Poprzedni wątek Alka założony (26.06.08) przez Boo77.
Wyobraź sobie kota, któremu nagle zawalił się na głowę cały świat, a w przerażonych, zielonych oczach pojawia się tylko jedno pytanie, na które najczęściej nie ma odpowiedzi "dlaczego"?
Witaj, mam na imię Alek, co prawda, jestem tylko "zwykłym" burym kocurkiem o zielonych oczętach, ale pozwól, że wymruczę Ci swoją (smutną) historię. Jaka była moja historia? Napewno smutna, bo życie mnie niestety nie rozpieszczało, nie było usłane różami, nie pamiętam nawet skąd pochodzę, co robiłem, może kiedyś miałem dom... ? ludzi, własne miseczki, i kanapę, na której mogłem się wylegiwać bez końca, tego nie wiem. Pamiętam tylko ludzi, którzy powiedzieli że będzie dobrze, że już jestem bezpieczny, i ten budynek, a w nim zapach leków, odgłos szczekających psów, atmosfera smutku i cierpienia. Nie wiedziałem gdzie jestem i co mi zrobią. Nie wiedziałem że jestem już bezpieczny, że ludzie są wbrew pozorom dobrzy, że potrafią pogłaskać i przytulić, a nie tylko uderzyć i sprawić ból. Ale na wszelki wypadek, wolałem się schować, zniknąć, rozpłynąć, żeby nie czuć już bólu, i strachu. Ktoś na początku powiedział że "będzie dobrze", dwa magiczne słowa, tak ważne w moim życiu. To nie były puste słowa, miały jakieś znaczenie, znaczenie dla mnie, bo uwierzyłem że faktycznie będzie dobrze. Zaczynałem się otwierać, ufać i wierzyć w lepsze jutro, ale mimo wszystko, czasami jednak schować, i zaszyć się gdzieś w kąciku (na wszelki wypadek) żeby nikt nie zrobił mi krzywdy. Bo w głębi duszy byłem miziakiem, gdzieś pod tą burą skorupą krył się prawdziwy miziak, a pod wpływem jej głasków zaczynałem to sobie powoli przypominać, i wtedy, faktycznie przypominały mi się te wszystkie, przyjemne chwile, nie złe, o których chciałbym zapomnieć, tylko te dobre, które utkwiły mi gdzieś głęboko w pamięci, te "domowe" zapachy, dźwięk telewizora, odgłos kroków w przedpokoju, ciepły dotyk na swoim futerku, nagle poczułem się jak w domu, ale rzeczywistość była jednak inna. Kiedy przyjemny dotyk się już skończył, zobaczyłem tylko puste ściany, kiepskie jedzenie, i ludzi, którzy odchodzili, zajęci swoimi sprawami. Nie byłem w domu. Wciąż tylko strach, pustka i samotność. Skąd brać nadzieję na lepsze jutro, skoro ludzie odchodzą, nikomu nie jesteś już potrzebny, jak stary niepotrzebny pluszak, którego można wyrzucić do śmietnika. W schronisku jest tyle miziaków, idź do nich, a ja posiedzę sobie w tym ciemnym kąciku i pomruczę, w samotności.
Alek na pierwszy rzut oka przypomina zdrowego, zadbanego i przymilnego grubaska. Ale pozory mylą, Alek to co prawda piękny kocurro, o niesamowitym, iście "tygrysim" umaszczeniu i żółtych oczyskach, w których można się zakochać od pierwszego wejrzenia! więc w czym tkwi problem? problem polega na tym że... Alek to przerażony i potężny (nie gruby, tylko olbrzymi) kocurek z Opolskiego schroniska. Zero agresji, tylko sam strach. Jego przeszłość napewno nie była kolorowa, w 2007 roku trafił do schroniska z koteczką Alą i kocurkiem Asem. Ali się udało - jako pierwsza pojechała do nowego domku. Alek i As nie mieli tyle szczęścia. Z "etykietką" dzikich kotów tkwili w schroniskowym boksie czekając na swój DOMEK, a raczej na cud... oswajani przez wolontariuszki (Beata, Bufy, Boo77) powoli uczyli sie ufać. As szybko zaczął kumać o co chodzi z tym głaskaniem, ale Alek wciąż pozostawał nieufny. Robił postępy, ale strach był większy. W czerwcu, Boo77 założyła chłopakom wątek, który od razu rzucił mi się w oczy. Jako początkująca wtedy na forum miau (każdy kiedyś przecież zaczynał) podczytywałam sobie od czasu do czasu wąteczek obu panów. W końcu można było śmiało powiedzieć że to szczęśliwe zakończenie, czyli "happy end", bo Alek pojechał do Tarnowa, a As do Korciaczek. 12.11.09 znowu natrafiłam na wątek Alka, tym razem w oczy rzucił mi się tytuł że wraca do schroniska. Tego samego dnia, po nieszczęśliwym wypadku odeszła moja ukochana, tymczasowa Argi ['] nie planowałam żadnych kotów na DT, przynajmniej nie teraz. Bałam się. Ale tytuł wątku nie dawał mi spokoju. Cały dzień o tym myślałam. W końcu, krótka konsultacja na gg z Irą i Boo77, i dwa słowa, tak ważne dla Alka - "Biorę go!". W schronisku jest PP, totalne przekocenie, zero adopcji, brak dobrego jedzonka, szczepionek, wszystkiego! Alkowi groziła śmierć albo eutanazja. Nie mogłam na to pozwolić. Bo Alek nie jest jakiś mega dziki, miał kiedyś domek, nie zaliczał się do dziczków takich jak Kay czy Gucio! Dlaczego miałby go spotkać taki los, tylko dlatego że jest wypłochem? I w ten sposób, Alek trafił do mnie (dziękuje PANCIA.M za transport!) Na początku zaszył się w drapaku i nie miał ochoty na nic. Stracił przecież wszystko co miał - w jeden dzień. Ale powoli się aklimatyzował, dostał od Marty (PANCI) mała wyprawkę w postaci mięska i kocyków, jedzonko narazie nie ruszone. Mimo ogromnego stresu pozwalał się głaskać, syczał i prychał, ale nie wyciągnął pazurów. Myślę, że będzie dobrze. Ale chłopak potrzebuje dużo czasu i uwagi. Staram się go codziennie głaskać, i wierzę, że niedługo sam zacznie się o nie upominać. Alek ma kilka (?) lat, i dwa ząbki. Oprócz tego, ujemny test na FeLV. Jest oczywiście zaszczepiony, regularnie odrobaczany i wykastrowany.



