



To jest Maciuś
Maciuś ma ok. 1,5 roku i żyje tylko dlatego, ze zaniesiono go do uśpienia do tego a nie innego weta. A konkretnie do mojej wetki.
Bo Maciuś zatruł się chemikaliami.
Jego opiekunowie tego nie wiedzieli. Nie byli zainteresowani zrobieniem kotu dokładnych badań. Po co taki wydatek, kiedy kota trzeba uśpić. Bo według ich przekonania Maciek nadawał się tylko do uśpienia.
Nie słuchali tego co mówi wetka, że trzeba zbadać i ratować. Nie, nie i nie. Oni chcą go uśpić. Nie, nie chcą go zabrać do pochowania , tylko zostawią w lecznicy.
I to Maćka uratowało.
Gdy "opiekunowie" poszli, natychmiast pobrano Maciusiowi krew na morfologię i biochemię i po 20 minutach już było wszystko wiadomo.
Podano leki a na następny dzień poproszono mnie o przywiezienie jakiegoś fundacyjnego kota jako dawcy krwi dla Maćka.
Pojechała piękna koteczka, która od wiosny czeka u mnie na dom. Bez jednego wrzasku i wysuwania pazurków pozwoliła sobie pobrać krew z żyły jerzmowej. Gdy pojechałam po nią po 3-ch godzinach Maciuś był jak nowonarodzony: nie leżał jak błoto ale siedział w klateczce i z zainteresowaniem rozglądał się po gabinecie.
Potem już było coraz lepiej: Maciuś z godziny na godzinę dochodził do formy. Zamieszkał w lecznicowej klateczce adopcyjnej. bez słowa sprzeciwu znosił zamknięcie.
Po tygodniu dołączył do niego mały niebieski kocurek, przyniesiony przez kogoś do lecznicy.
Maciuś pokochał maluszka jak własne dziecko. Spali wtuleni w siebie a Maciek mył małemu uszy. W piątek małego adoptowała Tyzma a Maciuś znowu został sam.
Od wczoraj jest w depresji: zamyka się w sobie. Tęskni za towarzystwem , nie pomagają nawet spacery po lecznicy i noszenie na rękach przez Agę-stażystkę i Olę , która sprzedaje w lecznicowym sklepiku.
Poproszono mnie o pomoc w znalezieniu Maciusiowi domu. Domu zakoconego. Bo Maciek to kot, który potrzebuje towarzysza. Może nie tyle do zabaw , ile do czułości.
Maciek jest kotem bardzo spokojnym. Taką poczciwiną i pierdołą.
Ma przepiękne, olbrzymie zielone oczy.
Jest też charakterystyczny: jedno uszko ma wywinięte- to pozostałość po krwiaku. Jest więc kotem nie do pomylenia i nie do podrobienia.
Jest odrobaczony, wykastrowany i będzie zaszczepiony na koszt lecznicy przed adopcją.
Może ktoś go pokocha?