MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lut 02, 2010 0:50 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

[*] :((((((((((((
Obrazek
Obrazek

szymon29777

 
Posty: 40
Od: Czw gru 10, 2009 19:36

Post » Wto lut 02, 2010 8:48 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

persymona pisze:
IKA 6 pisze:Może należałoby czasem jako wolontariat wejśc do schroniska , patrzec ,wyszukiwac potrzebujących kotków, tych najbiednieszych,zaniedbanych i zając sie nimi. A czemu mają służyc te sensacje w gazetach.Ja musiałabym trzy razy dziennie pisac o straszliwych doznaniach i niezawionionych cierpieniach w mediach. ale mi szkoda na to czasu. Kiedys tu sledziłam wątek, panie biadoliły , ze gdzies tam w Łodzi,koło komórek malutkie koteczki są.Zmawiały się , która i kiedy ma podjechac, która ma zabrac. Ja podjechałam, wyłapałam, wyleczyłam z kociego kataru, z zapalenia płuc, a tu dalej sie panie zmawiały



prawda!!!,


To nie IKA 6 napisała

Ewa nie chcę z Toba dyskutować w sprawie tak oczywistej jak sprawa Milki. Tu było ewidentne niedbalstwo ze strony schroniska. Jezeli vet po wyciagnieciu z schronu stwierdza, że złamanie jest jest kilkutygodniowe a tyle siedziała Milka w schronie, to sie z vetem nie dyskutuje tylko bierze za wszarz opiekuna tej kotki . A jak myslisz kto to był. Duch Swiety, dziewczyny z Forum czy może pracownicy schronu. Milka nie odeszła na pp jak sugerujesz. Odeszła wg opinii veta na martwice tkanki spowodowana nie leczonym złamaniem. I bardzo prosze nie przinaczaj słów naszych i veta. Ja lecze i socjalizuję kociaki ( szczególnie) od 25 lat i takie stwierdzenie ( mam 31 kotów) nie przekonuje mnie. Pokaz czy masz je naprawdę. Przytocz słowa ich opiekunów jak je wyadoptowałaś, pokaz rachunki od vetów ze je leczyłaś. My to pokazujemy aby nasze słowa były poparte czynami. A Tobie przepraszam ale pieknie dziekujemy za obrone schronu. Jezeli bedziesz trochę bardziej szanowała nasze czyny to nie ma sprawy odezwij sie na naszych watkach a teraz lepiej zajmij sie tym co rzekomo robisz najlepiej.
MILUNIU WSZYSCY PAMIĘTAJĄ O TOBIE. śpij spokojnie słoneczko kochane
Mój ukochany Biesik 3.04. - 16.12.09 za TM
Obrazek[url=http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=110295&start=0]

IKA 6

 
Posty: 6469
Od: Pon mar 30, 2009 18:31
Lokalizacja: Ruda Sląska

Post » Wto lut 02, 2010 9:45 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Ewa Nawalny pisze: Panie zabrały kotka chorego, który byc może byłby poddany leczeniu, prawda? Nie mamy pewności czy nie otrzymałby pomoc, zrobiono aferę, a kotek nie zyje:(Może należałoby czasem jako wolontariat wejśc do schroniska , patrzec ,wyszukiwac potrzebujących kotków, tych najbiednieszych,zaniedbanych i zając sie nimi. A czemu mają służyc te sensacje w gazetach :(

Pani Ewo i znowu zszokowała mnie pani wypowiedź . Jak można pisać, że Milka być może byłaby leczona . Kilkutygodniowe złamanie a pani pisze "BYĆ MOŻE" . Dziwię się ,że osoba niosąca być może pomoc kociakom tak się wypowiada. Milka nie była na ulicy ,ona była w schronisku i tam nie może być używane słowo BYĆ MOŻE . Tam powinna otrzymać pomoc natychmiast. A nagłaśniać trzeba ,trzeba krzyczeć o tym co sie dzieje żeby właśnie nie było tego BYĆ MOŻE . Bo inaczej kociaki w schronisku będą umierały w cierpieniach. A to jest miejsce stworzone po to żeby zwierzęta otzrymywały pomoc. A potem słyszymy w tv ,że ktoś w schronie katował zwierzęta . I o tym mamy nie mówić głośno????? Niech się pani zastanowi nad swoją wypowiedzią ............szok ,totalny szok :( :( OSOBY PRACUJĄCE W SCHRONIE I ODPOWIEDZIALNE ZA OPIEKĘ NAD MILKĄ POWINNY PONIEŚĆ KONSEKWENCJE

