze:Jeżeli Was zbytnio nie zanudziłam, to następnym razem Wam opowiem, jak w domu nam się Iggy Pop zwany Ignacym pojawił.


Piękna opowieść! :)

Czekam na cd. :)

teesa

Avatar użytkownika
 
Posty: 542
Od: Wto cze 23, 2009 22:32

Post » Wto paź 28, 2014 12:44 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Pewnego pięknego weekendu (coś koło końcówki sierpnia/początku września) współkociarz (niestety, wrócił już do Korei) złapał dziką kicię i trzy maluch (kilka tygodni miały). Wyciągnął je spod stróżówki w naszym data center - tam trzymamy serwery. (No bo razem z kolegami z firmy dom wynajmujemy - wszędzie informatycy)
Kicia była bardzo dzika i się stresowała przy ludziach. Zagnieździła się w łazience.
https://scontent-b-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/t31.0-8/10548777_10152660743589076_2486207919695982878_o.jpg
I ją totalnie rozwaliła. No to poczekaliśmy, aż przestanie karmić i myk - na sterylizację! Parę dni po sterylizacji puścili ją wolno, pod strózówkę. Czasem jej jakieś żarcie podrzucimy. Radzi sobie.
No i zostały nam 3 małe kitki. Odrobaczyło się toto, w miarę oswoiło i szukaliśmy domów. Mój Zbyszek był oburzony i spędzał większość czasu na zewnątrz. Nie lubi młodzieży. Zdjęcia mam z różnych faz rozwoju kiciów.
Pierwszą kicię wziął znajomy. Mieszka 10 minut spacerkiem od nas.
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xap1/v/t1.0-9/10635889_10204788686936521_3559060413050128172_n.jpg?oh=29c90889ff4a9b25b99154c97d8a2637&oe=54AB70D1&__gda__=1420520580_5944a580c351e16603a8b89267b5fa92
Kicia jest płochliwa troszeczkę. I lubi się bawić. Głównie ludzkimi kończynami. Dostała na imię Ashe po postacii z LOLa.

Druga kicia miała problemy natury zdrowotnej. Lis ją nadgryzł. W oczko. Kropiliśmy antybiotyk, 3 razy dziennie. Pomogło. Dopiero po tygodniu się połapaliśmy, że kicia ma jedną nóżkę bardziej - prawa przednia łapka była znacznie dłuższa od innych. Nie żeby się tym przejmowała. Kicia dostała roboczo na imię Arrr. Nasz prokurent oddał ją jakiejś pannie z którejś z kocich organizacji.
https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t1.0-9/p180x540/996156_940446149303881_3814769617337135249_n.jpg?oh=17fa6f546e663a04302c6d32b09f918b&oe=54F16F3E&__gda__=1423763814_9a002bc2de63a21286f74fcb90d882c3

No i kocurka wziął nasz prokurent właśnie. Nazwał go Iggy Pop. Przechrzciliśmy go na Ignac - bardziej pasuje do pana Zbyszka Matysiaka taki Ignac Popowicz.
No ale wyjechał, mówi że kota do domu wziąć nie może. To ja go karmię, wożę do weta, płacę rachunki i wynoszę jego kupki. Ze mną śpi. Do mnie przyłazi spać. No to chyba należę do niego.
[img]https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/v/t1.0-9/p180x540/10325572_971027922912370_1218670741162936957_n.jpg?oh=21b021262b51283c3aa3fc704732ff14&oe=54ED993F&__gda__=1423955471_412a689c206f1236420207958629a9fe[/img
Dzisiejsze zdjęcie.
Ignac krok w krok za Zbyszkiem łazi. Idolizuje go. Czci. Niamal cały wibruje uwielbieniem, prawie słychać, jak mówi: panie Zbyszku, pan jest taki wspaniały! Jak dorosnę chcę być taki jak pan!
No i uczy się jak być porządnym kotem.
Młody jest tulaśny. Jak się z książką kładę, to materializuje się na książce/twarzy. Troszeczkę gada (Zbyszek na przykład, jak się do niego podejdzie to patrzy prosto na człowieka i zagaduje: prrrru, co w wolnym przekładzie znaczy: wyskakuj z szynki, dziwko.), ale jakoś tak cicho i bardzo piskliwie - jakby drzwi skrzypiały. Mnóstwo radzości z Ignasiem tu mamy. Rośnie jak porąbany.

