Witajcie, piszę ten temat odnośnie posta
viewtopic.php?p=5208528&sid=8b995f2048d930e14195a1efbe954224#p5208528 Napiszę jak to było z mojej strony.
Mam w domu 3-letnią kotkę, która do tej pory ani nie chorowała, nie przejawiała żadnego dziwnego zachowania, regularnie odrobaczywiana (co ok. pół roku) szczepiona itd.
Problemy zaczęły się w zeszłą sobotę, kotka zaczęła bardzo dziwnie pomiaukiwać, jakby coś jej stanęło w gardle, podobnie jak to koty w marcu się odzywają, oraz mocno się śliniła. W niedziele poszła do weterynarza (ponieważ w nocy dziwne zachowanie się powtórzyło) otrzymała 3 zastrzyki, jeden przeciw ślinieniu i dwa już nie wiem jakie. Tak czy siak była badana normalnie i nie widać było niczego szczególnego.
Poważnie zaczęło się robić w niedzielę wieczorem. Kot nagle zaczął miauczeć i się ślinić, zaczął bardzo nerwowo się zachowywać po czym dostał ataku przypominającego atak padaczki. Zrobiła pod siebie siku, nie wymiotowała. Następnego dnia u weterynarza otrzymała kolejne zastrzyki i sytuacja wieczorem była podobna do nocy poprzedniej jednak kot częściej dostawał ataków (3 razy).
W wtorek została wykonana dokładna morfologia krwi, zrobiony został rentgen jamy brzusznej. Po zaaplikowaniu tzw 'głupiego jasia' kot zwymiotował pokaźnymi robakami (podobno, nie było mnie przy tym), natomiast na zdjęciu nie było nic szczególnego, tak samo w wynikach z krwi. Kot wrócił do domu i po paru godzinach zaczął się horror, który trwał do rana. Kot od godziny 18 do późnej nocy miał silny atak praktycznie co 20 minut. Między atakami oprócz tego, że była strasznie zestresowana i spanikowana nie widać było nic wyjątkowego nawet zjadła troszkę. Nic nie zwymiotowała.
następnego dnia u weterynarza otrzymała zastrzyk uspokajający, który miał ją nieco rozluźnić ale po powrocie do domu miała już 3 ataki.
Atak wygląda następująco: Kot zaczyna się rozglądać i nerwowo dyszeć, jest to takie rwące dyszenie jakby bardzo się czymś zmęczyła, do tego zaczynają dochodzić pomruki po czym zaczyna się warczenie, bardzo głośne i brzmi jak nie kocie.. nawet nie potrafię określić jak to brzmi. Kiedy zacznie już wydawać te odgłosy zaczyna bardzo nerwowo się szamotać i atakować wszystko w swojej okolicy, przy tym się mocno ślini i popuszcza siku. po minucie około atak ustępuje i kicia czasem miauczy normalnie proszącym tonem.
Boję się, że to jakaś odmiana padaczki i nie wiem co zrobić. Weterynarz powiedział, że może być spowodowana silnym zarobaczywieniem i do tego mówił, że jeśli to padaczka o takim przebiegu to trzeba będzie rozważyć eutanazje
była też prośba w poprzednim wątku o wyniki badań:
http://sellbiss.nazwa.pl/skan.jpgDzisiaj z wynikami wybierzemy się jeszcze do innego weterynarza po opinię. Kotkę zostawimy w domu bo już nie chcę jej męczyć w klatce.