szirra

 
Posty: 2625
Od: Pt sie 17, 2007 22:15
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto lut 02, 2010 10:01 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Ewa Nawalny pisze:Hanulka, czasem wchodzę, śledzę wątki.Mam swe przemyslenia jak każdy.Uratowałam i mam nadzieje dalej będe ratowała koty bo je uwielbiam. W tej chwili szósty dzień ratuję koteczkę którą mi przyniesli w agonii...I uratowałam ją...Kolejną.. Nie jako organizacja, tylko ja po nocy wstaję, daję kroplówki, lekarstwa - ratuję. Z tego właśnie powodu mam prawo zabrac czasem głos. Ja nie robię zdjęć moim kotkom, które leczę , bo i po co... Sensacji nienanwidze, mogłabym codziennie zamieszczać po kilka zdjęć róznych biednych, chorych porzuconych ,bez łapek, bez oczków ,kotów , które przez podłych ludzi zostały okaleczone, które umierały w piwnicach a teraz juz mają się dobrze, ale ja tego nie czynię. Panie zabrały kotka chorego, który byc może byłby poddany leczeniu, prawda? Nie mamy pewności czy nie otrzymałby pomoc, zrobiono aferę, a kotek nie zyje:(Może należałoby czasem jako wolontariat wejśc do schroniska , patrzec ,wyszukiwac potrzebujących kotków, tych najbiednieszych,zaniedbanych i zając sie nimi. A czemu mają służyc te sensacje w gazetach.Ja musiałabym trzy razy dziennie pisac o straszliwych doznaniach i niezawionionych cierpieniach w mediach. ale mi szkoda na to czasu. Kiedys tu sledziłam wątek, panie biadoliły , ze gdzies tam w Łodzi,koło komórek malutkie koteczki są.Zmawiały się , która i kiedy ma podjechac, która ma zabrac. Ja podjechałam, wyłapałam, wyleczyłam z kociego kataru, z zapalenia płuc, a tu dalej sie panie zmawiały.Więc nie moralizuj Hamulka, tylko czasem sie zastanów, czy ktos inny nie ma racji w ocenie sytuacji.Ktos z duzym doswiadczeniem i tak samo jak Ty kochający koty. :(



zostawiam to bez komentarza...choć cisną mi się na usta....
mam kupę roboty.. pierwszy post czeka... i wątki koteczków..i...

Ewo, ja proponuję: zabieraj głos na swoich wątkach... bo o naszych kotach, a szczególnie o Milce[*] nie masz pojecia.. może otwórz sobie jakiś, co? bo wiesz, co? i tak ci się tu nie uda, co, jak sądzę, zamyślasz...

Miluniu[*] pamiętamy, kochanie :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Klara i Filip. Obrazek

Hanulka

Avatar użytkownika
 
Posty: 30310
Od: Pon lip 06, 2009 14:17
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lut 02, 2010 10:10 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Nie mam zamiaru bronic schronu ani tego aniżadengo innego.Mówie tylko że ze schronem nalezy współpracować dla dobra kotów, a nie się procesować.Po takiej " aferze" jak widzisz owocną wspólpracę? Zaperzacie się , ja mam Wam okazywać rachunki za leczenie kotów, kobieto od 35 lat zajmuje sie pomoca dla zwierząt ,od 10 lat jestem Prezesem łódzkiego Tozu, tymi rachunkami,gdybym je oczywiście zbierała, wytapetowałybyście sobie wszystkie ti forumowiczki mieszkania.
Kotki moje moge Wam przedstawic na zdjęciach...Zacznijmy może od 1.
1.Wampirka-bialo czarny kotek, braciszek i siostrzyczka zagryzione przez psy działkowe, 7 dniowe,on trafił do mnie jako jedyny z rodzeństwa-słabo widzący ..
2. Kacperek-bezowy w paseczki, kot po zmarłej włascicelce,błagała żebym go uspiła, żeby sie nie poniewierał po schroniskach, rzecz jasna został u mnie
3. Basia- kotka biało czarna, , która 5 lat temu wywalono z piwnicy i z odmrozonymi łapkami znalazłam ja w nocy pod pod szkołą
4. Xenia - czarna kotka, która poniewierała sie pod blokiem , cięzarna
5. Mruczus, ( miał ok 2 tyg ) tygryniowaty, znalazłam go w niedziele w pudełeczku pod zsypem
6. Prosiaczek, rudy kotek ( mial okolo 3 dni) w smietniku
7.Malusia z kocim katarem, angina pod marketem błagala ludzi o odrobine serca
8. Krecia - (miała 7 tyg )przyniesiona do Towarzystwa zupełnie niewidoma,...
9. Brutusek i jego siostra( biało - rude) wywyalone w zmie 3 lata temu z komórek,,, chore, zap.płuc
Rudolf ( rudy przywieziony z łeby,niewidomy, chciano go uspic..
Zdjęcia jak znajdę czas pozamieszczam...Ale czy Wam chodzi o sprawdzenie mnie? Zapraszam do mojego domu każdego...
Mogłabym tak wymieniac wszytskie 32 kotki, bo własnie 32 koteczka wraca u mnie do zdrowia, mówie to wszytsko dlatego, zebyście zrozumiały, ze ja swych poglądów nie biorę z nieba, tylko z doświadczenia wieloletniego, kiedy jeszcze nawet kompów nie było,z ciezkiej pracy na rzecz zwierząt oraz z miłości do nich.Walczyłam ze schroniskami i to przyniosło efekt odwrotny.Niechętnie nas wpuszczano a kotki bardzo chore znikały, zebyśmy własnie takich afer nie robiły.
Nie sposób mi dzis wymienic nawet wszystkich kotków którym uratowałam zycie, ani tych, którym niestey nie udało sie juz pomóc. Jeszzcze raz podkreslam, tylko współpraca ze schroniskiem,a nie jakiś " nadzór" czy straszenie pracowników pomoże kotkom. Będzie Panie działały jak uważacie. Pozdrawiam.
Obrazek

