Kochane,
Słomka jest od wczorajszego wieczora w swoim domeczku!!!
Miałam kontakt od panią Jolą, która wzięła Słomeczkę. Zadzwoniła do mnie już o 8.30! Cudowna kobieta. Na szczęście "dla niej to normalne". Szkoda, że nie dla wszystkich Adoptujących takie informacje są normą.
Wszystko w porządku!
Słomka ma zadanie bojowe: musi wyratować z bardzo poważnej depresji i uratować przed śmiercią 10-letniego kocurka pani Joli. Wpadł w nią po śmierci swojego przyjaciela psa. Kot - chyba ma na imię Maurycy, o ile dobrze pamiętam - zainteresował się małą po przywiezieniu i od razu wlazł do niej do kontera
Maurycy został jednak szybko wyjęty, z troski o stan serca Słomki, choć ja nie sądzę, żeby ona się mocno przejęła, bo koty bardzo lubi. Jedli już wczoraj razem z jednej miski, były z nim buziaczki, kocurek ją pogonił, bo chciała chyba za szybko się z nim bawić, płakała w nocy z braku towarzystwa (1 to nie to co 9
) i miała wolniejszą kupkę, co akurat panią zmartwiło. Sądzimy, że to jednak słomeczkowe emocje dały sobie upust w taki sposób.
Rozmawiałam z panią Jolą ponownie przed chwilą. Maurycy nie jest absolutnie zestresowany i niezadowolony z towarzystwa, nie fuka, nie macha nerwowo ogonem. Słomka jeszcze nie uwaliła mu się tylko na posłaniu, a tak poza tym, to jedzą razem i nawet ośmieliła się na niego nafuczeć
Kciuki proszę trzymać za Maurycego, żeby nie umarł, tylko dał się Słomce uratować! No i za to żeby im życie radośnie płynęło
Poniżej macie fotki Słomci z ostatnich dni i dwie ostatnie z wczorajszego: z Nową Opiekunką i z kontenerka, w którym przejechała do swojego Nowego Życia..