Jedną ze stron przeznaczono na artykuł zatytułowany: „Koty piwniczne dobrem narodu”.
Niestety, cudzysłów okazał się jak najbardziej uzasadniony, zważywszy na ton artykułu.
Artykuł jest polemiką ze stanowiskiem Rady Miasta Warszawy, która uznała, iż:
„koty są elementem ekosystemu miejskiego, a ich obecność zapobiega rozprzestrzenianiu się gryzoni, które mogą stanowić zagrożenia dla ludzi”
Autorka pisze, że:
„Warto dodać, że do zajęcia sprawą kotów radnych zmusili miłośnicy tych zwierząt, których „rozbestwił” były prezydent Warszawy Lech Kaczyński i teraz miasto wydaje ogromne pieniądze na karmę dla bezpańskich kotów.”
Pikanterii dodaje fakt, iż autorka pisze to jako miłośniczka kotów, posiadająca w domu odratowane zwierzeta.
„Regularnie, dwa razy w roku, wpłacamy pieniądze na schronisko dla bezdomnych zwierząt na Paluchu (sic!). Córka przez pewien czas pracowała w tym schronisku jako wolontariuszka. Uważam że w sprawie bezdomnych zwierząt robimy dużo, na miarę naszych możliwości. Ale kotów w piwnicy nie chcemy”
Powołuje się na Ustawę o ochronie zwierząt:
„Kot NIE JEST ZABAWKĄ dla starszych osób, bo to one najczęściej walczą jak lwy o miejsce kotów w warszawskim pejzażu”
Ja wiem z doświadczenia, że bywają trudni karmiciele, ale to, co pisze o karmicielach p. Zofia P. to okropnie niesprawiedliwe…
Cytat:
„Rola ‘karmicieli’ kotów ogranicza się wyłącznie do ich dokarmiania, w większości przypadkow resztkami jedzenia, które spadnie im ze stołów” lub karmą oferowaną przez miasto.
Wyśmiewane są nawet zimowe budki dla kotów:
„Infantylność – nie boję się użyć tego słowa w stosunku do osób, które stawiają kolorowe budki przed budynkami, w których wymoszczone są posłanka dla zapchlonych kotów.”
I tak dalej, w kolo Macieju, w tym tonie.
Autorka proponuje nawet rozwiązanie: „Jeśli pies czy kot nie ma właściciela, to jego miejsce jest w schronisku dla zwierząt…”
Zważywszy, że córka była, jak p. Zofia P., wolontariuszką na Paluchu, jest to dość interesujący pogląd…
Dawno nie czytałam takiego steku bzdur.
****
Dodam tylko, że fakt umieszczenia tak tendencyjnego artykulu w kwartalniku spółdzielni jest BARDZO NIEPOKOJĄCY.
To co pozostaje - strzelić sobie w łeb?