QuTi

Avatar użytkownika
 
Posty: 11
Od: Pon paź 27, 2014 12:26
Lokalizacja: Tuluń

Post » Wto paź 28, 2014 16:14 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

:ryk: :ryk: :ryk: :1luvu:

teesa

Avatar użytkownika
 
Posty: 542
Od: Wto cze 23, 2009 22:32

Post » Wto paź 28, 2014 16:39 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

U mnie natomiast żadne koty a właściwie kocice nie były planowane. Pierwszą kotkę dostaliśmy w czasie naszego wesela. Bratanica podeszła do nas z pudełkiem po butach w którym siedziało małe coś i zjadało mielonego. Okazało się że kotka została znaleziona na jakimś odludziu a jej matka została potrącona przez samochód. Tak więc mała została z nami. Mała okazała się bardzo mądrym kotkiem, wszystkiego nauczyła się sama. Bez problemu pojęła co to jest kuweta i do czego służy drapak. A za jej mamę posłużył jej mój biedny koc, który do tej pory siorbie.
Potem pojawiły się dwie siostry, które znaleźliśmy pod naszym płotem. Jak pytaliśmy się sąsiadów to okazało się że kocice zaliczyły wszystkie domy z których zostawały wyganiane aż trafiły do nas (mieszkamy na samym końcu). Siostry były tak głodne że mogły zjeść wszystko co im się dało. Tak więc zaczęliśmy je dokarmiać mając nadzieje ze będą do nas przychodzić tylko na jedzenie a cały dzień będą sobie łazić po okolicy. Okazało się że kocicie miały inne plany i prawie w ogóle nie ruszały się z naszej działki. Więc skoro stwierdziły że jednak u nas zostają to musieliśmy je wysterylizować żeby przypadkiem nie przyniosły malutkich kociaków.
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=165006
Tak w wielkim skrócie wygląda historia moich kocic. :D

happy tree cat's

Avatar użytkownika
 
Posty: 850
Od: Czw sie 07, 2014 17:21
Lokalizacja: okolice Leszna

Post » Pon lis 10, 2014 15:23 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Nasza maleńka kocia została wyrzucona na ulicę i znaleziona przez starszą kobietę, która ją parę dni dokarmiała:) Zaczepiła nas przed sklepem i zapytała się czy nie chcemy kociej biedy, bo nie może jej przyjąć do domu ze wzgl na uczulenie jej schorowanej mamy. Nawet się nie zastanawiałyśmy tylko potwierdziłyśmy chęć pomocy małej:) I tak trafiło do nas kocie maleństwo o obecnym imieniu Lola tudzież Lolita:)
Pozdrawiamy!:)
Obrazek

sistersy25

Avatar użytkownika
 
Posty: 2996
Od: Wto paź 28, 2014 22:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt kwi 29, 2016 9:33 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Mój Gromek, który jest u nas od 2 dni ma historię trochę smutna, ale z ładnym zakończeniem.

Wnuczka właścicielki wystawiła na olx ogłoszenie. Starsza Pani nie chciała już kotków małych po tym jak stara kocica dożyła swych dni, niestety ostatni miot przyczynił się do ostatecznego skrócenia jej żywota. Była na leczeniu, mimo to starsza Pani nie chciała jej dać wykastrować, bo to nie po bożemu.... tym sposobem maluszki zostały osierocone w wieku 3 tygodni. Nie zabrane maluchy wnuczka odwiezie do schroniska.

Obecnie maluszek widzi, je ze strzykawki i powoli zaczyna kojarzyć kuweta=siusiu. Ale jeszcze wymaga obserwacji i doglądania. Uwielbia kapcie i swoje legowisko między kaloryferem a kanapą. Ciągle z narzeczonym, gdy tylko wrócimy z pracy go miziamy. Oby i on miział się do nas, a nie utożsamiał ze złymi ludźmi co zabrali od mamy...

Jednego już nie było, drugiego wzięliśmy my, trzeci miał rezerwację. Więc być może ani jeden kociak nie będzie w Schronisku,a znajdą domki! ^^

Marta Knopik

 
Posty: 4
Od: Pt kwi 29, 2016 8:38

Post » Pt kwi 29, 2016 11:27 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Duzo szczescia dla Was! Moze zaloz Gromikowi watek?
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84536
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia, jacek1982, włóczka i 216 gości