Ewa Nawalny

 
Posty: 13
Od: Czw gru 07, 2006 11:35

Post » Wto lut 02, 2010 10:39 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Skoro tyle kocich istnień pani uratowała to tym bardziej nie rozumiem pani wypowiedzi. Jeszcze raz powtarzam SCHRONISKA MAJĄ DAWAĆ SCHRONIENIE I OPIEKĘ ZWIERZĘTOM . TAKA JEST ICH ROLA .I na ten temat nie powinno być dyskusji. Ale czy tak jest ??? Jak widać po Milce tak nie jest i z tym sie powinno walczyć . Jak bedziemy to tolerować to nic sie nie zmieni.

szirra

 
Posty: 2625
Od: Pt sie 17, 2007 22:15
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto lut 02, 2010 12:32 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Ujjjj weszłam na moment, troche mnie przytkało 8O

Nie byłam osobiscie w radomszczańskim schronisku, ale negatywne opinie o nim słyszałam od kilku osób, którym nie mam powodów nie wierzyć. Chocby dlatego, że znam je na tyle by wiedzieć, że nie są to osoby pozbawione trzeźwego osądu sytuacji. A przypadek Milki potwierdza, że dzieje się źle. Bo o ile można zrozumieć, że brakuje środków np na leczenie zwierzaków w takich placówkach, o tyle ewidentne zaniedbanie (i ukaranie nie winnego, lecz pracownika dzięki któremu przypadkiem ujrzało ono światło dzienne) świadczy o nieprawidłowościach. Chciałabym wierzyć, że jest to jednostkowy przypadek.

Dlaczego uważasz, że próby uzyskania pomocy lokalowej z gminy dla RTOZ są czymś nienormalnym? Najwyraźniej jednak opieka gminy nad bezdomnymi zwierzetami - poprzez schronisko - nie jest ani prawidłowa, ani wystarczająca. A RTOZ w tym przypadku wyręcza gminę w jej ustawowych obowiązkach. Ja nie uważam za coś nagannego mówienie głośno, również w mediach, o takich tragediach jak ta, która stała sie poczatkiem dyskusji. Jeśli nie będziemy o tym mówić, nic sie nie zmieni. Jeśli będzie cicho, lokalne władze nie będą miały impulsu by coś zrobić z problemem - bo przecież w zbiorowej swiadomości go nie będzie! Świadomość społeczeństwa jest budowana również przez takie "sensacje" i "afery". A konkretne historie, jak ta Milki, bardziej do ludzi przemawiają niż ogólnikowe mówienie o problemie. Cierpienie konkretnego zwierzaka poruszy więcej serc niż zestawienia liczbowe.

