
U mnie w pracy do budynku magazynu przybłąkał się w lecie kocurek. Osoby, które tam pracują, zaczęły go dokarmiać - niewłaściwie, pomimo udzielonych im rad (mleko, kasza, "ludzkie jedzenie", kitekat itp., itd.). Dopiero teraz zwróciły się do mnie o radę, bo kocurek od jesieni (

W piątek byłam u weta, dostałam dla niego antybiotyk, który dostaje w jedzeniu i środek odrobaczający, który ma dostawać od czwartku.
Kocurek ma jakieś schronienie, bo przetrwał te duże mrozy, ale nie wiem, jak długo jeszcze wytrzyma leczenie w takich warunkach - jest uwalany w odchodach, a więc z pewnością ma odparzenia, no i jest mokry na mrozie.
Nie jest to dziki kot, ale boi się. Można podejść do niego na wyciągnięcie ręki i słucha, co się do niego mówi. W lecie wchodził do magazynu, ale był wypłaszany, więc nie oswoił się na tyle, żeby teraz można było pomóc mu bez jakichś szczególnych sposobów.