mały update:
Po ogłoszeniu jego znalezienia w okolicy na ulotkach oraz już dwukrotnej emisji w tv Kraków - bez odzewu, postanowiłam działać. Wtorek w ostatnim tygodniu
przeszedł kastrację na Bajecznej,
czuje się dobrze. Jeszcze dziś daję mu antybiotyk dla zakończenia kuracji.
Je ładnie, jest wesoły, mruuuuuuuczy i kolankuje (a błotka sporo na działce ^^" ) Odkąd pojawił się na działkach, czyli 4 tygodnie temu, utył pół kilo

5 kg to już waga dobra dla niego. bo mieszka na polku.
Żyje sobie na działkach, nie ciągnie go do bloku i mojego kocura. Próbuję go zachęcać do wejścia co jakiś czas, ale trauma po jeżdżeniu w klatce do weta plus jego jakieś wcześniejsze przeżycia sprawiają, ze boi się zamykanych drzwi od klatki w bloku, wiec nie idzie dalej już do mieszkania. Był w nim po kastracji, wrócił sam nawet po spacerku, lecz nic więcej. Pogoda jest dobra, więc jeszcze niech spokojnie sobie dochodzi do siebie, uspokaja swoje skołatane nerwy kocie.
Dostaje dwa razy dziennie ciepły posiłek, ma suchą karmę i wodę calutki czas. Bardzo lubi swoje dwie opiekunki - sąsiadkę i mnie

Z moim kocurem już nie prychają na siebie, ani nie warczą, obwąchują się tylko z daleka, nie ma spięć. Tak na marginesie, to tylko mój teraz z jakąś swobodą może wejść na tą działkę

Reszta musi się bawić na innych (a wybór jest).
Złamany ogonek się zrasta, Wtorek go podnosi do połowy wysokości, jak mnie widzi. Prawdopodobnie nigdy nie będzie jak pantograf, ale dobry i taki
tyle

////////////////EDIT:
Wcześniej, na kilka dni przed zabiegiem był odrobaczony

A, kilka dni temu przyplątały mu się pasażerki na gapę

Żaden blokowy, miejscowy kot nie ma. Natychmiastowa reakcja poskutkowała i nasz Wtorek jest znowu beztroskim, młodym kawalerem