Ewo, bardzo się chwali że pomagasz kotom. Szkoda, ze oprócz tego próbujesz deprecjonować działania innych. Mam nadzieję, ze twoje sugestie jakoby to własnie wyciagnięcie Milki ze schronu spowodowało w końcu jej smierć były tylko niezamierzonym nieprecyzyjnym wyrażeniem myśli :? Chyba nie sądzisz, że to co się z nią działo przed podjęciem leczenia było bez związku? 8O Po co sugerować że Milka odeszła na pp skoro nie było ŻADNYCH objawów klinicznych, a wszystkie ewidentnie były skutkiem zaniedbanego urazu? Chyba że Ty potrafisz trafniej zdiagnozowac zwierzęna odległość, nigdy go nie widząc, niz dobrzy weterynarze opiekujący sie nią na codzień :evil:

Nikt nie zmusza Ciebie do przedstawiania na forum zdjęć swoich podopiecznych, jednak zauważ, że własnie tą drogą wiele kotów znalazło domy, dla niektórych udało się zebrać pieniądze na leczenie itp itd. Z Twoich postów odnoszę wrażenie, ze stawiasz się w roli wyroczni i jeszcze masz pretensje do innych, ze robią tyle ile leży w zakresie ich możliwości lub może nawet chęci. Zajęłaś się kociakami o których mówisz - brawo! Nie każdy ma takie możliwości, a nawet z tymi ograniczonymi grono osób związanych z forum uratowało wiele istnień. Wszystkich nikt nie uratuje, nawet Ty. I pewnie i Tobie czasem możnaby zarzucic, ze mogłaś zrobic więcej. Poświęcic więcej swojego czasu, energii, pieniędzy... Cos takiego możnaby powiedzieć o każdym z nas, każdy jednak sam decyduje jakie koszty nie tylko materialne jest w stanie ponieść.



Szkoda, naprawde przykro sie czyta Twoje wypowiedzi...
Obrazek

slapcio

 
Posty: 9370
Od: Śro paź 31, 2007 12:51
Lokalizacja: przeszczepiona na Podlasie

Post » Wto lut 02, 2010 12:40 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Ewa Nawalny pisze:Nie mam zamiaru bronic schronu ani tego aniżadengo innego.Mówie tylko że ze schronem nalezy współpracować dla dobra kotów, a nie się procesować.Po takiej " aferze" jak widzisz owocną wspólpracę? Zaperzacie się , ja mam Wam okazywać rachunki za leczenie kotów, kobieto od 35 lat zajmuje sie pomoca dla zwierząt ,od 10 lat jestem Prezesem łódzkiego Tozu, tymi rachunkami,gdybym je oczywiście zbierała, wytapetowałybyście sobie wszystkie ti forumowiczki mieszkania.
Kotki moje moge Wam przedstawic na zdjęciach...Zacznijmy może od 1.
1.Wampirka-bialo czarny kotek, braciszek i siostrzyczka zagryzione przez psy działkowe, 7 dniowe,on trafił do mnie jako jedyny z rodzeństwa-słabo widzący ..
2. Kacperek-bezowy w paseczki, kot po zmarłej włascicelce,błagała żebym go uspiła, żeby sie nie poniewierał po schroniskach, rzecz jasna został u mnie
3. Basia- kotka biało czarna, , która 5 lat temu wywalono z piwnicy i z odmrozonymi łapkami znalazłam ja w nocy pod pod szkołą
4. Xenia - czarna kotka, która poniewierała sie pod blokiem , cięzarna
5. Mruczus, ( miał ok 2 tyg ) tygryniowaty, znalazłam go w niedziele w pudełeczku pod zsypem
6. Prosiaczek, rudy kotek ( mial okolo 3 dni) w smietniku
7.Malusia z kocim katarem, angina pod marketem błagala ludzi o odrobine serca
8. Krecia - (miała 7 tyg )przyniesiona do Towarzystwa zupełnie niewidoma,...
9. Brutusek i jego siostra( biało - rude) wywyalone w zmie 3 lata temu z komórek,,, chore, zap.płuc
Rudolf ( rudy przywieziony z łeby,niewidomy, chciano go uspic..
Zdjęcia jak znajdę czas pozamieszczam...Ale czy Wam chodzi o sprawdzenie mnie? Zapraszam do mojego domu każdego...
Mogłabym tak wymieniac wszytskie 32 kotki, bo własnie 32 koteczka wraca u mnie do zdrowia, mówie to wszytsko dlatego, zebyście zrozumiały, ze ja swych poglądów nie biorę z nieba, tylko z doświadczenia wieloletniego, kiedy jeszcze nawet kompów nie było,z ciezkiej pracy na rzecz zwierząt oraz z miłości do nich.Walczyłam ze schroniskami i to przyniosło efekt odwrotny.Niechętnie nas wpuszczano a kotki bardzo chore znikały, zebyśmy własnie takich afer nie robiły.
Nie sposób mi dzis wymienic nawet wszystkich kotków którym uratowałam zycie, ani tych, którym niestey nie udało sie juz pomóc. Jeszzcze raz podkreslam, tylko współpraca ze schroniskiem,a nie jakiś " nadzór" czy straszenie pracowników pomoże kotkom. Będzie Panie działały jak uważacie. Pozdrawiam.



