od 2 tyg.codziennie /conocnie też

Nie znam się na tym, nie wiedziałam jaką kotkę chcę /mąż upiera sie przy kotce/ czy dobrze będzie wziąc podobna wiekowo żeby się dogadały, czy maleństwo żeby uczucia macierzyńskie może sie odezwały...w każdym razie zakladałam że maleństwo szybko sznajdzie domek, a dorosłym kotkom jest trudniej raczej więc postawilismy na taką. Szukałam w domach tymczasowych bo osoby które prowadzą te domy są w stanie cokolwiek powiedzieć o ktoku i jego upodobaniach /chocby do towarzystwa/.ale....
tak się jakos złozyło że postanowiłam sie zebrac i odiwedzic w końcu schronisko w pobliżu /Celestynów/ nie po zwierzaka, ale żeby zawieźć trochę potrzebnych rzeczy..koce, reczniki, kilka puszek..kierując sie informacjami ze strony internetowej.
Warunki oczywiscie jak to w schronisku..biednie..ale nie wiem czy normalnie bo to pierwsze schronisko w którym w życiu byłam...do tej pory jakos bałam się tych przezyć. Zaskoczyło mnie to że psy w niewielkiem cześci w klatkach, duzo biegało luzem, częśc wogóle wydostała sie poza teren schroniska.Porozmawiałam chwile z osobami pracującymi tam o kotach, pytali czy po kota przyjechałam..akurat czekałam na informację z domu tymczasowego więc nie brałam tego pod uwagę na razie, powiedziałam o likwidowanym domu tyczasowym gdzie jest kilkadziesiat kotów. Zaproponowali żebym przywiozła 5-10 bo ostatnio duzo im "zeszło" w sensie na tamten świat. Juz wiedziałam ze to zły pomysł. Zanieslismy te koce do kotów, obejrzeliśmy je..i oczywiście żadnych boksów..kot na kocie pomieszane ze szczeniakami..jeden motłoch. Męzowi jedna dorosła kociczka wpadła w oko, choc nie takie były plany..dorosła, spokojna..ale zobaczyłam że kaszle, rzęzi jakos dziwnie i mówie że chora. A pani od kotów że niczego nie zauwazyła...potem sie tłumaczyła "bo ciemno" w pomieszczeniu. Zapytałam czy sterylizowana..pani powiedziała że koty sterylizowane mają tatuaz ,próbowała sie dopatrzeć ale nie wie czy to tauaż czy brud!!! nie wymagam żeby schronisko znało historie każdego kota, ale wiek w przybliżeniu warto byłoby wiedzieć..dowiedziałam sie że lat ma chyba kilka..kilka 2, 5 czy 8 to już nie wiem..ja sie nie znam. Pojechalismy do domu.Przedyskutowalismy sprawę i stwierdziliśmy ze cchcemy ją zabrać. Zadzwoniliśmy do schroniska. Kazano nam przyjechać..jak pojechaliśmy z transporterkiem itd..powiedziano nam że kota nie dostaniemy bo..jest chory!!! Ma katar itd...do tej pory nikt nie zauwazył, i nie wiem czy by zauważył jak byśmy sie kotką nie zainteresowali. Dziś miał być lekarz w schronisku. Zadzwoniłam tam dziś, chciałam sie dowiedzieć jaki jest stan kota..i co dalej..zwodzili mnie, aż w końcu dowiedziałam sie że kot jest leczony..ale nikt nie powiedział czy ejst lekarz, ajkies pokretne odpowiedzi usłyszałam. W końcu powiedziano mi że mam dzwonić za 2 tyg i zobaczymy. Ja sie przeraziłam że tak długo, i zapytałam czy moge go wziać na własna odpowiedzialność. Powiedziano mi że nie dostane kota, i jeszcze osoba rozmawiajaca ze mną powiedziała komus trzeciemu że jestem namolna. Potem rozmawiałam z pania kierownik od którj usłyszam to samo. Zastanawiałam się czy juz nie postraszyc ich prasą. Jestem w szoku, ja ktos przebywający z kotem na codzień, moze nie zauwazyć takiego rzężenia..odpowiadac na pytania "chyba", albo "nie wiem," może"..jedna wielka niewiadoma. Tych kotów nie jest tam 200 a tylko ze 30. Poza tym kazano nam sie pospieszyć bo bylismy tam 15 min a osoba od kotów jest bardzo zajęta. I wogóle jak śmielismy rozważać wziecie kota skoro nie wiemy jak nasz reaguje...nie wiem jakie jest dobre wyjście, ale chyba zawsze jest takie ryzyko?
Poza tym zostalismy potraktowani jak namolni intruzi, a chyba schronisko sie powinno cieszyc że ktos chce cos zrobic dla tych zwierząt..nie mam kilkunastu lat, nie bore kota dla zabawy, ani dla dziecka..nikt sie nie zainteresował moimi pobudkami, tylko mam wrażenie że zostalismy skreśleni na starcie. Ogólnie duzo zdrowia mnie to dziś kosztowało. Kotka nie jest ani młoda, ani piekna...i dla mnie w tym cały jej urok..że mogę jej coś od siebie dać, gdzie miałaby przecietne jak nie małe szanse na adopcję. Jesli macie jakies pomysły, proszę piszcie. jeszcze mój mąż ma dziś tam dzwonic jak troche ochłonie, ale zobaczymy co zdziała..ja jestem chyba już spalona, choć starałam sie jak mogłam..dziekuje za rady.Wybaczcie błedy, czy niepełne zdania..pisze w emocjach..choc już nie w najgorszej fazie;-)
ps. zapytałam jak mam pytac o tę kotke przez tel...nie ma ani imienia, ani numerka...nie wiem czy mają jakas ewidencję poza zeszytem ze sterylizacją..pozdrawiam