A tak pisze o nim Patrycja (Boo77), wolontariuszka z Opolskiego schroniska:
Boo77 pisze:Alek – duży, bury kocur. Miłość CoToMa od pierwszego wejrzenia! Alek jeszcze nie wie do końca, że jest miziakiem. Ale jak już zacznie się go głaskać to coś zaczyna „łapać”, że kurcze fajnie jest. Oczywiście potrafi na dzień-dobry syknąć czy fuknąć, ale nigdy nie dochodzi do łapoczynów a po kilku głasknięciach potrafi nawet wywalić brzuchol do góry





Wyobrażasz sobie jak to jest, stracić wszystko? On stracił. Budząc się rano widzisz tylko kraty za oknem, przez które wpadają promyki słońca, a do tego zapach leków, i odgłos szczekających z rozpaczy psów - tak właśnie wyglądało życie Alka, wyglądało, bo dostał szansę, wielką, bez wątpienia mógł się nazwać prawdziwym szczęściarzem, bo złapał pana Boga za nogi. Ale to szczęście nie trwało zbyt długo... pojawiła się groźba powrotu do miejsca, z którego nie ma ucieczki, tam, gdzie śmierć zagląda nieufnym kotom w oczy. To schronisko. Ale na szczęście do tego nie doszło, Alek pojechał, ale nie do schroniska, pojechał prosto do domku tymczasowego w Rybniku, gdzie uczy się ufać ludziom, na nowo. Kiedy patrzę na tę burą kupkę nieszczęścia wbitą gdzieś głęboko pod szafą, dostrzegam tylko kocie piękno, ukryte pod burą skorupą którą nazywamy lękiem. Podchodzę, a on ucieka, strach wydaje się silniejszy od jakiekolowiek innego pragnienia, ono rządzi kotem, który już nie ma zamiaru walczyć. Bo zwyczajnie się poddał. W końcu bariera lęku zostaje przełamana. Aluś jest kotem, może nie do końca ufnym, ale powoli zaczął odkrywać że życie jest piękne, widzę to na każdym kroku, kiedy bawi się piórkami na patyku, czy wcina ze smakiem swoją suchą karmę. Najczęściej przesiaduje w swoim pudełku, nie gdzieś pod szafą, czy za fotelem, tylko na widoku, bo on kocha ludzi, tylko jeszcze o tym nie wie, ale już zaczyna rozumieć. Kiedy budzę się rano, widzę tylko burego kocurka, który swoim cichym miau, miau, namawia mnie do wstania z łóżka, kiedy idę z jego miseczką, nie wie co zrobić najpierw, czy gruchnąć, czy może się otrzeć. Pięknie mruczy, i urządza prawdziwe wygibasy przy głaskaniu, prosząc o jeszcze i jeszcze. A kiedy człowiek zaczyna głaskać, to już nie ma końca, Alek ma w sobie coś, co bez wątpienia chwyta za serce, to sprawia, że świat jest lepszy piękniejszy, nie tylko w oczach tego nieśmiałego kocurka, ale także i w twoich, bo Alek zdaje się roztaczać wokół siebie taką magiczną aurę, nie oprzesz się spojrzeniu tych wielkich, zielonych oczu. Nie przejdziesz obok niego obojętnie, on Ci na to nie pozwoli... to miłość w czystym, burym futerku. Aluś jest pięknym, zdrowym kocurkiem, na jego burym futerku znajdują się liczne plamki i cętki, wygląda, jakby był pokryty sadzą. Do tego duża, okrągła główka i zielone oczy. A w nich jedno, jedyne marzenie... własny dom. Kocurek ma kilka lat, jest regularnie odrobaczany, zaszczepiony, kuwetkowy i wykastrowany. Ma ujemne testy na choroby wirusowe. Domek Tymczasowy nie jest jego prawdziwym domem, tylko przystanią, na której czeka się na kogoś, kto pokocha, całym sercem. Jeśli chcesz podarować Alkowi domek, napisz...
Kiedyś znajdziemy Alkowi super domek. Obiecałam mu to!
Filmiki z Alkiem (YouTube):
http://www.youtube.com/watch?v=IAGEYBPVG84
http://www.youtube.com/watch?v=I79fooOcBnM
http://www.youtube.com/watch?v=ohGoXFTlN1Y
http://www.youtube.com/watch?v=lnw-UHUGFMM
Kontakt w sprawie adopcji:
e-mail: cameo@va.pl
telefon: 661-326-962
gg: 12238144
e-mail: patrycjakwiatkowska@poczta.onet.pl
telefon: 505-127-519 (wieczorami i w weekendy)
gg: 387777
23.02.2010
Ktoś wpadł po uszy, zakochał się i postanowił zaadoptować buraska! tak więc Alek został szczęśliwym Warszawiakiem!