Przykro mi ale Twoje słowa nie sa udokumentowane. I nie probuj nam niczego wmawiac. Ja mam 62 lata i 25 lat pracy nad kotami. I nie mow mi, ze schronisko w Radomsku to cudo działajace na rzecz kotów. To co mówisz odbieram osobiscie jako zniewage mojej osoby. Badź taka dobra i załóz własny watek w własnymi kotami, moze ktos z nas zobaczy czy jesteś wiarygodna. Żegnam :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
Ostatnio edytowano Wto lut 02, 2010 16:29 przez IKA 6, łącznie edytowano 1 raz
Mój ukochany Biesik 3.04. - 16.12.09 za TM
Obrazek[url=http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=110295&start=0]

IKA 6

 
Posty: 6469
Od: Pon mar 30, 2009 18:31
Lokalizacja: Ruda Sląska

Post » Wto lut 02, 2010 14:51 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Szanowna Pani Ewo,
trudno bylo wyobrazic sobie zejscie ponizej poziomu Pani poprzednich wypowiedzi ale po obecnych widac ewidentnie, ze jest to mozliwe. Nie ukrywam, ze z kazdym przeczytanym zdaniem tego drapieznego jadu, ktory wylala Pani na forum ogarnialo mnie coraz glebsze obrzydzenie tak do Pani jak i do jej pogladow. Szafowanie wyrokow i sadow w sprawach, o ktorych najwyrazniej nie ma Pani pojecia przychodzi jej z lekkoscia targowej przekupki.

Kilkukrotna 'wizytacja' w radomszczanskim schronisku czyni z Pani takiego eksperta odnosnie warunkow w nim panujacych jak ze mnie kilkukrotna wizyta w Argentynie obywatela tego kraju i specjaliste od jego spraw geopolitycznych. Nie watpie, ze da sie znalezc schroniska z gorszymi warunkami bytowymi zwierzat, ale przekonana tez jestem, ze nie jest idea rownanie w dol. Idac Pani tropem moglibysmy bowiem stwierdzic, ze po smierci zadne ze zwierzat cierpiec nie bedzie w zwiazku z czym kazde chore czy niechciane poddawac nalezy eutanazji - bo inni maja gorzej.

Jednoczesnie przekonana jestem, ze schronisko to nie tylko warunki bytowe ale rowniez i ludzie tam pracujacy. Nawet jeden przypadek taki jak ten - ewidentego i dlugotrwalego zaniedbania kota z nieleczonym, otwartym zlamaniem lapy wskazuje na to, ze cos w tym miejscu szwankuje, cos nie dziala jak powinno. Skoro odpowiedzia schroniska na watpliwosci bylo podwazanie wiarygodnosci i atak, nie moze spodziewac sie niczego wiecej niz kontrataku ze strony osob, ktorym zalezy i ktore maja nie tylko ochote, ale i moralny obowiazek patrzenia takim jednostkom na rece.

Pani uwagi w zakresie opieki medycznej jaka otrzymala Milka sa nie tylko zalosne, ale i karygodne. Podwaza Pani opinie kilku lekarzy weterynarii opierajac sie na niczym bo tyle dokladnie wie Pani o stanie kotki. Przy sugestii uzycia Chitopanu zabraklo jeszcze tylko kropli Bacha. Dla Pani informacji: w leczeniu Milki nie bylo "na poczatek", bylo "teraz albo nigdy". Glownie dzieki wspanialym warunkom bytowym wizytowanego przez Pania schroniska w Radomsku.

Inna sprawa jest, ze sugerowanie przyczynienia sie do smierci zwierzecia osobom, ktore do konca walczyly o jego zycie jest zwykla podloscia. Nie liczac sie z zyciem osobistym, zawodowym, nie ogladajac sie na koszty osoby te uczynily co bylo w ich mocy aby znalezc najlepszych specjalistow, zjednoczc wokol sprawy jak najwiecej osob, znalezc nowy dom dla kotki i zagwarantowac jej przyszlosc. Sugerowanie, ze robily to z bliskich Pani pobudek medialnych, a nie z porywu serca, wyciaga na wierzch jak emocjonalnie uposledzonym czlowiekiem jest Pani naprawde.

Zapewne zdolnosci jasnowidzenia zawdziecza Pani wiedze na temat funkcjonowania RTOZ, wiedze na temat warunkow w jakich pracuje czy zwierzat ktorych Pani zdaniem nie odbiera od schroniska. Musi to byc dar widzenia na odleglosc poniewaz nie miala Pani szansy posiasc tej wiedzy osobiscie. Gdy byla Pani o to proszona nie tylko nie zainteresowala sie chocby w najmniejszym stopniu losem kotow, ale dodatkowo nie omieszkała Pani podminowac dzialalnosci RTOZ kierujac sie najwidoczniej jakimis osobistymi animozjami i, nie watpie, glosem serca.

Jesli nie rozumie Pani do czego Towarzystwu Opieki nad Zwierzetami dzialajacemu w malym miasteczku potrzebny jest rozglos w mediach to proponuje zapoznac sie chocby ze strona:

http://www.ltoz.republika.pl

Niestety, lojalnie ostrzegam, procz odpowiedzi na powyzsze pytanie znajdzie tam Pani wiele znienawidzonej przez Pania sensacji oraz epatowania cierpieniem i drastycznymi zdjeciami zwierzat. Każde tam jest bowiem "skazane na śmierć na oczach nieba" i każdego "życie przypomina horror", pelno tam "zwyrodnialcow" i "koszmarnych odkryc". Niestety znajdzie tam tez Pani inne znienawidzone elementy, ot na przyklad wypinanie piersi po nominacje, konto bankowe wyskakujace na wielu stronach czy chocby kota uratowanego nie przez czlowieka, a przez prezesa(!); zaniedbane zwierze szczotkowane nie przez Pania Ewe Nawalny a przez viceprezes(!) Ewe Nawalny. Przykro to stwierdzic, ale osobista kariera nawet kosztem potrzebujacych nadal jest popularnym modelem. Byc moze rozmowa z tworcami wyzej wzmiankowanej strony pomoze Pani zrozumiec dlaczego.


Pani Ewo, na tym forum osob niosacych pomoc nie dzieli sie tak jak w Pani swiecie na lepszych i gorszych, na prezesow i czlonkinie. Jest zrozumialym i oczywistym, ze nie kazdy bedzie mogl pomoc inaczej jak tylko pozytwnymi myslami i trzymaniem kciukow. Ten ktos jest idei potrzebny, bo sprawia ze jest nas wiecej. Jest oczywistym, ze ci ktorzy zdecyduja sie pomoc zrobia to wedle swoich checi, mozliwosci i umiejetnosci. Na tym polega bezinteresowna pomoc. Osoba, ktora wspomogla RTOZ wplacajac 10zl jest tak samo wazna i potrzebna jak osoba, ktora czuwala przy Milce wiele godzin dziennie, czy osoba do ktorej mogl zwrocic sie weterynarz aby ta sprawa w ogole ujrzala swiatlo dzienne.

Z kolei rownie oczywistym jak powyzsze jest to, ze indywidua ze sobie tylko znanych pobudek prowadzace dzialalnosc szkodnicza, nie sa i nie beda tu mile widziane, a za ich powrotem i zlotymi radami nikt nie bedzie tesknil. Opanowawszy sztuke czytania tyle powinna Pani umiec juz wywnioskowac po ostatnim swoim wystapieniu. Prosic moge oczywiscie wylacznie w imieniu wlasnym, ale czynie to z cala stanowczoscia: niech Pani tutaj nie wraca. Nikt tu Pani nie potrzebuje, a dotychczasowe Pani wypowiedzi wskazuja na ewidentna chec zaszkodzenia RTOZ i posrednio zwierzetom, ktorymi Towarzystwo sie opiekuje. Jesli uwaza Pani, ze RTOZ robi to ostatnie zle - potrzeba bedzie wiecej niz tylko prezentowane dotad domysly.


W terminologii forow internetowych jest Pani zwyklym, pospolitym 'trollem', z nudow i nadmiaru czasu wedrujacym po roznych miejscach w globalnej sieci po to tylko aby kosztem innych poczuc sie kims waznym, aby dokarmic swoje wybujale ego. Jako 'troll' wlasnie powinna Pani byc traktowana. Brak Pani bowiem dostatecznego dystansu do swojej osoby aby dostrzec popelniane bledy, czy niziny moralne w jakich Pani brodzi. Ratowanie zwierzat nie jest i byc nie moze usprawiedliwieniem, zadoscuczynieniem czy rozgrzeszeniem szkodzenia ludziom, rowniez tym ktorych dzialanie najwyrazniej odbiera Pani jako konkurencje dla swojej 'swietosci'. Jesli fakt, ze cos moze sie udac komus nie lubianemu przez Pania wywoluje w niej tak silnie negatywne emocje, to czas udac sie do specjalisty, ktory dobierze odpowiednia terapie. Upublicznianie tego problemu nie wniesie niczego dobrego.


Na wypadek gdyby poczula sie Pani powyzszymi wywodami urazona informuje, ze sa wyrazem wylacznie moich odczuc.

kociamysza

 
Posty: 3978
Od: Czw wrz 24, 2009 17:08
Lokalizacja: Santiago de Chile

Post » Wto lut 02, 2010 15:45 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

No to sie porobiło, nie wiem, co powiedzieć 8O
MILUNIU NIE ZAPOMNIMY O TOBIE :1luvu:

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Wto lut 02, 2010 16:03 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Ewa Nawalny pisze:Nie zgadzam sie z Waszą opinią na temat warunków czy " znieczulicy"? ,która ma podobno panować w schronisku , w kociarni w Radomsku.Byłam tam kilkakrotnie,podobnie zresztą jak w innych schroniskach w województwie.Schronisko Wasze warunki dla kotów ma dobre, jest czysto ,zawsze duże ilości karmy, ciepło, wybieg. Oglądałam dokładnie zaplecze, warunki bytowania koteczków jak i same kotki tam przebywające.Są schroniska o gorszym standarcie kociarni niz w Radomsku,wystarczy pojeździć. Wiadomo jednak,iz żadne nawet najlepsze schronisko nie zastapi domu, nawet tego tymczasowego.Wracając do biednej kici:(Wycierpiała się strasznie ,czasem tak jest że kot z martwicą łapki (próbowac na początek chitopan w sprayu) będzie żył dłużej niż po tak cięzkiej operacji niosącej ze soba ogromne ryzyko.Poza tym tak naprawdę nie wiadomo czemu koteńka umarła,wtedy u Pani Andżeliki panowała panleukopenia, i może ta straszna choroba była przyczyną smierci kici. Oczywiście miasto mogłoby Towarzystwu znaleźc jakies lokum dla żwierząt z interwencji, ale wszędzie tak jest niestety, że przetrzymujemy je we własnych domach.Tam gdzie funkcjonuje schronisko miejskie,gmina uwaza, iż się wywiązuje ze swych zadań narzuconych przez Ustawę o Ochronie zwierząt w zakresie bezdomności zwierzat na swym terenie. Wszędzie jest podobny problem. Sama mam już dzis 31 kotów z interwencji..Szukamy im domków po wyleczeniu, ale miasto tez nam nie oferuje żadnego lokum , aby na ten okres leczenia i poszukiwania domków mozna było kicie gdzies trzymać. I jeszcze jedno, nawet po najbardziej profesjonalnej dezynfekcji , do lokalu po panleukopenii, choć przez okres 6 mcy nie wolno wprowadzic koteczki bez szczepień.Pozdrawiam


Przepraszam, że wpadam tu jak Filip z Konopi, ale post Ewy Nawalny sprowokował mnie do odpowiedzi.
Jakoś tak dziwnie się dzieje, że ilekroć wolontariusze/działacze NGOsów ośmielą się skrytykować warunki panujące w którymś ze schronisk pojawia się deus ex machina jakaś pani/pan, który wysuwa stały zestaw argumentów. M.in. takie:
- gdzie indziej jest jeszcze gorzej, a schronisko nie zastąpi domu,
- jak będziecie atakować schron nie pomożecie już żadnemu zwierzakowi z tegoż, bo współpraca stanie się niemożliwa,
- tak naprawdę nie wiadomo, czy zwierzę zmarło w wyniku zaniedbań schroniska, czy z powodu błędów wolontariuszy.
Słyszałam to dziesiątki razy i szczerze mówiąc niedobrze mi się już robi, gdy słyszę to po raz kolejny. Zwłaszcza, gdy pisze to osoba nominowana do tytułu Kociarza Roku 8O
Schroniska są finansowane z naszych podatków, więc mamy święte prawo przyglądać się panującym tam warunkom, występować z krytyką i interweniować w przypadku nadużyć lub karygodnych zaniedbań. To że gdzie indziej jest gorzej nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Ważne, że w tym konkretnym schronie przez kilka tygodni cierpiał kot, któremu - jak się wydaje - nie udzielono kompetentnej pomocy weterynaryjnej. W konsekwencji kot zmarł. Moim zdaniem ktoś powinien ponieść konsekwencje tego faktu, gdyż nosi on wszelkie znamiona złamania Ustawy o Ochronie Zwierząt.
Nie wiem, co ma oznaczać Pani twierdzenie, że "czasem tak jest że kot z martwicą łapki (próbowac na początek chitopan w sprayu) będzie żył dłużej niż po tak cięzkiej operacji niosącej ze soba ogromne ryzyko" 8O Czy Pani wie w ogóle, co to jest martwica? To obumieranie komórek, powolne gnicie zaatakowanej części ciała. Być może kot bez operacji żyje dłużej, nie wiem, natomiast na pewno cierpi i kona w ogromnych męczarniach zatruty toksynami. Radzę skonsultować się z lekarzem weterynarii zanim zaserwuje tu Pani kolejne tego rodzaju "rewelacje".
Obrzydliwe jest sugerowanie, że powodem śmierci Milki była pp. Naprawdę sądzi Pani, że prowadzący koteczkę lekarz weterynarii nie stwierdziłby tego? Nawiasem mówiąc - po profesjonalnej dezynfekcji okres karencji dla pp wynosi 1 miesiąc, a nie pół roku.
Nie rozumiem, czemu mają służyć wynurzenia na temat Pani i koleżanek działalności? Jaki to ma związek ze sprawą Milki? Konia z rzędem temu, kto zgadnie. Gdybym miała być bardzo złośliwa, wyraziłabym zdziwienie, że reprezentując - jak rozumiem - jakąś organizację, chwali się Pani tym, że nie umiecie zdobyć od miasta dofinansowania, lokalu, czy jakiejkolwiek pomocy 8O Żaden to powód do chwały.
A jeśli tak wnikliwie bada Pani "inne schroniska w województwie" - polecam Wojtyszki. Czy tam też jest "lepiej niż gdzie indziej"?

Dziewczyny, bardzo przepraszam, ale schrony to moja idee fixe. Wyrazy współczucia dla opiekunek Milki, a dla niej samej - [*]
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lut 02, 2010 16:15 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Zofia&Sasza :piwa:
U nas nie ma schronu, to może i lepiej, bo ludziskom się wydaje, że tam jest im dobrze, ciepło i pod opieką.
Niestety realia nasze polskie, jakie są - każdy widzi !

jasdor

Avatar użytkownika
 
Posty: 16341
Od: Sob wrz 19, 2009 11:51
Lokalizacja: Krosno

Post » Wto lut 02, 2010 16:19 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Przeczytałam w guglu, co to jest chitopan. W przypadku martwicy - maść na szczury, Pani Ewo.
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lut 02, 2010 16:20 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Czy juz masz dość Ewo. Czy zyczysz sobie aby osoby nie pobierające żadnego wynagrodzenia a dajace z własnych dochodów pieniadze na ratowanie zycia kotów zniszczony przez osoby majace w zakresie czynności ratowanie im życia jeszcze sie wypowiedziały. Wstyd mi że takie osoby zajmuja sie zwierzętami. Wstyd mi że te osoby mianuja sie ludźmi. Nie macie sumienia. Macie konta bankowe na które trzeba co miesiąc przelewac pieniadze. Nic nad to. Zero współczucia dla biednych zwierzat które są zalezne od Waszego widzimisię. Mam nadzieję, że jeszcze w tym życiu przekonacie się co znaczy znieczulica na chorobę głupiego kota. Mam wielka nadzieję :kotek: :kotek:
Mój ukochany Biesik 3.04. - 16.12.09 za TM
Obrazek[url=http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=110295&start=0]

IKA 6

 
Posty: 6469
Od: Pon mar 30, 2009 18:31
Lokalizacja: Ruda Sląska

Post » Wto lut 02, 2010 16:26 Re: MILA NIE ŻYJE ,ALE BŁAGA O POMOC DLA SWOJEGO RODZEŃSTWA...

Zosia, przeciez wg ŁTOZ w Wojtyszkach też jest dobrze... :roll:


a chitopan jest świetny - na powierzchniowe ubytki skóry, poparzenia itp. Super ziarninuje rany powierzchniowe, ale zeby sklejał kości, leczył martwice czy mógł cokolwiek pomóc przy takim urazie - no cuda, pani, cuda!
Ostatnio edytowano Wto lut 02, 2010 16:32 przez slapcio, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek

slapcio

 
Posty: 9370
Od: Śro paź 31, 2007 12:51
Lokalizacja: przeszczepiona na Podlasie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AGdansk, Google [Bot], Sisi111 i 304 gości